Bliski przyjaciel Stacha Wokulskiego, który spędził z nim lata zesłania na Syberii, na która został on zesłany za udział w powstaniu styczniowym - doktor Szuman, wypowiedział o nim znaczące słowa, że to "romantyk sprzed 1863 roku i pozytywista lat siedemdziesiątych". Jego postać zawiera w sobie wiele sprzeczności i niełatwo nazwać go jedna, określająca wszystko etykietą. Temu ponad czterdziestoletniemu kupcowi przyszło żyć w niezwykle dziwnych i rozchwianych czasach.. Jego młodość przypadła jeszcze na romantyzm, zaś lata dojrzałe na przemiany pozytywistyczne, które zaszły w społeczeństwie. Dlatego jego ideały nieraz kłócą się z obiektywna rzeczywistością, zaś czynione rzeczy nie zawsze znajdują poparcie wśród mu bliskich. Wewnętrznie jest rozpięty pomiędzy niechęcią do arystokracji, jej niczym nieuzasadnionej pychy i dumy, a szczerą i wielka miłością do panny Izabeli Łęckiej, która swoja postawą i przekonaniami jest wręcz modelowym przykładem arystokratycznego spoglądania na życie.
Jeszcze jako kilkunastoletni młody chłopak Wokulski zawierzył romantycznym poglądom, że walka w powstaniu i wylana w nim krew Polaków, ma szanse przekuć się w niepodległość narodu i sam wziął w nim ofiarny udział. Informuje nas o tym wypowiedz jednej z postaci utworu dotycząca Stacha: "Gotował wraz z innymi piwo, które do dziś dnia pijemy, i sam w rezultacie oparł się aż gdzieś koło Irkucka". Zesłanie na Syberię uleczyło go jednak z takiego oddania się sprawie narodowej. Wybrał on drogę nauki i włączenie się w kapitalistycznie rozwijającą się cywilizację. Jedyne, co zostało mu z rzeczy duchowych, ponad racjonalnych, to wiara i potrzeba miłości, która jak wiemy ulokowana dość nieszczęśliwie doprowadziła Wokulskiego do ostatecznej klęski i załamania. Towarzysząc mu w jego wyborach, patrząc na decyzję, które niejednokrotnie są sprzeczne ze sobą i kształtują się zawsze w odniesieniu do zmiennej Izabeli, możemy czuć niechęć dla tej słabości Wokulskiego, jednak warto przypominać sobie w takich chwilach jego uczucie do tej kobiety, które nie tylko pozwalało mu odnaleźć sens w swoich działaniach, ale i stawało się powodem dla jego chwały.
Swoja późniejszą drogę na salony rozpoczynał skromnie i nieświadomie dalszych losów, jako wyśmiewany subiekt u Hopfera, gdzie musiał znosić upokorzenia starszych kolegów. Znamienna jest scena, w której ostatni raz wychodzi ze sklepu. Tak to wspomina Ignacy Rzecki: "Dziwne było jego pożegnanie ze sklepem; pamiętam to, bo sam po niego przyszedłem. Hopfera ucałował, a następnie zeszedł do piwnicy uściskać Machalskiego, gdzie zatrzymał się kilka minut. Siedząc na krześle w jadalnym pokoju słyszałem jakiś hałas, śmiechy chłopców i gości, alem nie podejrzywał figla. Naraz (otwór prowadzący do lochu był w tej samej izbie) widzę, że z piwnicy wydobywa się para czerwonych rąk. Ręce te opierają się o podłogę i tuż za nimi ukazuje się głowa Stacha raz i drugi. Goście i chłopcy w śmiech. Stach z głębi znowu wysunął ręce, znowu chwycił się za krawędź otworu i wydźwignął się do połowy ciała. Myślałem, że mu krew tryśnie z policzków. Stach zaczepił nogą o podłogę i po chwili był już w pokoju. Nie rozgniewał się, ale też nie podał ręki żadnemu koledze, tylko zabrał swój tłomoczek i szedł ku drzwiom. To wydobywanie się z piwnicy jest symbolem jego życia, które upłynęło na wydzieraniu się ze sklepu Hopfera w szerszy świat. Proroczy wypadek!... bo i do dziś dnia Stach ciągle tylko wydobywa się na wierzch".
