H. Balzak Ojciec Goriot, bohater epizodyczny; jeden z mieszkańców pensjonatu, starszy pan o niewiadomej przeszłości. Jego wygląd został dokładnie opisany: "Pan Poiret był to istny automat. Widząc go snującego się niby szary cień alejami Ogrodu Botanicznego w starym miękkim kaszkiecie, z laską o gałce z pożółkłej kości słoniowej, którą ledwo trzymał w dłoni, widząc bujające na wietrze poły surduta, który niedostatecznie okrywał spodnie niemal próżne i nogi w niebieskich pończochach chwiejące się jak u pijanego, brudną białą kamizelkę, pokurczony żabot z grubego muślinu i halsztuk okręcony dokoła indyczej szyi, wielu ludzi zadawało sobie pytanie, czy ten chiński cień należy do śmiałej rasy synów Jafeta, od których roi się na bulwarach. Jaka praca mogła go tak pokurczyć, jaka namiętność pocętkowała gąbczastą twarz, która narysowana przez karykaturzystę wydawałaby się nieprawdopodobna? Czym był dawniej? Może urzędnikiem w ministerium sprawiedliwości, w biurze, gdzie urząd katowski przesyła rachunki kosztów, rachunki za dostawę czarnych welonów dla ojcobójców, trocin do śmiertelnego koszyka, sznurów do gilotyny? Może kontrolerem przy szlachtuzie lub podinspektorem urzędu zdrowia? Słowem, człowiek ten zdawał się jednym z mułów wielkiego młyna społecznego; jednym z owych Ratonów paryskich, którzy nie znają nawet swoich Bertrandów; jedną z osi, na których kręcą się publiczne niedole lub publiczne plugastwa, słowem, jednym z tych ludzi, na których widok mówimy: «Hm, ostatecznie trzeba, aby tacy byli»"