"Kamienie na szaniec" są książką o młodzieży polskiej z okresu drugiej wojny światowej. Opowiada ona o ich życiu, dorastaniu przed wojną oraz czasie największej zawieruchy. Jest to opowieść o cudownej przyjaźni, sporcie, harcerstwie, chęci poznawania naszego kraju i planach na przyszłość, tak podle zniweczonych walkami.

Wojnę poznajemy dzięki temu, co widzieli osiemnastoletni młodzieńcy: Aleksy Dawidowski, Tadek Zawadzki zwany Zośką oraz Janek Bytnar i ich przyjaciele. Widzimy ich pierwsze kroki w dorosłym życiu. Poznajemy ich zabawy, naukę. Widzimy, jak zdolni i ambitni byli, jakie wielkie i piękne mieli plany na życie. I właśnie te plany zostają zniszczone. Ich świat ulega zagładzie - muszą walczyć o to, żeby nie stracić siebie. Tylko w nich bowiem mogła jeszcze istnieć ojczyzna. Dlatego przybierają za swoje motto życiowe słowa: "być zwyciężonym i nie ulec - to zwycięstwo" i postanawiają być silni. Nie było to proste. Wróg skutecznie podcinał im skrzydła. Wychowani w duchu dekalogu wiedzieli, że jednym na grzechów najcięższych jest zabijanie. Nie mogli o tym zapomnieć, jednak… ojczyzna tego od nich wymagała.

To, co przeżyli, można określić mianem "szybkiego dorastania". Czuli się odpowiedzialni nie tylko za siebie, ale i za swoich bliskich, za rodziny, przyjaciół, współmieszkańców Warszawy. Dlatego organizowali różne akcje, które miały na celu nieść pomoc i wlewać otuchę do serc. Mimo wielkiego strachu, potrafili być nieugięci i zdyscyplinowani.

Najdobitniej tego dowiedli odbijając swojego przyjaciela z rąk Gestapo. Opowiada o tym rozdział piąty, który uważam za najważniejszy i najpiękniejszy w całej książce.

Z niego dowiadujemy się o tym, że w ręce gestapowców dostaje się "Rudy". Niemcy katują chłopca, ten jednak nie mówi ani słowa na temat swoich kolegów. Jest wobec nich lojalny, tak samo jak oni wobec niego. Dają tego dowód organizując akcję, mającą na celu odbicie przyjaciela. Akcja ta nazwana zostaje Akcją pod Arsenałem, kończy się powodzeniem - Janek zostaje odbity z rąk prześladowcy, jednak jego stan jest bardzo ciężki. Skatowane ciało żyje jeszcze kilka dni, ale na szczęście umiera na wolności, pośród swoich przyjaciół. Podczas tej akcji również śmiertelnie ranny zostaje jego przyjaciel Alek. Z pośród trójki przyjaciół zostaje tylko jeden - Zośka, który przechodzi załamanie psychiczne. To jednak nie przeszkadza Tadeuszowi Zawadzkiemu pomagać Żydom w powstaniu. Przez przypadek jednak zostaje aresztowany. Mimo że nie ma przy sobie niczego obciążającego, zostaje wypuszczony dopiero po tygodniu z aresztu. Niestety nie dożywa on końca wojny. Umiera on podczas walk na posterunku żandarmów nieopodal wsi Sieczychy…

O bohaterach tej książki można powiedzieć wiele. Najważniejszym jednak jest stwierdzenie, że są oni godni naśladowania. Dlaczego? Bo oni potrafili żyć pełnie i godnie. Nie dla siebie, ale dla innych, dla ojczyzny. Odrzucili przecież swoje osobiste szczęście i możliwość korzystania z przyjemności tylko po to, aby uratować dla innych kawałek naszej Polski. Przecież mogli zostać normalnymi uczniakami z liceum, zwyczajnymi harcerzykami… Ale oni dobrze odrobili swoje lekcje. Wiedzieli, że trzeba ratować kraj i może to kosztować ich najwyższą cenę. Nie ulękli się tego - postanowili skorzystać z wiedzy, którą już mieli. Z zacięciem i konsekwencją zaczęli walczyć z okupantem, organizowali tajne akcje i pomagali organizacjom podziemnym. Byli to ludzie o wielkim sercu, dla których wyrażenia honor, Bóg, ojczyzna to nie tylko puste frazesy, ale słowa, które mają wielką treść udowadnianą w życiu. To dzięki nim ludzie w czasie wojny byli odbijani, wyciągani z opresji, aresztów itp. To dzięki takim jak oni ludziom teraz my możemy żyć w kraju wolnym, pogodnym, nie niepokojonym przez zaborcę, okupanta. Wielu im podobnych nie miało odwagi tak się poświęcać. Oni mieli świadomość, że za to zapłacą najwyższą cenę. Nie przerażało to ich jednak. Wiedzieli, że są wartości najwyższe, za które trzeba walczyć do ostatniej kropli krwi. Nie stracili nadziei… I wlali ją w innych.

Moim zdaniem prawdą jest, że jest to książka o pięknym życiu i takim samym, albo i piękniejszym umieraniu. Żałuję, że nie mogłam poznać tych wspaniałych ludzi. Ale jestem im wielce wdzięczna za to, co dla nas, następnych pokoleń, zrobili.