William Szekspir

Treść lektury

William Shakespeare

Hamlet

Królewicz duński

tłum. Józef Paszkowski

 

OSOBY:

 KLAUDIUSZ — król duński

 HAMLET — syn poprzedniego, a synowiec teraźniejszego króla

 POLONIUSZ — szambelan

 HORACY — przyjaciel Hamleta

 LAERTES — syn Poloniusza

 WOLTYMAND, KORNELIUSZ, ROZENKRANC, GILDENSTERN, OZRYK — dworzanie

 KSIĄDZ

 MARCELLUS, BERNARDO — oficerowie

 FRANCISKO — żołnierz

 RAJNOLD — sługa Poloniusza

 ROTMISTRZ

 POSEŁ

 DUCH ojca Hamleta

 FORTYNBRAS — książę norweski

 GERTRUDA — królowa duńska, matka Hamleta

 OFELIA — córka Poloniusza

 Panowie, damy, oficerowie, żołnierze, aktorowie, grabarze, majtkowie, posłowie i inne osoby.

 

Rzecz się odbywa w Elzynorze.

 

AKT PIERWSZY

SCENA PIERWSZA

Taras przed zamkiem.

FRANCISKO na warcie. BERNARDO zbliża się ku niemu.

 

BERNARDO

Kto tu?

 

FRANCISKO

                        Nie, pierwej ty sam mi odpowiedz;

Stój, wymień hasło!

 

BERNARDO

                        „Niech Bóg chroni króla.”

 

FRANCISKO

Bernardo?

 

BERNARDO

                        Ten sam.

 

FRANCISKO

                        Bardzo akuratnie

Stawiacie się na czas, panie Bernardo.

 

BERNARDO

Tylko co biła dwunasta. Idź, spocznij,

Francisko.

 

FRANCISKO

                        Wdzięcznym wam za zluzowanie,

Bom zziąbł i głupio mi na sercu.

 

BERNARDO

                        Miałżeś

Spokojną wartę?

 

FRANCISKO

                        Ani mysz nie przeszła.

 

BERNARDO

Dobranoc. Jeśli napotkasz Marcella

I Horacego, z którymi tej nocy

Straż mam odbywać, powiedz, niech się śpieszą.

HORACY i MARCELLUS wchodzą.

 

FRANCISKO

Zda mi się, że ich słyszę. — Stój! kto idzie?

 

MARCELLUS

„Lennicy króla.”

 

HORACY

                        „Przyjaciele kraju.”

 

FRANCISKO

A zatem dobrej nocy.

 

MARCELLUS

                        Bądź zdrów, stary.

Kto cię zluzował?

 

FRANCISKO

                        Bernardo. Dobranoc.

odchodzi

 

MARCELLUS

Hola! Bernardo!

 

BERNARDO

                        Ho! czy to Horacy

Z tobą, Marcellu?

 

HORACY

                        Niby on.

 

BERNARDO

                        Witajcie.

 

HORACY

I cóż? Czy owa postać i tej nocy

Dała się widzieć?

 

BERNARDO

                        Ja nic nie widziałem.

 

MARCELLUS

Horacy mówi, że to przywidzenie.

I nie chce wierzyć wieści o tym strasznym,

Dwa razy przez nas widzianym zjawisku;

Uprosiłem go przeto, aby z nami

Przepędził część tej nocy dla sprawdzenia

Świadectwa naszych oczu i zbadania

Tego widziadła, jeżeli znów przyjdzie.

 

HORACY

Nic z tego; ręczę, że nie przyjdzie.

 

BERNARDO

                        Usiądź

I ścierp, że jeszcze raz zaszturmujemy

Do twego ucha, które tak jest mocno

Obwarowane przeciw opisowi

Tego, czegośmy przez dwie noce byli

Świadkami.

 

HORACY

                        Dobrze, usiądźmy; Bernardo!

Opowiedz, jak to było.

 

BERNARDO

                        Przeszłej nocy,

Gdy owa jasna gwiazda na zachodzie

Tę samą stronę nieba oświecała,

Gdzie teraz błyszczy, i zamkowy zegar

Bił pierwszą, Marcel i ja ujrzeliśmy…

 

MARCELLUS

Przestań; spojrzyjcie tam: nadchodzi znowu.

DUCH się ukazuje.

 

BERNARDO

Zupełnie postać nieboszczyka króla.

 

MARCELLUS

Horacy, przemów doń, uczony jesteś.

 

BERNARDO

Możeż być większe podobieństwo? powiedz.

 

HORACY

Prawda; słupieję z trwogi i zdumienia.

 

BERNARDO

Zdawałoby się, że chce, aby który

Z nas doń przemówił.

 

MARCELLUS

                        Przemów doń, Horacy.

 

HORACY

Ktoś ty, co nocnej pory nadużywasz

I śmiesz przywłaszczać sobie tę wspaniałą

Wojenną postać, którą pogrzebiony

Duński monarcha za życia przybierał?

Zaklinam cię na Boga: odpowiadaj.

 

MARCELLUS

To mu się nie podoba.

 

BERNARDO

                        Patrz, odchodzi.

 

HORACY

Stój! mów; zaklinam cię: mów.

DUCH znika.

 

MARCELLUS

                        Już go nie ma.

 

BERNARDO

I cóż, Horacy? Pobladłeś, drżysz cały.

Powieszże jeszcze, że to urojenie?

Co myślisz o tym?

 

HORACY

                        Bóg świadkiem, że nigdy

Nie byłbym temu wierzył, gdyby nie to

Tak jawne, dotykalne przeświadczenie

Własnych mych oczu.

 

MARCELLUS

                        Nie jestże to widmo

Podobne, powiedz, do zmarłego króla?

 

HORACY

Jak ty do siebie. Taką właśnie zbroję

Miał wtedy, kiedy Norweżczyka pobił:

Tak samo, pomnę, marszczył czoło wtedy,

Kiedy po bitwie zaciętej na lodach

Rozbił tabory Polaków. Rzecz dziwna!

 

MARCELLUS

Tak to dwa razy punkt o tejże samej

Godzinie przeszło marsowymi kroki

To widmo mimo naszych posterunków.

 

HORACY

Co by to w gruncie mogło znaczyć, nie wiem;

Atoli wedle kalibru i skali

Mojego sądu, jest to prognostykiem

Jakichś szczególnych wstrząśnień w naszym kraju.

 

MARCELLUS

Siądźcie i niech mi powie, kto świadomy,

Na co te ciągłe i tak ścisłe warty

Poddanych w kraju noc w noc niepokoją?

Na co to lanie dział i skupywanie

Po obcych targach narzędzi wojennych?

Ten ruch w warsztatach okrętowych, kędy

Trud robotnika nie zna odróżnienia

Między niedzielą a resztą tygodnia?

Co powoduje ten gwałtowny pośpiech,

Dający dniowi noc za towarzyszkę?

Objaśniż mi to kto?

 

HORACY

                        Ja ci objaśnię.

Przynajmniej wieści chodzą w taki sposób:

Ostatni duński monarcha, którego

Obraz dopiero co nam się ukazał,

Był, jak wiadomo, zmuszony do boju

Przez norweskiego króla, Fortynbrasa,

Zazdroszczącego mu jego potęgi.

Mężny nasz Hamlet (jako taki bowiem

Słynie w tej stronie znajomego świata)

Położył trupem tego Fortynbrasa,

Który na mocy aktu, pieczęciami

Zatwierdzonego i uświęconego

Wojennym prawem, był obowiązany

Części swych krajów ustąpić zwycięzcy,

Tak jak nawzajem nasz król, na zasadzie

Klauzuli tegoż samego układu,

Byłby był musiał odpowiednią porcję

Swych dzierżaw oddać na wieczne dziedzictwo

Fortynbrasowi, gdyby ten był przemógł.

Owóż syn tego, panie, Fortynbrasa,

Awanturniczym pobudzony szałem,

Zgromadził teraz zebraną po różnych

Kątach Norwegii, za strawę i jurgielt,

Tłuszczę bezdomnych wagabundów w celu,

Który bynajmniej nie trąci tchórzostwem,

A który, jak to nasz rząd odgaduje,

Nie na czym innym się zasadza, jeno

Na odebraniu nam siłą oręża

W drodze przemocy wyż rzeczonych krain,

Które utracił był jego poprzednik;

I to, jak mi się zdaje, jest przyczyną

Owych uzbrojeń, powodem czat naszych

I źródłem tego wrzenia w całym kraju.

 

BERNARDO

I ja tak samo sądzę; tym ci bardziej,

Że to zjawisko w wojennym przyborze

Odwiedza nasze czaty i przybiera

Na siebie postać nieboszczyka króla,

Który tych wojen był i jest sprężyną.

 

HORACY

Znak to dla oczu ducha płodny w groźbę.

Gdy Rzym na szczycie stał swojej potęgi,

Krótko przed śmiercią wielkiego Juliusza

Otworzyły się groby i umarli

Błądzili jęcząc po ulicach Rzymu;

Widziane były różne dziwowiska:

Jako to gwiazdy z ogonem, deszcz krwawy,

Plamy na słońcu i owa wilgotna

Gwiazda, rządząca państwami Neptuna,

Zmierzchła, jak gdyby na sąd ostateczny.

I otóż takie same poprzedniki

Smutnych wypadków, które jako gońce

Biegną przed losem albo są prologiem

Wróżb przyjść mających, nieba i podziemia

Zsyłają teraz i naszemu państwu.