Nie miał on bowiem chwili wytchnienia w walce o jakąkolwiek lepszą pozycję w świecie. Nie przejmował się pogarda otaczających go ludzi, którzy widzieli w nim wywyższającego się sobka, który ma zamiar opuścić przynależne mu miejsce. Nawet już kochając Izabelę i nie zwracając specjalnej uwagi na otaczający go świat, potrafił się Wokulski zainteresować w Paryżu wynalazkami profesora Geista i żałować że nie może zostać u niego i już do śmierci pracować nad odkryciem materiału lżejszego od powietrza. Można tyko przypuszczać, że Wokulski po zerwaniu z Izabelą wrócił do pracowni profesora. Ściśle odpowiadające pozytywistycznemu myśleniu o społeczeństwie, o pracy dla najuboższych - "pracy u podstaw" wydają się myśli Wokulskiego podczas przechadzania się po Powiślu. "Bulwar tutaj, kanały i woda źródlana na górze i - można by ocalić rokrocznie kilka tysięcy ludzi od śmierci, a kilkadziesiąt tysięcy od chorób... Niewielka praca, a zysk nieobliczony; natura umie wynagradzać". Stara się on traktować swój majątek jako dobro mogące pomóc innym ludziom. Jest on wybawieniem dla "magdalenki" młodej prostytutki, która podnosi z upadku, umieszczając ja w rodzinie Wysockich i zapewniając pracę w szwalni. Także dla swoich dawniejszych znajomych, jest łaskawy i wyrozumiały.
Jednak tylko handlowca, dorobkiewicza i kapitalistę początkowo widzi w nim Izabela, nie potrafiąc odnaleźć w nim duszy romantyka, skłonnej ku ideałom, wielkim uczuciom. Znamienny jest obraz "czerwonych rąk", które zapamiętuje z pierwszego ich spotkania: "Nie odpowiedział nic, tylko wyciągnął swoją ogromną czerwoną rękę do subiekta i mruknął głosem, w którym czuć było gniew: panie Morawski czy Mraczewski, pani zapytuje o cenę wachlarza. A... nieciekawego znalazł papo wspólnika!... - śmiała się panna Izabela".
Ostatecznie Wokulski wyzbywa się jakichkolwiek uczuć do Izabeli i wiary w jej wartość w czasie podróży koleją, gdy słyszy prowadzoną o nim rozmowę (w języku angielskim) Izabeli z kuzynem i prawdopodobnie kochankiem, Starskim. Wychodzi z pociągu na pierwszej stacji i w malignie, nie myśląc racjonalnie, niczym Werter z powieści Goethego postanawia popełnić samobójstwo. Tylko szczęście powoduje, że Wokulski nie ginie, gdyż na moment przed śmiercią ratuje go brat Wysockiego, któremu on kiedyś pomógł. Czytelnik nie wie jednak, czy Stach nie powtórzył samobójstwa w jakiś czas później, kiedy wysadził mury zamku w Zasławiu, będące dla niego symbolem ideałów romantycznych, ich ułudy i niebezpieczeństwa dla człowieka. Jednak nie w każdym momencie swojego życia Wokulski zachowywał się jak romantyk, dość niejednoznaczne moralnie może się wydawać jego małżeństwo z o wiele starszą od niego wdową Minclową. Zapewniało mu ono udziały w jej sklepie, który po jej nieszczęsnej śmierci z przedawkowania kosmetyków mógł objąć. Choć nie można mu odmówić konsekwencji w zdobywaniu Łęckiej, to jednak przykrość budzi jego oszukiwanie się wobec niej. Ciekawe jest, ze widząc ja pierwszy raz w teatrze nie myśli on o tym, że pochodzą z różnych klas społecznych, które niekoniecznie muszą wyrażać się zasobnością portfela. Wokulski jedzie za granice by zdobyć majątek, a dopiero potem przekonać się, że jest to tylko początek jego drogi dla zdobycia Łęckiej. Nie możemy tez nie dostrzec, jak niedocenia swojego majątku, szasta nim, jeśli tylko wybranka sobie tego zażyczy: "Zdobyłem majątek dla niej! (...) Handel...ja i handel! ...I to ja zgromadziłem przeszło pół miliona rubli w ciągu dwu lat, ja zmieszałem się z ekonomicznymi szulerami i stawiałem na kartę pracę i życie, no...i wygrałem... Ja idealista, ja uczony, ja który przecie rozumiem, że pół miliona rubli człowiek nie mógłby wypracować przez całe życie, nawet przez trzy życia...". Czasami jednak, w chwilach zastanawiania się nad swoim życiem widział jego ułudę: "Mam dla jej skrzydeł opuszczać swoją norę i innych robaków? To są moi - ci, którzy leżą tam na śmietniku i może dlatego są nędzni i będą jeszcze nędzniejsi, że ja chcę wydawać po trzydzieści tysięcy rubli na zabawę w motyla. Głupi handlarzu, podły człowieku!".
Niezależnie jednak o tego czy odnajdziemy w Stanisławie Wokulskim więcej pierwiastków romantyka, czy przewagę pozytywisty, to należy stwierdzić, ze niezależnie od tych proporcji przegrał on swoje życie w każdym aspekcie.
