B. Prus Przygoda Stasia, bohater zbiorowy; burmistrz, burmistrzowa, rejent - nadęci, napuszeni, przekonani o swej ważności małomiasteczkowi notable. "Burmistrz, człek mały i pękaty, szedł naprzód. Prawą rękę, w której trzymał laskę założył na plecy; lewą, zgiętą w łokciu, niósł przed sobą w taki sposób, jak kwestujący w czasie sumy dziad nosi tackę. Przy tym uśmiechał się ciągle i przymykał oczy; ludzie mówili, że robi tak, aby «nie widzieć, skąd pada», naturalnie na ową wyciągniętą rękę". Bezinteresownie nie robi niczego, nie pomaga także zrozpaczonej Szarakowej, zdobywa się jedynie na nieprzystojny żart. Burmistrzowa popisuje się znajomością języka francuskiego i edukacją, zdobytą na pensji. Pozwala jej to uważać się za lepszą od Szarakowej. Oburzeni są zachowaniem kobiety, ich zdaniem zbyt poufałym. Nic sobie nie robią z jej cierpienia, nie rozumieją, ile strachu i rozpaczy przeżyła, bezskutecznie poszukując dziecka
Przeciwstawienie obu grup bohaterów - mieszczan i mieszkańców wsi - występuje także w narracji. Po zakomunikowaniu o urodzeniu się Stasia, narrator dodaje: "W podobnych warunkach znalazłszy się piękne damy zasłaniają okna grubymi roletami, sprawiają sobie do pomocy mamki sztuczne i naturalne i przez miesiąc z okładem odpoczywając w haftowanym negliżu, jakby świat zbudowały, przyjmują powinszowania od pań i panów, półgłosem gadających po francusku. Ponieważ jednak Małgosi sztuki te były nie znane, więc już w czterdzieści osiem godzin wzięła się do roboty, a dziadek za nią chorował - naturalnie z radości". Jak widać, narrator wyraźnie pochwala naturalność, prostotę, których zalety widoczne są wyraźniej w zestawieniu ze sztucznością, pozornym wykwintem i udaniem