DUCH powraca.

Patrzcie! znów idzie. Zastąpię mu drogę,

Choćbym miał zdrowiem przypłacić. Stój, maro!

Możesz–li wydać głos albo przynajmniej

Dźwięk jakikolwiek przystępny dla ucha:

To mów!

Jest–li czyn jaki do spełnienia, zdolny

Dopomóc tobie, a mnie przynieść zaszczyt:

To mów!

Masz–li świadomość losów tego kraju,

Które, wprzód znając, można by odwrócić:

To mów!

Albo–li może za życia pogrzebłeś

W nieprawy sposób zgromadzone skarby,

Za co wy, duchy, bywacie, jak mówią,

Skazane nieraz tułać się po śmierci.

Kur pieje.

Mów! Stój! Mów! — zabież mu drogę, Marcellu!

 

MARCELLUS

Mamże nań natrzeć halabardą?

 

HORACY

                        Natrzyj.

Jeśli nie stanie.

 

BERNARDO

                        Tu jest!

 

HORACY

                        Tu jest!

DUCH znika.

 

MARCELLUS

                        Zniknął.

Krzywdzim tę postać tak majestatyczną,

Chcąc ją przemocą zatrzymać; powietrze

Tylko chwytamy i czcza nasza groźba

Złośliwym tylko jest urągowiskiem.

 

BERNARDO

Chciał coś podobno mówić, gdy kur zapiał.

 

HORACY

Wtem nagle wzdrygnął się jak winowajca

Na głos strasznego apelu. Słyszałem,

Że kur, ten trębacz zwiastujący ranek,

Swoim donośnym, przeraźliwym głosem

Przebudza bóstwo dnia, i na to hasło

Wszelki duch, czy to błądzący na ziemi,

Czy w wodzie, w ogniu czy w powietrzu, śpiesznie

Wraca, skąd wyszedł; a że to jest prawdą,

Dowodem właśnie to, cośmy widzieli.

 

MARCELLUS

Zadrżał i rozwiał się, skoro kur zapiał,

Mówią, że ranny ten ptak w owej porze,

Kiedy święcimy narodzenie Pana,

Po całych nocach zwykł śpiewać i wtedy

Żaden duch nie śmie wyjść z swego siedliska:

Noce są zdrowe, gwiazdy nieszkodliwe,

Złe śpi, ustają czarodziejskie wpływy,

Tak święty jest ten czas i dobroczynny.

 

HORACY

Słyszałem i ja o tym i po części

Sam daję temu wiarę. Ale patrzcie,

Już dzień w różanym płaszczu strząsa rosę

Na owym wzgórku wschodnim. Zejdźmy z warty.

Moja zaś rada, abyśmy niezwłocznie

O tym, czegośmy tu świadkami byli,

Uwiadomili młodego Hamleta;

Bo prawie pewien jestem, że to widmo,

Milczące dla nas, przemówi do niego.

Czy się zgadzacie na to, co nam zrobić

Zarówno serce, jak powinność każe?

 

MARCELLUS

Jak najzupełniej, i wiem nawet, gdzie go

Na osobności zdybiemy dziś z rana.

Wychodzą.

 

SCENA DRUGA

Sala audiencjonalna w zamku.

KRÓL, KRÓLOWA, HAMLET, POLONIUSZ, LAERTES, WOLTYMAND, KORNELIUSZ, panowie i orszak.

 

KRÓL

Jakkolwiek świeżo tkwi w naszej pamięci

Zgon kochanego, drogiego naszego

Brata Hamleta, jakkolwiek by przeto

Sercu naszemu godziło się w ciężkim

Żalu pogrążyć, a całemu państwu

Zawrzeć się w jeden fałd kiru, o tyle

Jednak rozwaga czyni gwałt naturze,

Że pomnąc o nim nie zapominamy

O sobie samych. Dlatego — z zatrutą,

Że tak powiemy, od smutku radością,

Z pogodą w jednym, a łzą w drugim oku,

Z bukietem w ręku, a jękiem na ustach,

Na równi ważąc wesele i boleść —

Połączyliśmy się małżeńskim węzłem

Z tą niegdyś siostrą naszą, a następnie

Dziedziczką tego wojennego państwa.

Co wszakże czyniąc, nie postąpiliśmy

Wbrew światlejszemu waszemu uznaniu,

Które swobodnie objawione dało

Temu krokowi sankcje. Dzięki za to. —

A teraz wiedzcie, że młody Fortynbras,

Czyli to naszą lekceważąc wartość,

Czyli to sądząc, że z śmiercią drogiego

Brata naszego w królestwie tym znajdzie

Nieład i bezrząd, i na tym jedynie

Budując płonną nadzieję korzyści,

Nie zaniedbuje naglić nas przez posłów

O zwrot tych krain, które prawomocnie,

Za sprawą świętej pamięci Hamleta,

Brata naszego, z rąk jego rodzica

Przeszły na własność Danii. Tyle o nim.

Terazże o nas i o celu, w jakim

Tu się zeszliśmy. Wzywamy tym pismem

Stryja młodego Fortynbrasa, dzisiaj

Króla Norwegii, który, z sił opadły,

Obłożnie chory, może i nie słyszał

O tych zabiegach swojego synowca,

Aby powstrzymał go od dalszych kroków

W tej sprawie, aby mu wzbronił zbierania

Wojsk i zaciągów złożonych wszak z jego

Wiernych poddanych. Wam zaś, Korneliuszu

I Woltymandzie, poruczamy zanieść

To pismo, łącznie z pozdrowieniem naszym,

Władcy Norwegii, nie upoważniając

Was do wchodzenia z nim w nic więcej nad to,

Co treść powyższych słów naszych zakreśla.

Bywajcie nam więc zdrowi i niech pośpiech

Chwali gorliwość waszą.

 

KORNELIUSZ I WOLTYMAND

                        Jak we wszystkim,

Tak i w tym starać się będziem jej dowieść.

 

KRÓL

Nie wątpię o tym. Bywajcież nam zdrowi.

KORNELIUSZ i WOLTYMAND wychodzą.

Miałeś nas o coś prosić, Laertesie;

Jakiż jest przedmiot tej prośby? Mów śmiało.

Nie traci próżno słów, kto się udaje

Ze słusznym żądaniem do monarchy Danii.

Czegóż byś pragnął, czego bym nie gotów

Spełnić wprzód jeszcze, niżeliś zapragnął?

Głowa nie bliżej jest pokrewna sercu,

Ręka nie skorsza ku przysłudze ustom

Jak tron nasz ojcu twemu, Laertesie,

Czegóż więc żądasz?

 

LAERTES

                        Pozwolenia waszej

Królewskiej mości na powrót do Francji,

Skąd chętnie wprawdzie tu przybyłem, aby

Złożyć powinny hołd przy koronacji

Waszej królewskiej mości, ale teraz,

Gdym już dopełnił tego obowiązku,

Życzenia moje i myśli, wyznaję,

Ciągną mię znowu do Francji; ku czemu

O przychylenie się i przebaczenie

Kornie śmiem waszą królewską mość błagać.

 

KRÓL

Cóż na to ojciec waszmości? Przystajeż

Na to, Poloniuszu?

 

POLONIUSZ

                        Usilnymi prośby

Póty kołatał do mojego serca,

Ażem do życzeń jego mimochętnie

Przyłożył pieczęć zezwolenia. Racz mu

Wasza królewska mość nie bronić jechać.

 

KRÓL

Jedź więc, rozrządzaj według woli czasem

I łaską naszą. Do ciebie się teraz

Zwracam, kochany synowcze Hamlecie,

Synu mój.

 

HAMLET

na stronie

                        Trochę więcej niż synowcze,

A mniej niż synu.

 

KRÓL

                        Jakiż tego powód,

Że czarne chmury wciąż cię otaczają?

 

HAMLET

I owszem, panie, jestem wystawiony

Bardzo na słońce.

 

KRÓLOWA

                        Kochany Hamlecie,

Zrzuć tę ponurą barwę i przyjaźnie

Wypogodzonym okiem spójrz na Danię;

Przestań powieki ustawicznie spuszczać

W ziemię, o drogim ojcu rozmyślając.

Co żyje, musi umrzeć; dziś tu gości,

A jutro w progi przechodzi wieczności;

To pospolita rzecz.

 

HAMLET

                        W istocie, pani,

Zbyt pospolita.

 

KRÓLOWA

                        Gdy wszystkim jest wspólna,

Czemuż się tobie zdaje tak szczególna?

 

HAMLET

Zdaje się, pani! bynajmniej, jest raczej;

U mnie nic żadne „zdaje się” nie znaczy,

Niczym sam przez się ten oczom widzialny

Czarnej żałoby strój konwencjonalny;

Wietrzne z trudnością wydawane tchnienie,

Obficie z oczu ciekące strumienie,

Żałość na widok stawiana obliczem,

Miną, gestami — to wszystko jest niczem.

To tylko zdaje się, bo potajemnie

Można być obcym temu; ale we mnie

Jest coś, co w ramę oznak się nie mieści,

W tę larwę żalu, liberię boleści.