Odpowiedzi (1)
Jozef-naucz-sie-sam
Junior Bryk
Punkty rankingowe:
Zdobyte odznaki:
Jozef-naucz-sie-sam 10.11.2021 12:39
Bliski przyjaciel Stacha Wokulskiego, który spędził z nim lata zesłania na Syberii, na która został on zesłany za udział w powstaniu styczniowym - doktor Szuman, wypowiedział o nim znaczące słowa, że to "romantyk sprzed 1863 roku i pozytywista lat siedemdziesiątych". Jego postać zawiera w sobie wiele sprzeczności i niełatwo nazwać go jedna, określająca wszystko etykietą. Temu ponad czterdziestoletniemu kupcowi przyszło żyć w niezwykle dziwnych i rozchwianych czasach.. Jego młodość przypadła jeszcze na romantyzm, zaś lata dojrzałe na przemiany pozytywistyczne, które zaszły w społeczeństwie. Dlatego jego ideały nieraz kłócą się z obiektywna rzeczywistością, zaś czynione rzeczy nie zawsze znajdują poparcie wśród mu bliskich. Wewnętrznie jest rozpięty pomiędzy niechęcią do arystokracji, jej niczym nieuzasadnionej pychy i dumy, a szczerą i wielka miłością do panny Izabeli Łęckiej, która swoja postawą i przekonaniami jest wręcz modelowym przykładem arystokratycznego spoglądania na życie.
Jeszcze jako kilkunastoletni młody chłopak Wokulski zawierzył romantycznym poglądom, że walka w powstaniu i wylana w nim krew Polaków, ma szanse przekuć się w niepodległość narodu i sam wziął w nim ofiarny udział. Informuje nas o tym wypowiedz jednej z postaci utworu dotycząca Stacha: "Gotował wraz z innymi piwo, które do dziś dnia pijemy, i sam w rezultacie oparł się aż gdzieś koło Irkucka". Zesłanie na Syberię uleczyło go jednak z takiego oddania się sprawie narodowej. Wybrał on drogę nauki i włączenie się w kapitalistycznie rozwijającą się cywilizację. Jedyne, co zostało mu z rzeczy duchowych, ponad racjonalnych, to wiara i potrzeba miłości, która jak wiemy ulokowana dość nieszczęśliwie doprowadziła Wokulskiego do ostatecznej klęski i załamania. Towarzysząc mu w jego wyborach, patrząc na decyzję, które niejednokrotnie są sprzeczne ze sobą i kształtują się zawsze w odniesieniu do zmiennej Izabeli, możemy czuć niechęć dla tej słabości Wokulskiego, jednak warto przypominać sobie w takich chwilach jego uczucie do tej kobiety, które nie tylko pozwalało mu odnaleźć sens w swoich działaniach, ale i stawało się powodem dla jego chwały.
Swoja późniejszą drogę na salony rozpoczynał skromnie i nieświadomie dalszych losów, jako wyśmiewany subiekt u Hopfera, gdzie musiał znosić upokorzenia starszych kolegów. Znamienna jest scena, w której ostatni raz wychodzi ze sklepu. Tak to wspomina Ignacy Rzecki: "Dziwne było jego pożegnanie ze sklepem; pamiętam to, bo sam po niego przyszedłem. Hopfera ucałował, a następnie zeszedł do piwnicy uściskać Machalskiego, gdzie zatrzymał się kilka minut. Siedząc na krześle w jadalnym pokoju słyszałem jakiś hałas, śmiechy chłopców i gości, alem nie podejrzywał figla. Naraz (otwór prowadzący do lochu był w tej samej izbie) widzę, że z piwnicy wydobywa się para czerwonych rąk. Ręce te opierają się o podłogę i tuż za nimi ukazuje się głowa Stacha raz i drugi. Goście i chłopcy w śmiech. Stach z głębi znowu wysunął ręce, znowu chwycił się za krawędź otworu i wydźwignął się do połowy ciała. Myślałem, że mu krew tryśnie z policzków. Stach zaczepił nogą o podłogę i po chwili był już w pokoju. Nie rozgniewał się, ale też nie podał ręki żadnemu koledze, tylko zabrał swój tłomoczek i szedł ku drzwiom. To wydobywanie się z piwnicy jest symbolem jego życia, które upłynęło na wydzieraniu się ze sklepu Hopfera w szerszy świat. Proroczy wypadek!... bo i do dziś dnia Stach ciągle tylko wydobywa się na wierzch".
