W pewnej kamienicy warszawskiej mieszka rodzina, prowadząca bardzo skromnie życie. Narratorem jest człowiek posiadający starą, poplamioną kamizelkę zakupioną u handlarza starociami. Okazuje się, iż ta kamizelka należała kiedyś do pewnego człowieka, który mieszkał z żoną. Mieli też służącą, ale okazało się, że pan domu jest bardzo chory. Powoli państwo wyprzedawali swój majątek, by pokryć koszty leczenia i lekarstw.

Niestety mężczyzna wciąż poupadał na zdrowiu. Mąż zaniedbał się w pracy z powodu choroby, kobieta też przestawała pracować. Pieniądze wnet się kończyły, nie stać ich było już nawet na utrzymanie służącej. Pewnego dnia pani poprosiła lekarza, by ten częściej zaglądał do nich, by częściej baczył na stan zdrowia chorego. Mąż jednak miał świadomość, że umiera. Zakomunikował to żonie, ta jednak tylko uśmiechnęła się i niechcąc martwić męża stwierdziła, że to nic takiego. Pewnego dnia mąż nabrał nieco sił i począł wstawać z łóżka i sam się ubierać, lecz gdy tylko przymierzył kamizelkę, swoją ulubioną kamizelkę, która teraz była na niego za duża, zrozumiał, że choroba go niszczy. Żona próbowała mu wyjaśnić, że podczas leczenia, chorowania to proces naturalny, że przecież wnet przytyje. Jednak mąż wciąż przejmował się swoimi ubraniami, teraz tak widocznie obszernymi. Pewnego dnia przyznał żonie, że dziś musiał poluźnić pasek przy kamizelce, a przecież od czasu choroby zawsze go ściągał. Niestety nie był świadom, że żona robi to samo z jego kamizelka, tyle że na odwrót. Codziennie skracała paseczek przy kamizelce i w ten sposób rano mąż musiał poluźnić pasek. Nigdy się o tym nie dowiedział. Umarł, a kamizelka stała się symbolem pięknej i czystej miłości dwojga oddanych sobie ludzi.