 

KRÓL

Godzien pochwały, Hamlecie, ten smutek,

Którym oddajesz cześć pamięci ojca;

Lecz wiedz, że ojciec twój miał także ojca

I że go także utracił tak samo

Jak tamten swego. Dobry syn powinien

Jakiś czas boleć po śmierci rodzica;

Lecz uporczywie trwać w utyskiwaniach

Jest to bezbożny okazywać upór,

Sprzeciwiający się wyrokom niebios;

Jest to niemęskie okazywać serce,

Niesforny umysł i płochą rozwagę.

Bo skoro wiemy, że coś jest zwyczajnym,

Jak każda inna rzecz najpowszedniejsza,

Na cóż, stawiając opór konieczności,

Brać to do serca? Wstydź się, jest to grzechem

Przeciw naturze, przeciw niebu, przeciw

Zmarłemu nawet; jest to na ostatek

Wbrew rozumowi, który od skonania

Pierwszego z ludzi aż do śmierci tego,

Którego świeżą opłakujem stratę,

Ciągle i ciągle woła: Tak być musi!

Rzuć więc, prosimy cię, te płonne żale

I pomnij, że masz w nas drugiego ojca,

Niechaj się dowie świat, żeś ty najbliższym

Naszego tronu i naszego serca;

Co się zaś tyczy twojego zamiaru

Wrócenia nazad do szkół wittenberskich

Jest on życzeniom naszym wręcz przeciwny;

Przeto wzywamy cię, abyś się zgodził

Na pozostanie tu pod czułą pieczą

Naszego oka, jako nasz najmilszy

Dworzanin, krewny i syn.

 

KRÓLOWA

                        O, Hamlecie,

Nie daj się matce prosić nadaremnie;

Pozostań z nami, porzuć myśl jechania

Do Wittenbergi.

 

HAMLET

                        Ze wszystkich sił moich

Będę–ć posłusznym, pani.

 

KRÓL

                        To mi piękna,

Co się nazywa, synowska odpowiedź!

Pójdź, ukochana żono, ta uprzejma,

Nieprzymuszona powolność Hamleta

Rozpromieniła mi serce; dlatego

Każdy wzniesiony dziś na zamku toast

Moździerze wzbiją w obłoki i niebo,

Wtórząc radosnym królewskim wiwatom,

Odpowie ziemi równym grzmotem. Idźmy.

KRÓL, KRÓLOWA i wszyscy prócz HAMLETA wychodzą.

 

HAMLET

Bogdaj to trwałe, zbyt wytrwałe ciało

Stopniało, w lotną parę się rozwiało!

Lub bogdaj Ten, tam w niebie, nie był karą

Zagroził samobójcy! Boże! Boże!

Jak nudnym, nędznym, lichym i jałowym

Zda mi się cały obrót tego świata!

To nie pielony ogród, samym tylko

Bujnie krzewiącym się chwastem porosły.

O wstydzie! że też mogło przyjść do tego!

Parę miesięcy dopiero, jak umarł!

Nie, nie, i tego nie ma — taki dobry,

Taki anielski król, naprzeciw tego

Istny Hyperion naprzeciw satyra;

A tak do matki mojej przywiązany,

Że nie mógł ścierpieć nawet, aby lada

Przyostry powiew dotknął się jej twarzy.

Ona zaś — trzebaż, abym to pamiętał! —

Wieszała mu się u szyi tak chciwie,

Jakby w niej rosła żądza pieszczot w miarę

Zaspokajania jej. I w miesiąc potem…

O, precz z tą myślą!… Słabości, nazwisko

Twoje: kobieta. — W jeden marny miesiąc,

Nim jeszcze zdarła te trzewiki, w których

Szła za biednego mego ojca ciałem,

Zalana łzami jako Niobe — patrzcie! —

Boże mój! zwierzę, bezrozumne zwierzę

Dłużej by czuło żal — zostaje żoną

Mojego stryja, brata mego ojca,

Lecz który tak jest do brata podobny

Jak ja do Herkulesa. W jeden miesiąc,

Nim jeszcze słony osad łez nieszczerych

Z zaczerwienionych powiek jej ustąpił,

Została żoną innego! Tak prędko,

Tak lekko skoczyć w kazirodne łoże!

Nie jest to dobrym ani wyjść nie może

Na dobre. Ale pękaj, serce moje,

Bo usta milczeć muszą.

HORACY, BERNARDO i MARCELLUS wchodzą.

 

HORACY

Przyjm pozdrowienie nasze, drogi książę.

 

HAMLET

Miło mi widzieć panów w dobrym zdrowiu.

Wszak to Horacy! albo zapomniałem,

Jak się sam zowię.

 

HORACY

                        Ten sam i jak zawsze

Królewiczowskiej mości biedny sługa.

 

HAMLET

Dobry przyjaciel raczej; weź to miano,

A mnie daj tamto. Cóż cię z Wittenbergi

Sprowadza? — Wszak to Marcellus?

 

MARCELLUS

                        Tak, panie.

 

HAMLET

Bardzom rad widzieć pana. Dobry wieczór.

Ale na serio, powiedz mi, Horacy,

Co cię przywiodło z Wittenbergi?

 

HORACY

                        Skłonność

Do próżniackiego życia, mości książę.

 

HAMLET

Tego by nie śmiał mi powiedzieć nawet

Twój nieprzyjaciel i sam też źle czynisz,

Chcąc ucho moje przymusić do wiary

W własne zeznanie twoje przeciw tobie.

Wiem, żeś nie próżniak; jakiż więc być może

Cel przebywania twego w Elzynorze?

Nauczysz się tu pić tęgo.

 

HORACY

                        Przybyłem

Na pogrzeb ojca twego, mości książę.

 

HAMLET

Nie żartuj ze mnie, szkolny towarzyszu;

Przybyłeś raczej na ślub matki mojej.

 

HORACY

W istocie, prędko nastąpił po tamtym.

 

HAMLET

Oszczędność, bracie, oszczędność! Przygrzane

Resztki przysmaków z pogrzebowej stypy

Dały traktament na ucztę weselną.

O mój Horacy, wolałbym był ujrzeć

Najzawziętszego mego wroga w niebie

Niż dożyć tego dnia. Mój biedny ojciec!…

Zda mi się, że go widzę.

 

HORACY

                        Gdzie?!

 

HAMLET

                        Przed duszy

Mojej oczyma.

 

HORACY

                        Widziałem go niegdyś;

Był to król, jakich mało.

 

HAMLET

                        Człowiek, powiedz;

Chociażby wszystko w tym fałszywym świecie

Było tym, czym się na pozór wydaje,

Jeszcze by drugi taki się nie znalazł.

 

HORACY

Zda mi się, że go widziałem tej nocy.

 

HAMLET

Widziałeś? kogo?

 

HORACY

                        Króla, ojca waszej

Książęcej mości.

 

HAMLET

                        Króla? mego ojca?!

 

HORACY

Zawieś na chwilę zdumienie, o panie,

I bacznym uchem racz wysłuchać tego

Nadzwyczajnego doniesienia, które,

Zgodnie z świadectwem tych dwóch zacnych ludzi,

Mam ci uczynić.

 

HAMLET

                        Mów, na miłość boską!

 

HORACY

Przez dwie już noce po sobie idące,

Wśród głuchej ciszy północnej, ciż sami

Oficerowie, Marcel i Bernardo,

Straż odbywając przy zamku, miewają

Następujące widzenie:

Postać podobna do świętej pamięci

Ojca twojego, panie, uzbrojona

Jak najkompletniej od stóp aż do głowy,

Staje przed nimi, uroczystym krokiem

Przechodzi mimo, z wolna i poważnie;

Trzykroć przeciąga przed ich zdumiałymi

I struchlałymi oczyma tak blisko,

Że ich nieledwie buławą dotyka;

Oni zaś stoją jak wryci i, jakby

Zgalareceni przerażeniem, nie śmią

Przemówić do niej ani słowa. Mając

Wieść o tym sobie przez nich udzieloną

Jak najtajemniej, udałem się z nimi

Następnej nocy samotrzeć na wartę;

I rzeczywiście o tym samym czasie,

W taki sam sposób, co do joty zgodnie

Z przywiedzionymi szczegółami, przyszło

Widziadło. Znałem ojca twego, panie:

Te ręce mniej są do siebie podobne.

 

HAMLET

Gdzie się to działo?

 

HORACY

                        Na tarasie, panie.

 

HAMLET

Nie przemówiłżeś do tego zjawiska?

 

HORACY

I owszem, ale żadnej odpowiedzi

Nie otrzymałem. Raz tylko podniosło

Głowę i zdało się chcieć coś powiedzieć;

Ale w tej chwili zapiał kur poranny,

Na głos którego zerwało się nagle

I znikło nam sprzed oczu.

 

HAMLET

                        Osobliwe!

 

HORACY

Jak żyw tu stoję, mości książę, jest to

Rzetelna prawda i mieliśmy sobie

Za obowiązek donieść o tym waszej

Książęcej mości.

 

HAMLET

                        Zaprawdę, to widmo

Niespokojności mię nabawia. Macież

Tej nocy wartę?

 

 

WSZYSCY TRZEJ

                        Mamy, mości książę.

 

HAMLET

Było więc uzbrojone?

 

WSZYSCY TRZEJ

                        Tak jest, panie.

 

HAMLET

Od stóp do głowy?

 

WSZYSCY TRZEJ

                        Od czaszki do kostek.

 

HAMLET

Nie widzieliście więc jego oblicza?

 

HORACY

I owszem: miało przyłbicę wzniesioną.

 

HAMLET

Groźnież na twarzy wyglądało?

 

HORACY

                        Smutno

Bardziej niż gniewnie.

 

HAMLET

                        Blado czy rumiano?

 

HORACY

O, bardzo blado.

 

HAMLET

                        I wzrok w was wlepiało?

 

HORACY

Nieporuszenie.

 

HAMLET

                        Szkoda, żem tam nie był.

 

HORACY

Byłbyś był, panie, osłupiał.

 

HAMLET

                        Być może,

Być może. Długoż bawiło?

 

HORACY

                        Tak długo,

Jak długo by ktoś przy średnim pośpiechu

Sto musiał liczyć.

 

MARCELLUS I BERNARDO

                        O, dłużej.

 

HORACY

                        Nie wtedy,

Kiedy ja byłem.

 

HAMLET

                        Siwąż miało brodę?

 

HORACY

Zupełnie taką, jaką u zmarłego

Króla widziałem: czarną, posrebrzoną.

 

HAMLET

Będę dziś z wami na warcie: być może,

Iż przyjdzie znowu.

 

HORACY

                        Przyjdzie niezawodnie.

 

HAMLET

Skoro przybiera postać mego ojca,

Muszę z nim mówić, choćby całe piekło,

Rozwarłszy paszczę, milczeć mi kazało.

Co do was, moi panowie, jeśliście

Tę okoliczność dotąd zataili,

Trzymajcież ją i nadal pod zamknięciem,

I co bądź zdarzy się tej nocy, bierzcie

Wszystko na rozum, ale nie na język;

Nagrodzę wam tę dobroć. Bądźcie zdrowi.

Pomiędzy jedenastą a dwunastą

Zejdziem się na tarasie.

 

WSZYSCY TRZEJ

                        Słudzy waszej

Książęcej mości.

 

HAMLET

                        Bądźcie przyjaciółmi,

Tak jak ja jestem waszym. Do widzenia.

HORACY, MARCELLUS, BERNARDO wychodzą.

Duch mego ojca! uzbrojony! Coś tu

Złego się święci, coś tu krzywo idzie,

Oby już była noc! tymczasem jednak

Milcz, serce moje! Zbrodnie i spod ziemi

Wychodzą, aby stać się widomemi.

wychodzi

 

SCENA TRZECIA

Pokój w domu POLONIUSZA.

LAERTES i OFELIA.

 

LAERTES

Już rzeczy moje zniesione na pokład;

Bądź zdrowa, siostro; a gdy wiatr przyjaźnie

Zadmie od brzegu i który z okrętów

Zdejmie kotwicę, nie zasypiaj wtedy,

Lecz donoś mi o sobie.

 

OFELIA

                        Wątpisz o tym?

 

LAERTES

Co się zaś tyczy Hamleta i pustych

Jego zalotów, uważaj je jako

Mamiący pozór, kaprys krwi gorącej;

Jako fiołek młodocianej wiosny,

Wczesny, lecz wątły, luby, lecz nietrwały,

Woń, kilka tylko chwil upajającą,

Nic więcej.

 

OFELIA

                        Więcej nic?

 

LAERTES

                        Nie myśl inaczej.

Natura ludzka, kiedy się rozwija,

Nie tylko rośnie co do form zewnętrznych;

Jak w budującej się świątyni — służba

Duszy i ducha zwiększa się w niej także.

Być może, iż on ciebie teraz kocha,

Że czystość jego chęci jest bez plamy;

Ale zważywszy jego stopień, pomnij,

Że jego wola nie jest jego własną.

On sam jest rodu swego niewolnikiem;

Nie może, jako podrzędni, wybierać

Dla siebie tylko, od jego wyboru

Zależy bowiem bezpieczeństwo, dobro

Całego państwa; przeto też i jego

Wybór koniecznie musi być zależny

Od życzeń i od przyzwolenia tego

Wielkiego ciała, którego jest głową.

Jeżeli zatem mówi, że cię kocha,

Rozwadze twojej przystoi mu wierzyć

O tyle tylko, o ile on zgodnie

Ze stanowiskiem przez się zajmowanym

Będzie mógł słowa swojego dotrzymać,

To jest, o ile powszechny głos Danii

Przystanie na to. Uważ, jaka hańba

Grozi twej sławie, jeśli łatwowiernie

Poszeptom jego podasz ucho, serce

Sobie uwięzisz i skarb niewinności

Otworzysz jego zapędom bez wodzy.

Strzeż się, Ofelio, strzeż się, luba siostro;

I stój w odwodzie twej skłonności, z dala

Od niebezpieczestw i napaści pokus.

Wstydliwe dziewczę za wiele już waży,

Gdy przed księżycem wdzięki swe odsłania;

Na samą cnotę pada rdza obmowy;

Robak zbyt często toczy dzieci wiosny,

Nim jeszcze pączki zdążyły otworzyć;

I kiedy rosa wilży młodość hożą,

Wpływy złośliwych miazm najbardziej grożą.

Strzeż się więc; tarczą najlepszą w tej próbie

Niedowierzanie, nawet samej sobie.

 

OFELIA

Treść tej nauki postawię na straży

Mojego serca. Nie idź jednak, bracie,

Za śladem owych fałszywych doradców,

Którzy nam stromą i ciernistą ścieżkę

Cnoty wskazują, a sami tymczasem

Kroczą kwiecistym szlakiem błędów, własnych

Rad niepamiętni.

 

LAERTES

                        Bądź o mnie spokojna

I bądź mi zdrowa. Lecz oto nasz ojciec.

POLONIUS wchodzi.

Podwójne błogosławieństwo, podwójne

Szczęście przynosi: szczęśliwe spotkanie,

Które mi zdarza sposobność ku temu.

 

POLONIUSZ

Laertes jeszcze tu? Dalej na okręt!

Wiatr wzdyma żagle, czekają na ciebie,

Raz jeszcze daję ci błogosławieństwo

Na drogę.

kładzie rękę na głowę synowi

                        Weź je i wraź sobie w pamięć

Tych kilka przestróg: Nie bądź skorym myśli

Wprowadzać w słowa, a zamiarów w czyny.

Bądź popularnym, ale nigdy gminnym.

Przyjaciół, których doświadczysz, a których

Wybór okaże się być ciebie godnym,

Przykuj do siebie żelaznymi klamry,

Ale nie plugaw sobie rąk uściskiem

Dłoni pierwszego lepszego socjusza.

Strzeż się zatargów, jeśli zaś w nie zajdziesz,

Tak się w nich znajduj, aby twój przeciwnik

Nadal się ciebie strzec musiał. Miej zawżdy

Ucho otworem, ale rzadko kiedy

Otwieraj usta. Chwytaj zdania drugich,

Ale sąd własny zatrzymuj przy sobie.

Noś się kosztownie, o ile ci na to

Mieszek pozwoli, ale bez przesady;

Wytwornie, ale nie wybrednie; często

Bowiem ubranie zdradza grunt człowieka

I pod tym względem Francuzi szczególniej

Są pełni taktu. Nie pożyczaj drugim

Ani od drugich; bo pożyczkę daną

Tracim najczęściej razem z przyjacielem,

A braną psujem rząd potrzebny w domu.

Słowem, rzetelnym bądź sam względem siebie,

A jako po dniu noc z porządku idzie,

Tak za tym pójdzie, że i względem drugich

Będziesz rzetelnym. Bądź zdrów, niech cię moje

Błogosławieństwo utwierdzi w tej mierze.

 

LAERTES

Z pokorą żegnam cię, ojcze i panie.

 

POLONIUSZ

Idź już; czas nagli, wszystko w pogotowiu.

 

LAERTES

Bądź zdrowa, siostro, i pamiętaj na to,

Com ci powiedział.

 

OFELIA

                        Zamknęłam to w sercu,

A ty masz klucz do niego.

 

LAERTES

                        Bądź mi zdrowa.

wychodzi

 

POLONIUSZ

Cóż to on tobie powiedział, Ofelio?

 

OFELIA

Coś, co tyczyło się księcia Hamleta.

 

POLONIUSZ

W porę mi o tym wspominasz. Słyszałem,

Że on cię często nawiedzał w tych czasach

I że znajdował z twojej strony przystęp

Łatwy i chętny. Jeżeli tak było

(A udzielono mi o tym wiadomość

Jako przestrogę), muszę ci powiedzieć,

Że się nie cenisz tak, jakby przystało

Dbałej o sławę córce Poloniusza.

Jakież wy macie stosunki? Mów prawdę.

 

OFELIA

Oświadczył mi się, ojcze, z swą skłonnością.

 

POLONIUSZ

Z skłonnością? Hm, hm! Mówisz jak dzierlatka

Niedoświadczona w rzeczach niebezpiecznych.

Wierzysz–li tym tak zwanym oświadczeniom?

 

OFELIA

Nie wiem, co myśleć mam, mój ojcze.

 

POLONIUSZ

                        Nie wiesz?

To ja ci powiem: Masz myśleć, żeś dziecko,

Gdy oświadczenia te bez poświadczenia

Rozsądku bierzesz za dobrą monetę.

Nie radzę ci się z nim świadczyć, inaczej

(Że tej igraszki słów jeszcze użyję)

Doświadczysz następstw niedobrych.

 

OFELIA

                        Wynurzał

Mi swoją miłość bardzo obyczajnie.

 

POLONIUSZ

Tak, tak, bo czynić to jest obyczajem.

 

OFELIA

I słowa swoje stwierdził najświętszymi,

Jakie być mogą, przysięgami.

 

POLONIUSZ

                        Plewy

Na młode wróble! Wiem ja, gdy krew kipi,

Jak wtedy dusza hojną jest w kładzeniu

Przysiąg na usta. Nie bierz tych wybuchów

Za ogień, więcej z nich światła niż ciepła,

A i to światło gaśnie w oka mgnieniu.

Bądź odtąd trochę skąpsza w przystępności

I więcej sobie waż rozmowę swoją

Niż wyzywanie drugich do rozmowy.

Co się zaś księcia Hamleta dotyczy,

Bacz na to, że on jeszcze młodzieniaszek

I że mu więcej jest wolno, niż tobie

Może być wolno kiedykolwiek. Słowem,

Nie ufaj jego przysięgom, bo one

Są jak kuglarze, czym innym, niż szaty

Ich pokazują: orędownicami

Bezbożnych chuci, biorącymi pozór

Świętości, aby tym łacniej usidlić

Naiwne serca. Krótko mówiąc, nie chcę,

Abyś od dziś dnia czas swój marnowała

Na zadawanie się z księciem Hamletem.

Pamiętaj, nie chcę tego. Możesz odejść.

 

OFELIA

Będę–ć posłuszną, panie.

Wychodzą.

 

SCENA CZWARTA

Taras zamkowy.

Wchodzą HAMLET, HORACY i MARCELLUS. 

 

HAMLET

Ostry wiatr wieje; przejmujące zimno.

 

HORACY

W istocie: bardzo szczypiące powietrze.

 

HAMLET

Która godzina?

 

HORACY

                        Dwunasta dochodzi.

 

MARCELLUS

Dwunasta biła już.

 

HORACY

                        Już? Nie słyszałem.

Zbliża się zatem czas, o którym widmo

Zwykło się jawić.

Odgłos trąb i wystrzałów za sceną.

                        Co to znaczy, panie?

 

HAMLET

To znaczy, że król czuwa z czarą w ręku,

Zgraję opilców dworskich przepijając;

Każdy zaś taki sygnał trąb i kotłów

Jest triumfalnym hasłem nowej miary

Przezeń spełnionej.

 

HORACY

                        Czy to taki zwyczaj?

 

HAMLET

Zwyczaj zaiste; moim jednak zdaniem,

Lubom tu zrodzon i z tym oswojony,

Chlubniej byłoby taki zwyczaj łamać

Niż zachowywać. Te biby na zabój

W pośmiech i wzgardę tylko nas podają

U innych ludów: beczkami nas mienią

I trzodzie chlewnej właściwy przydomek

Hańbi nazwisko nasze. W rzeczy samej,

Choćbyśmy zresztą byli bez zarzutu,

To jedno już by starło z naszych czynów

Zaszczytną cechę ich wnętrznej wartości.

I pojedynczym ludziom się to zdarza:

Niejeden skutkiem naturalnych przywar —

Czyli to rodu (czemu nic nie winien,

Bo któż obiera sobie pochodzenie),

Czy to jakiegoś krwi usposobienia,

Które częstokroć rwie tamy rozumu,

Czy to nałogu przeciwnego formom

Przyzwoitości — niejeden, powiadam,

Upośledzony w taki sposób jaką

Szczególną wadą, bądź to organicznie,

Bądź przypadkowo — choćby jego cnoty

Były skądinąd jako kryształ czyste

I mnogie, jako być mogą w człowieku —

Tą jedną skazą zarażony będzie

W opinii ludzi. Jedna drachma złego

Niweczy wszelkie szlachetne pierwiastki.

DUCH wchodzi.

 

HORACY

Widzisz go, panie.

 

HAMLET

                        Aniołowie Pana

Zastępów, miejcie mię w swojej opiece!

Błogosławionyś ty czy potępiony,

Tchniesz–li tchem niebios czy wyziewem piekieł.

Masz–li zamiary zgubne czy przyjazne,

Przychodzisz w takiej postaci, że muszę

Wydobyć z ciebie głos. Hamlecie, królu,

Ojcze mój, władco Danii, odpowiadaj!

Nie pozostawiaj mię w nieświadomości;

Powiedz, dlaczego święte kości twoje,

Na wieki w trumnie złożone, przebiły

Śmiertelny całun; dlaczego grobowiec,

W który widzielim cię zstępującego,

Podniósł swe ciężkie marmurowe wieko,

Żeby cię zwrócić ziemi? Co to znaczy?

Że ty, trup, znowu w kompletnym rynsztunku

Podksiężycowy ten padół odwiedzasz,

Czyniąc noc straszną i nas, niedołężnych

Synów tej ziemi, wstrząsając myślami,

Przechodzącymi metę naszych pojęć?

O, powiedz, co to jest! Co za cel tego?

Czego chcesz od nas?

 

HORACY

                        Daje ci znak, panie,

Abyś z nim poszedł, jakby chciał sam na sam

Pomówić z tobą.

 

MARCELLUS

                        Jak uprzejmym gestem

Wzywa cię, panie, w ustronniejsze miejsce.

Nie idź z nim jednak.

 

HORACY

                        Nie chodź, mości książę.

 

HAMLET

Chce ze mną mówić: pójdę.

 

HORACY

                        Nie czyń tego,

Łaskawy panie.

 

HAMLET

                        Czegóż bym się lękał?

To życie szpilki złamanej niewarte,

A dusza moja, jak on, nieśmiertelna.

Patrz, znowu na mnie kiwa… Pójdę za nim.

 

HORACY

A gdyby on cię zaprowadził, panie,

Nad przepaść, na brzeg owej groźnej skały,

Która się stromo spuszcza w morską otchłań,

I tam przedzierzgnął się w inne postacie,

Jeszcze straszniejsze, które by ci mogły

Odjąć, o panie, przytomność umysłu

I w obłąkanie cię wprawić? Zważ tylko!

Już samo tamto miejsce bez żadnego

Innego wpływu budzi rozpaczliwe

Usposobienie w każdym, kto spostrzeże

Morze na tyle sążni tuż pod sobą

I słyszy jego huk.

 

HAMLET

                        Wciąż na mnie kiwa.

Idź już, idź; pójdę z tobą.

 

MARCELLUS

                        Zostań, panie.

 

HAMLET

Puśćcie mnie!

 

HORACY

                        Wstrzymaj się, panie, pozostań!

 

HAMLET

Los mój mnie woła i najmniejszą żyłkę

Mojego ciała czyni tak potężną

Jak najsilniejszy nerw lwa nemejskiego.

DUCH nie przestaje kiwać.

Ciągle mnie wzywa! Puśćcie mnie!

wyrywając się

                        Na Boga!

W upiora zmienię tego, co mnie dłużej

Wstrzymywać będzie. — Idź, śpieszę za tobą.

DUCH i HAMLET wychodzą.

 

HORACY

Imaginacja w szał go wprawia.

 

MARCELLUS

                        Idźmy

W trop za nim; tu nie w porę posłuszeństwo.

 

HORACY

Idźmy. Na czymże się to skończy?

 

MARCELLUS

                        Widno

Jest coś chorobliwego w państwie duńskim.

 

HORACY

Niebo zaradzi temu.

 

MARCELLUS

                        Spieszmy za nim.

Wychodzą.

 

SCENA PIĄTA

Oddalona część tarasu.

Wchodzą Duch i Hamlet.

 

HAMLET

Gdzie mnie prowadzisz? Mów; nie pójdę dalej.

 

DUCH

Słuchaj mnie.

 

HAMLET

                        Słucham.

 

DUCH

                        Zbliża się godzina,

O której w srogie, siarczyste płomienie

Muszę powrócić znowu.

 

HAMLET

                        Biedny duchu!

 

DUCH

Nie lituj się nade mną, ale bacznym

Uchem ogarnij to, co ci mam odkryć.

 

HAMLET

Mów, powinnością moją słuchać ciebie.

 

DUCH

Jak niemniej zemścić się, gdy mnie wysłuchasz.

 

HAMLET

Zemścić się?

 

DUCH

                        Jestem duchem twego ojca,

Skazanym tułać się nocą po świecie,

A przez dzień jęczeć w ogniu, póki wszystek

Kał popełnionych za żywota grzechów

Nie wypali się we mnie. Gdybym miejsca

Mojej pokuty sekret mógł wyjawić,

Takie bym rzeczy ci opisał, których

Najmniejszy szczegół rozdarłby ci duszę,

Młodą krew twoją zmroził, oczy twoje

Jak gwiazdy z posad wydobył, zwinięte,

Gładkie kędziory twoje wyprostował

Tak, że ich każdy włos stanąłby dębem

Jako na jeżu kolce; ale takich

Podań nie znosi ludzkie ucho. Słuchaj,

O, słuchaj, słuchaj, jeśli choć cokolwiek

Kochałeś twego ojca.

 

HAMLET

                        Przebóg!

 

DUCH

                        Pomścij

Śmierć jego, dzieło ohydnego mordu!

 

HAMLET

Mordu?

 

DUCH

                        Tak, mordu; wszelki mord ohydny,

Lecz ten był nadzwyczajny, niesłychany.

 

HAMLET

Dlaboga, wymień go, wymień czym prędzej,

Abym na skrzydłach chyżych jak modlitwa

Lub myśl kochanka podążył ku zemście.

 

DUCH

Zdajesz się pełen dobrych chęci, byłbyś

Też nikczemniejszy niż najlichsze ziele,

Wegetujące nad brzegami Lety,

Gdybyś pozostał na to obojętny.

Słuchaj więc, słuchaj, Hamlecie. Puszczono

Rozgłos, że podczas mego snu w ogrodzie

Wąż mnie ukąsił; takim to skłamanym

Powodem śmierci mej zwiedziono Danię;

Dowiedz się bowiem, szlachetny młodzieńcze,

Że ów wąż, który zabił twego ojca,

Nosi dziś jego koronę.

 

HAMLET

                        O nieba!

Stryj! Nie zawiodły mnie przeczucia moje.

 

DUCH

Ten to bezwstydny, cudzołożny potwór

Zdradnymi dary, czarami wymowy

(Przeklęte dary, przeklęta wymowa,

Która tak może złudzić!) ku sromocie

Potrafił skłonić wolę mojej niby

Cnotliwej żony. O Hamlecie! cóż to

Był za upadek! Ode mnie, którego

Miłość statecznie chodziła dłoń w dłoni

Z ślubną przysięgą, w objęcia nędznika,

Którego dary przyrodzone były

Naprzeciw moich tak liche!

Lecz jako cnota pozostaje czystą,

Choćby ją sprośność w postaci niebianki

Usiłowała skusić, tak zła żądza,

Choćby ją łączył ślub z aniołem nawet,

Prędko uprzykrzy sobie święte łoże

I rzuci się na barłóg.

Ale dość tego! Już powietrze ranne

Czuć mi się daje; muszę kończyć: kiedym

Raz po południu jak zwykle w ogrodzie

Bezpiecznie zasnął, wkradł się stryj twój z flaszką

Zawierającą blekotowe krople

I wlał mi w ucho ten zabójczy rozczyn,

Którego siła tak jest nieprzyjazna

Ludzkiej naturze, że jak żywe srebro

Przebiega nagle wszystkie drogi, wszystkie

Kanały ciała i jako sok kwaśny

Wlany do mleka ścina wnet i zgęszcza

Wszystką krew zdrową. Tak było i z moją;

I wraz plugawy trąd, jak u Łazarza,

Wystąpił na mnie i brzydką skorupą

Pokrył mi całe ciało.

Tak to śpiąc, ręką brata pozbawiony

Zostałem życia, berła i małżonki,

Skoszony w samym kwiecie moich grzechów:

Bez namaszczenia, bez przygotowania,

Bez porachunku z sobą wyprawiony

Zdać porachunek z win jeszcze nie zmytych.

O, to okropne! okropne! okropne!

Masz–li iskierkę czucia, nie ścierp tego;

Nie pozwól, aby łoże władców Danii

Było ohydnym gniazdem wszeteczeństwa.

Jakkolwiek jednak czyn ten pomścić zechcesz,

Nie kalaj swojej duszy, nie czyń przeciw

Matce zamachów; pozostaw ją niebu

I owym cierniom, które w głębi łona

Występnych siedzą; zrobią one swoje.

Bądź zdrów, świecący robaczek oznajmia,

Że ranek już jest bliski; wątłe bowiem

Światełko jego znacznie już pobladło;

Żegnam cię, żegnam cię; pamiętaj o mnie.

znika

 

HAMLET

O wy niebieskie potęgi! O ziemio!

Cóż więcej? Mamże piekło jeszcze wezwać?

Nie, o nie! Krzep się, krzep się, serce moje!

Prężcie się nerwy! Pamiętać o tobie?

O biedny duchu, stanie ci się zadość.

Dopóki tylko w tej znękanej głowie

Pamięć żyć będzie. Pamiętać o tobie?

Wraz pamięć moja z tablic swych wykreśli

Wszelkie powszednie, tuzinkowe myśli;

Książkową mądrość, obrazy, wrażenia,

Płody młodości lub zastanowienia,

Wszystko, co związek ma z przyszłym mym bytem;

To, coś mi zlecił, to tylko wyrytem

W księdze mojego mózgu pozostanie;

Tak mi dopomóż, wiekuisty Panie!

O wiarołomna niewiasto! O łotrze,

Uśmiechający się, bezczelny łotrze!

Muszę to sobie zapisać, że można

Nosić na ustach uśmiech i być łotrem —

W Danii przynajmniej

wyjmuje pugilares i zapisuje

                        Tak; siedź tu, stryjaszku,

Terazże, duszo moja, pilnuj hasła,

A tym jest: Żegnam cię, pamiętaj o mnie!

Przysiągłem mu być wiernym.

 

HORACY

za sceną

                        Królewiczu!

 

MARCELLUS

podobnież

Książę Hamlecie!

 

HORACY

                        Chroń go, Panie!

 

HAMLET

                        Amen!

 

MARCELLUS

Hop, hop, hop, mości książę!

 

HAMLET

                        Hop, hop, chłopcze!

Tu, tu, mój ptaszku!

HORACY i MARCELLUS wchodzą.

 

HORACY

                        I cóż?

 

MARCELLUS

                        I cóż, panie?

 

HAMLET

Dziwy!

 

HORACY

                        Opowiedz nam to, panie.

 

HAMLET

                        Właśnie!

Żebyście potem roztrąbili.

 

HORACY

                        Jaż bym

Mógł to uczynić?

 

MARCELLUS

                        O, ani ja pewnie!

 

HAMLET

Cóż wy powiecie na to? Któż by sądził?

Ale będziecie milczeć?

 

HORACY I MARCELLUS

                        Jak Bóg w niebie!

 

HAMLET

Nie ma na całą Danię nikczemnika,

Który by nie był kompletnym ladaco.

 

HORACY

Do objawienia nam tego nie trzeba,

Żeby aż duchy wychodziły z grobów.

 

HAMLET

W istocie, macie słuszność. Owóż tedy

Nie pozostaje nam teraz nic więcej,

Jeno bez żadnych dalszych korowodów

Uścisnąć sobie dłonie i pójść z Bogiem.

Wy idźcie, gdzie wam każe iść interes

Lub skłonność — każdy bowiem na tym świecie

Ma jakąś skłonność lub interes; ja zaś

W prostocie mojej pójdę się pomodlić.

 

HORACY

To są czcze tylko słowa, mości książę.

 

HAMLET

Przykro mi, żeście obrażeni; z serca

W istocie, z serca przykro.

 

HORACY

                        Mości książę,

Nie ma tu żadnej obrazy.

 

HAMLET

                        I owszem.

Zaprawdę mówię wam, jest tu obraza,

I wielka. Co się tyczy tego ducha,

Jest to duch dobry; poprzestańcie na tym;

Co zaś pomiędzy nim a mną tu zaszło,

Ciekawość swoją w tej mierze przytłumcie

Całą możliwą dozą rezygnacji.

A teraz, moi mili przyjaciele,

W imię przyjaźni, w imię koleżeństwa,

Zróbcie mi jedną grzeczność.

 

HORACY

                        Jaką, panie?

 

HAMLET

Nie mówcie, coście widzieli tej nocy.

 

HORACY I MARCELLUS

Nie powiem, panie.

 

HAMLET

                        Przysiążcie mi na to.

 

HORACY

Na honor, nic nie powiem.

 

MARCELLUS

                        I ja także,

Na honor.

 

HAMLET

                        Na ten miecz raczej przysiążcie.

 

MARCELLUS

Jużeśmy, panie, przysięgli.

 

HAMLET

                        Przysiążcie

Na ten miecz, na ten miecz, mówię.

 

DUCH

spod ziemi

                        Przysiążcie!

 

HAMLET

Ha, to ty! Stamtąd odzywasz się, stary?

Słyszycie tego kipra tam w piwnicy?

Przysiążcież!

 

HORACY

                        Na cóż mamy przysiąc, panie?

 

HAMLET

Że o tym, coście widzieli, nikomu

Nigdy a nigdy nie powiecie słowa.

Przysiążcież na ten miecz!

 

DUCH

spod ziemi

                        Przysiążcie!

HAMLET

                        Znowu?

Hic et ubique? Odmieńmy więc miejsce.

Pójdźcie tu, moi panowie, połóżcie

Na moim mieczu palce i przysiążcie,

Że o tym, coście słyszeli, nikomu

Nic nie powiecie.

 

DUCH

spod ziemi

                        Przysiążcie!

 

HAMLET

                        Ha, krecie!

Tak prędko umiesz szybować pod ziemią?

Wyborny z ciebie minier! No, panowie.

 

HORACY

Na Boga, to są rzeczy niepojęte!

 

HAMLET

Chciałżebyś wszystko pojąć? O Horacy,

Więcej jest rzeczy na ziemi i w niebie,

Niż się ich śniło waszym filozofom.

Pójdźcie tu, i jak pierwej w imię Boga,

Przysiążcie, że jakkolwiek bym się kiedy

Wydawał dzikim, dziwacznym w obejściu —

Być bowiem może, że mi się na przyszłość

Wyda stosownym przybrać taką postać —

Że, mówię, widząc mnie takim,

Żaden z was ani potrząsaniem głowy,

Ani wzruszeniem ramion, ani wreszcie

Jakimikolwiek wątpliwymi słowy,

Jako to: „Hm, hm, wiem ja”; albo: „Mógłbym,

Gdybym chciał”; albo: „Gdybym był gadułą”;

Albo: „Są tacy, co by mogli” — zgoła,

Niczym dwuznacznym nie da się domyślić,

Że wie coś o mnie. Poprzysiążcież na to,

Jeśli pragniecie, aby się nad wami

W nieszczęściu Pan Bóg zmiłował.

 

DUCH

spod ziemi

                        Przysiążcie!

 

HAMLET

Ukój się, ukój, rozdrażniony duchu!

Pomnijcież na wasz ślub, mili panowie,

A przez co tylko taki biedny człowiek

Jak Hamlet, będzie wam zdolny okazać

Swoją życzliwość, to was nie ominie.

Teraz rozejdźmy się. — Świat wyszedł z formy

I mnież to trzeba wracać go do normy!

Wychodzą.

 

AKT DRUGI

 

SCENA PIERWSZA

Pokój w domu POLONIUSZA. 

POLONIUSZ i RAJNOLD.

 

POLONIUSZ

Rajnoldzie, oddasz mu waszmość to pismo

I te pieniądze.

 

RAJNOLD

                        Nie omieszkam, panie.

 

POLONIUSZ

Zanim się jednak doń udasz, Rajnoldzie,

Mądrze byś zrobił, ażebyś poprzednio

O jego sprawowaniu się wywiedział.

 

RAJNOLD

Tak też myślałem, panie.

 

POLONIUSZ

                        Dobrze–ś myślał,

Bardzo–ś roztropnie myślał. Przede wszystkim

Wypytasz mi się najdokładniej, jacy

Są Duńczykowie w Paryżu; jak który

I z czego żyje: gdzie bywa i jakie

Z kim ma stosunki; gdy zaś skutkiem takich

Krętobadawczych, manowcowych pytań

Dojdziesz, że oni znają mego syna,

Wtedy przystąpisz do materii o nim

Bliżej niżeli w poprzednich pytaniach.

Powiesz na przykład, udając, jakobyś

Znał go z daleka: „Znam jego familię,

Jego przyjaciół, a w części i jego”;

Rozumiesz mnie, Rajnoldzie?

 

RAJNOLD

                        Najzupełniej.

 

POLONIUSZ

„I jego w części, wprawdzie — dodać możesz —

Niewiele, jest–li on wszakże tym samym,

O którym myślę, wietrznik to, rozpustnik,

Skłonny do tego i tego”. Zwal wtedy,

Co ci się żywnie podoba, na niego;

Jednakże nic takiego, co by mogło

Szwank przynieść jego sławie; tego strzeż się.

Takie jedynie przypisz mu wybryki,

Jakie z młodością i krewkością w parze

Zazwyczaj chodzą.

 

RAJNOLD

                        Więc, na przykład, hazard?

 

POLONIUSZ

Tak, albo pochop do zwad, klątw, pijatyk,

Gachostwa wreszcie: tak daleko możesz

Posunąć swoje kłamstwa.

 

RAJNOLD

                        Ależ, panie,

To by już jego sławie szwank przyniosło.

 

POLONIUSZ

Bynajmniej, jeśli tylko będziesz umiał

Wziąć się do rzeczy. Nie trzeba ci dawać

Do zrozumienia, że on w żądzach swoich

Jest rozpasany, tego nie chcę; wytknij

Jego usterki tak subtelnie, żeby

One się zdały tylko nadużyciem

Wolności, duszy ognistej wybuchem,

Obłędem wrzącej krwi, słowem, pustotą

Właściwą wszystkim młodym.

 

RAJNOLD

                        Rad bym wiedzieć,

Łaskawy panie…

 

 

POLONIUSZ

                        Do czego to wszystko?

 

RAJNOLD

Tak, panie.

 

 

POLONIUSZ

                        Zaraz ci powiem: mój zamiar

Uzasadniony i, jak się spodziewam,

Niepłonną skutku dający rękojmię.

Skoro na mego syna złożysz waszmość

Te drobne chyby, niby skazy, którym

Ulega każda rzecz, gdy się wyrabia,

Wtedy, jeżeli tylko ten, którego

Za język ciągnąć będziesz, kiedykolwiek

Młodzieńca w mowie będącego widział

Jednej z powyższych praktyk oddanego,

Ten ktoś, bądź pewien, przywtórzy ci zaraz

W ten sposób: „Mości dobrodzieju”, albo:

„Mój miły panie”, albo: „Widzisz, waćpan” —

Stosownie do zwyczaju miejscowego

Lub w miarę swojej atencji.

 

RAJNOLD

                        Rozumiem.

 

POLONIUSZ

Skoro zaś to ci powie, powie potem…

Cóżem to dalej miał mówić? Do licha,

Miałem powiedzieć coś, na czymżem stanął?

 

RAJNOLD

Na tym podobno, że ktoś mi przywtórzy.

 

POLONIUSZ

Że ci przywtórzy, aha! tak więc tedy

Ten ktoś przywtórzy ci pewnie w ten sposób:

„Znam tego pana, widziałem go wczoraj”,

Albo: „Owego dnia, wtedy a wtedy,

Z tym a z tym, i w istocie grał wysoko”;

Albo: „Pokłócił się”, albo: „Miał w czubku”,

Albo: „Widziałem, jak wchodził do domu

Podejrzanego”, i tak dalej. Tak to

Na wędę fałszu złowisz karpia prawdy.

Tak to rozumni, zręczni ludzie, boczkiem,

Rzemiennym dyszlem zachodząc, umieją

Trafić do celu: i tak samo waszmość,

Według wskazówki i instrukcji, jaką

Ci udzieliłem, poweźmiesz języka

O moim synu. Wiesz już, o co idzie?

 

RAJNOLD

Wiem, panie.

 

POLONIUSZ

                        Jedź więc, niech cię Bóg prowadzi!

 

RAJNOLD

Dziękuję…

 

POLONIUSZ

                        Zresztą sam śledź jego kroki.

 

RAJNOLD

Dopełnię tego.

 

 

POLONIUSZ

                        A niech mi się ćwiczy

W muzyce.

 

RAJNOLD

                        Dobrze, panie.

wychodzi

Wchodzi OFELIA.

 

POLONIUSZ

                        Bądź zdrów, waszmość.

Co ci to jest, Ofelio? Co się stało?

 

OFELIA

Ach, panie, takem strasznie się przelękła.

 

POLONIUSZ

Czego? dlaboga?

 

OFELIA

                        Siedziałam przy krosnach

W moim pokoju, gdy wtem książę Hamlet,

Z odkrytą głową, rozpięty, w obwisłych

Brudnych pończochach, blady jak koszula,

Chwiejący się na nogach, z tak okropnym

Wyrazem twarzy, jakby się wydostał

Z piekła i jego zgrozę chciał obwieścić,

Stanął przede mną.

 

POLONIUSZ

                        Czyliżby z miłości

Oszalał?

 

OFELIA

                        Nie wiem, ale się obawiam.

 

POLONIUSZ

Cóż ci powiedział?

 

OFELIA

                        Ujął mnie za rękę,

Nie mówiąc słowa, i silnie ją trzymał;

Cofnął się potem na długość ramienia

I, drugą rękę przytknąwszy do czoła,

W twarz moją wlepił oczy tak badawczo,

Jak gdyby ją chciał narysować. Długo

Tak stał, nareszcie, lekko potrząsając

Moim ramieniem i kiwając głową,

Wydał tak ciężkie, żałosne westchnienie,

Że się zdawało, iż mu piersi pękną

I życie z niego uleci. Odstąpił

Wtedy ode mnie i powolnym krokiem

Szedł z odwróconą głową poza siebie,

Kierując się ku drzwiom. Przeszedł w ten sposób

Przez cały pokój, bez pomocy oczu,

I wyszedł, ciągle wpatrując się we mnie.

 

POLONIUSZ

Muszę natychmiast udać się do króla;

Są to objawy gwałtowne miłości,

Która się trawi w sobie i prowadzi

Do rozpaczliwych kroków, tak jak każda

Inna namiętność trapiąca ród ludzki;

Boleję nad tym. Możeś tymi czasy

Przykre mu jakie słowo powiedziała?

 

OFELIA

Nie, panie; tylko, tak jak rozkazałeś,

Odesłałam mu listy i wzbroniłam

Dalszych odwiedzin.

 

POLONIUSZ

                        To go w szał wprawiło.

Boleję nad tym, żem jego skłonności

Dokładniej, pilniej nie zbadał. Myślałem,

Że on cię durzy, przywieść chce o zgubę.

Przeklinam teraz moją podejrzliwość.

Zdaje się, że nam, starym, jest właściwe

Przebierać miarę w przezorności, tak jak

Nawzajem młodym mało jej posiadać.

Biegnę do króla; zatajenie tego

Więcej niż rozgłos zrządzić może złego.

Pójdź.

Wychodzą.

 

SCENA DRUGA

Sala w zamku.

KRÓL, KRÓLOWA, ROZENKRANC, GILDENSTERN i orszak.

 

KRÓL

Witaj, Rozenkranc, witaj, Gildensternie!

Pośpiechu, z jakim was tu wezwaliśmy,

Nie sama tylko chęć widzenia panów

Była przyczyną, ale i potrzeba

Waszej pomocy. Wiecie już o dziwnym

Przeistoczeniu się Hamleta, mówię

Przeistoczeniu, bo nic w nim tak wewnątrz,

Jak i na zewnątrz nie jest tym, czym było.

Co by innego jak śmierć ojca mogło

Do tego stopnia wywieść go za obręb

Jego natury, nie pojmuję wcale.

Proszę was przeto, was, coście z nim wzrośli

I z bliska z jego wiekiem i myślami

Sąsiadujecie, abyście czas jakiś

Raczyli u nas zostać, by Hamleta

Trochę rozerwać, a przy tej okazji

Zbadać powody obcego nam smutku,

Na który, gdyby stał się nam wiadomym,

Znaleźlibyśmy może jakiś środek.

 

KRÓLOWA

Często on o was wspominał, panowie,

I wiem, że nie ma na świecie dwóch ludzi

Bardziej mu niż wy miłych. Jeśli w dowód

Życzliwych chęci i uczuć uprzejmych

Zechcecie trochę czasu tu przepędzić

I wesprzeć nasze nadzieje, możecie

Liczyć na taką wdzięczność z naszej strony,

Jaka przystoi monarchom.

 

ROZENKRANC

                        Obojgu

Waszym królewskim mościom służy prawo,

Z mocy najwyższej ich władzy nad nami,

Wolę swą w rozkaz przyoblekać raczej

Niż w prośbę.

 

GILDENSTERN

                        Będziem jednakże posłuszni

I dobrowolnie na rozkazy waszych

Królewskich mości u stóp ich składamy

Nasze usługi.

 

KRÓL

Dzięki ci za to, Rozenkranc, i tobie,

Kochany Gildensternie.

 

KRÓLOWA

Dzięki ci za to, Gildenstern, i tobie,

Kochany Rozenkranc. Idźcie natychmiast

Do mego syna.

do dworzan

                        Niech tam który wskaże

Tym panom, gdzie jest Hamlet.

 

GILDENSTERN

                        Oby nieba

Nie uczyniły naszych usiłowań

Bezowocnymi!

 

KRÓLOWA

                        Daj to, dobry Boże!

ROZENKRANC, GILDENSTERN i jeden z dworzan wychodzą.

Wchodzi POLONIUSZ.

 

POLONIUSZ

Panie! Wysłane do Norwegii posły

Szczęśliwie są już w tej chwili z powrotem.

 

KRÓL

Zawsze–ś był waćpan ojcem dobrych nowin.

 

POLONIUSZ

Bądź przekonany, miłościwy panie,

Że obowiązki moje względem Boga

I mego władcy, tak samo jak duszę,

Trzymam w porządku. Jako, zdaje mi się

(Jeżeli tylko ten mózg nie zszedł na bok

Z drogi trafności, którą zwykł był kroczyć),

Że ostatecznie nie jest mi już obcym,

Skąd bierze źródło szaleństwa Hamleta.

 

KRÓL

Mów; o tym chcemy wiedzieć przede wszystkim.

 

POLONIUSZ

Daj, panie, pierwej posłuchanie posłom;

Wieść moja będzie na wety po uczcie.

 

KRÓL

Zróbże im zaszczyt i sam ich tu wprowadź.

Wychodzi POLONIUSZ.

On utrzymuje, kochana Gertrudo,

Że odkrył powód tej zmiany Hamleta.

 

KRÓLOWA

Nie jest nim, moim zdaniem, nic innego,

Tylko śmierć ojca i nasz rychły związek.

POLONIUSZ wraca, a wraz z nim wchodzą KORNELIUSZ i WOLTYMAND.

 

KRÓL

Dojdziemy tego. Witajcie, panowie.

Cóż nam śle przez was nasz brat, król norweski?

 

WOLTYMAND

Najuprzejmiejszych pozdrowień zamianę.

Na przełożenie nasze kazał zaraz

Wstrzymać zaciągi swojego synowca,

Które mu zdały się być wymierzone

Przeciw Polakom, które jednak, bliżej

Poznawszy, znalazł zwróconymi przeciw

Waszej królewskiej mości. Rozjątrzony

Takim niegodnym korzystaniem z jego

Późnego wieku i niemocy, kazał

Zatrzymać gońcom Fortynbrasa, który

Z pokorą stawił się i, wysłuchawszy

Napomnień stryja, przysiągł wobec niego,

Że póki życia nigdy przeciw waszej

Królewskiej mości nie wzniesie oręża:

Czym ucieszony starzec trzy tysiące

Koron intraty rocznej mu przeznaczył

I owe wojska, przezeń zwerbowane,

Użyć pozwolił mu przeciw Polakom.

Nam zaś doręczył ten list, którym prosi

podaje papier

Waszą królewską mość o pozwolenie

Przejścia tym wojskom przez duńskie dzierżawy,

Przy zapewnieniu im bezpieczeństw, w liście

Tym wymienionych.

 

KRÓL

                        Poprzestajem na tym.

W wolniejszym czasie przejrzymy to pismo,

Pomyślim nad nim, odpowiemy na nie.

Tymczasem waszmość panom dziękujemy

Za ich skuteczne trudy. Idźcie spocząć.

Będziemy dzisiaj wieczerzali razem;

Miło nam widzieć was z powrotem.

WOLTYMAND i KORNELIUSZ wychodzą.

 

POLONIUSZ

                        To się

Dobrze powiodło. Miłościwy panie

I miłościwa pani, chcieć określić,

Czym jest majestat, czym powinność sługi,

Dlaczego dzień jest dniem, a noc jest nocą,

A czas jest czasem, byłoby to jedno,

Co chcieć zmarnować dzień, noc i czas drogi.

Z tego powodu, ile że treściwość

Jest duszą mowy, a rozwlekłość ciałem

I powierzchownym tylko bawidełkiem,

Chcę być treściwym. Cny wasz syn oszalał,

Oszalał, mówię; ściśle bowiem biorąc,

Szaleństwo czymże jest, jeśli nie stanem

Człowieka szalonego?

 

KRÓLOWA

                        Więcej treści

W mniej sztucznych frazach.

 

POLONIUSZ

                        Przysięgam, o pani,

Że się bynajmniej o sztukę nie silę.

Syn wasz oszalał, jest to prawda; prawda,

Że to nieszczęście, i nieszczęście wzajem,

Że to jest prawda. Otóż się skleiła

Dziwna figura jakaś retoryczna.

Bodaj to! Licho zabierz sztuczne frazy!

Stanąłem tedy na tym, że dostojny

Syn wasz sfiksował; dobrze; idzie teraz

O wyśledzenie przyczyn tej fiksacji,

Która, nie będąc fikcją, już tym samym

Nie może nie mieć przyczyn; to rzecz pewna;

W jaki zaś sposób pewna i o ile,

Rozważcie państwo sami.

Mam córkę; mam ją, ponieważ jest moja.

Ta tedy dziewka, pomna obowiązku

I rozkazowi mojemu powolna,

Oddała mi ten świstek. Posłuchajcie

I konkludujcie państwo.

czyta

„Do niebiańskiego bóstwa mojej duszy, tysiącem wdzięków okraszonej Ofelii.” To niestosowne wyrażenie, trywialne wyrażenie. Okraszonej — nie jestże wyrażeniem trywialnym? Ale idźmy dalej. (czyta) „Twojemu cudnie białemu łonu powierzam tych kilka wyrazów.”

 

KRÓLOWA

Czy to Hamlet do niej pisał?

 

POLONIUSZ

Cierpliwości, miłościwa pani; niczego nie zataję.

czyta

„Wątp, czy gwiazdy lśnią na niebie;

Wątp o tym, czy słońce wschodzi;

Wątp, czy prawdy blask nie zwodzi;

Lecz nie wątp, że kocham ciebie.

O najmilsza Ofelio, nie biegłym w rymowaniu; nie umiem skandować westchnień moich, ale że cię bardzo, a bardzo kocham, temu wierz. Bądź zdrową. Twój na zawsze, dopóki ta machina pozostanie jego własnością, Hamlet”

To mi posłuszna pokazała córka

I uszom moim odkryła zarazem,

Tak co do czasu, miejsca, jak sposobu,

Wszystkie zaloty jego.

 

KRÓL

                        Ale jakże

Ona przyjęła te jego zaloty?

 

POLONIUSZ

Cóż o mnie myślisz, mości królu?

 

KRÓL

                        Myślę,

Żeś waćpan prawy, honorowy człowiek.

 

POLONIUSZ

Takim starałem się zawsze okazać.

Cóż byś mógł sobie o mnie myśleć, panie,

Gdybym tę miłość tak namiętną widział

Był w jej zarodzie (a mówiąc nawiasem,

Dostrzegłem ją był pierwej, nim mi o niej

Doniosła moja córka); cóż by sobie

Królowa pani mogła o mnie myśleć,

Gdybym był wtedy spokojnie odegrał

Rolę koperty lub pugilaresu

Lub serce moje zrobił głuchoniemym

I gnuśnym okiem patrzał na tę miłość?

Cóż byście państwo mogli byli sobie

O mnie pomyśleć? Jam sprawy nie zaspał

I wnet dziewczynie mojej powiedziałem:

„Hamlet jest księciem nad waściną sferę;

Nie będzie z tego nic.” Dałem jej przy tym

Surowe upomnienia, aby odtąd

Nie przyjmowała ani jego wizyt,

Ani biletów, ani podarunków.

Tak–em uczynił; ona usłuchała,

A on, on, krótko mówiąc, zawiedziony

W swoich nadziejach, popadł najprzód w smutek,

Potem w bezsenność, potem w wstręt do jadła,

Następnie w niemoc, następnie w gorączkę,

I tak stopniami aż w szaleństwo, które

Trawi go teraz z wielkim naszym żalem.

 

KRