Był piątkowy wieczór. Zostałem w domu zupełnie sam. Moi rodzice wyjechali na cały weekend do babci. Ja zostałem bo nazajutrz miał się odbyć w szkole turniej koszykówki a ja byłem kapitanem zespołu. Siedziałem w domu bezmyślnie skacząc po telewizyjnych kanałach. Nic lepszego nie przychodziło mi do głowy. Żeby wyjść na podwórko było już za późno, a na czytanie nie miałem ochoty. Zmieniając programy natrafiłem na czołówkę jakiegoś filmu. Znudzony pomyślałem, że skoro się dopiero zaczyna to będzie w sam raz na piątkowy wieczór. Zacząłem oglądać. Film zaczął się leniwie. Wydawało mi się, że akcja nie nabierze tempa, coraz bardziej znudzony oglądałem dalej. Po kilkunastu minutach atmosfera filmu zaczęła się radykalnie zmieniać. Cała akcja działa się w nocy, a na ekranie raz po raz rozgrywały się przerażające sceny. Moje początkowe znudzeni i zniechęcenia stopniowo zamieniało się w zdumienie i zaciekawienie. Wreszcie miałem okazję obejrzeć horror. Mama zazwyczaj nie pozwalała oglądać mi tego typu filmów. Korzystałem więc z nieobecności rodziców i śledziłem każdą koleją scenę. Nawet nie zauważyłem, gdy film pochłonął mnie do tego stopnia, ze zapomniałem nakarmić Bonifacego, naszego kota. Siedziałem wpatrzony w ekran, wzdrygając się w bardziej przerażających sytuacjach. W środku jednej z nich nagle zgasło światło, zgasł też telewizyjny ekran. Zacząłem odczuwać niepokój. Zamiast ciepłego światła lampy i kolorowego ekranu dookoła mnie panowała ciemność i złowroga cisza. Mając przed oczami sceny z oglądanego filmu trochę się przestraszyłem. Przemknęło mi przez myśl, że na pewno zupełnie niepotrzebnie, bo od kilku dni dosyć mocno wiało, więc pewnie wichura uszkodziła linię wysokiego napięcia. Uspokajałem sam siebie, ze na pewno zaraz wszystko wróci do normy i już miałem wstać poszukać latarki, gdy z kuchni dobiegł dziwny szmer. Zamarłem. W filmie, który oglądałem to właśnie w kuchni rozgrywały się najbardziej dramatyczne sytuacje! Próbowałem sam siebie uspokajać ale jednocześni czułem niepokój. Zwłaszcza, że szmer narastał i zdawał się być coraz bliżej. Chwyciłem pilota, który leżał obok mnie na kanapie, chcąc się bronić i wtedy poczułem na wystającej z nogawki łydce ciepłe muśnięcie futerka. Bonifacy pomyślałem i odetchnąłem z ulgą. Wstałem, znalazłem latarkę i nasypałem do karmy do miski. W mieszkaniu cały czas panowała ciemność ale ponieważ było nas dwóch czułem się znacznie pewniej.