Nie miał on bowiem chwili wytchnienia w walce o jakąkolwiek lepszą pozycję w świecie. Nie przejmował się pogarda otaczających go ludzi, którzy widzieli w nim wywyższającego się sobka, który ma zamiar opuścić przynależne mu miejsce. Nawet już kochając Izabelę i nie zwracając specjalnej uwagi na otaczający go świat, potrafił się Wokulski zainteresować w Paryżu wynalazkami profesora Geista i żałować że nie może zostać u niego i już do śmierci pracować nad odkryciem materiału lżejszego od powietrza. Można tyko przypuszczać, że Wokulski po zerwaniu z Izabelą wrócił do pracowni profesora. Ściśle odpowiadające pozytywistycznemu myśleniu o społeczeństwie, o pracy dla najuboższych - "pracy u podstaw" wydają się myśli Wokulskiego podczas przechadzania się po Powiślu. "Bulwar tutaj, kanały i woda źródlana na górze i - można by ocalić rokrocznie kilka tysięcy ludzi od śmierci, a kilkadziesiąt tysięcy od chorób... Niewielka praca, a zysk nieobliczony; natura umie wynagradzać". Stara się on traktować swój majątek jako dobro mogące pomóc innym ludziom. Jest on wybawieniem dla "magdalenki" młodej prostytutki, która podnosi z upadku, umieszczając ja w rodzinie Wysockich i zapewniając pracę w szwalni. Także dla swoich dawniejszych znajomych, jest łaskawy i wyrozumiały.
Jednak tylko handlowca, dorobkiewicza i kapitalistę początkowo widzi w nim Izabela, nie potrafiąc odnaleźć w nim duszy romantyka, skłonnej ku ideałom, wielkim uczuciom. Znamienny jest obraz "czerwonych rąk", które zapamiętuje z pierwszego ich spotkania: "Nie odpowiedział nic, tylko wyciągnął swoją ogromną czerwoną rękę do subiekta i mruknął głosem, w którym czuć było gniew: panie Morawski czy Mraczewski, pani zapytuje o cenę wachlarza. A... nieciekawego znalazł papo wspólnika!... - śmiała się panna Izabela".
Ostatecznie Wokulski wyzbywa się jakichkolwiek uczuć do Izabeli i wiary w jej wartość w czasie podróży koleją, gdy słyszy prowadzoną o nim rozmowę (w języku angielskim) Izabeli z kuzynem i prawdopodobnie kochankiem, Starskim. Wychodzi z pociągu na pierwszej stacji i w malignie, nie myśląc racjonalnie, niczym Werter z powieści Goethego postanawia popełnić samobójstwo. Tylko szczęście powoduje, że Wokulski nie ginie, gdyż na moment przed śmiercią ratuje go brat Wysockiego, któremu on kiedyś pomógł. Czytelnik nie wie jednak, czy Stach nie powtórzył samobójstwa w jakiś czas później, kiedy wysadził mury zamku w Zasławiu, będące dla niego symbolem ideałów romantycznych, ich ułudy i niebezpieczeństwa dla człowieka. Jednak nie w każdym momencie swojego życia Wokulski zachowywał się jak romantyk, dość niejednoznaczne moralnie może się wydawać jego małżeństwo z o wiele starszą od niego wdową Minclową. Zapewniało mu ono udziały w jej sklepie, który po jej nieszczęsnej śmierci z przedawkowania kosmetyków mógł objąć. Choć nie można mu odmówić konsekwencji w zdobywaniu Łęckiej, to jednak przykrość budzi jego oszukiwanie się wobec niej. Ciekawe jest, ze widząc ja pierwszy raz w teatrze nie myśli on o tym, że pochodzą z różnych klas społecznych, które niekoniecznie muszą wyrażać się zasobnością portfela. Wokulski jedzie za granice by zdobyć majątek, a dopiero potem przekonać się, że jest to tylko początek jego drogi dla zdobycia Łęckiej. Nie możemy tez nie dostrzec, jak niedocenia swojego majątku, szasta nim, jeśli tylko wybranka sobie tego zażyczy: "Zdobyłem majątek dla niej! (...) Handel...ja i handel! ...I to ja zgromadziłem przeszło pół miliona rubli w ciągu dwu lat, ja zmieszałem się z ekonomicznymi szulerami i stawiałem na kartę pracę i życie, no...i wygrałem... Ja idealista, ja uczony, ja który przecie rozumiem, że pół miliona rubli człowiek nie mógłby wypracować przez całe życie, nawet przez trzy życia...". Czasami jednak, w chwilach zastanawiania się nad swoim życiem widział jego ułudę: "Mam dla jej skrzydeł opuszczać swoją norę i innych robaków? To są moi - ci, którzy leżą tam na śmietniku i może dlatego są nędzni i będą jeszcze nędzniejsi, że ja chcę wydawać po trzydzieści tysięcy rubli na zabawę w motyla. Głupi handlarzu, podły człowieku!".
Niezależnie jednak o tego czy odnajdziemy w Stanisławie Wokulskim więcej pierwiastków romantyka, czy przewagę pozytywisty, to należy stwierdzić, ze niezależnie od tych proporcji przegrał on swoje życie w każdym aspekcie.
Najlepsza odpowiedź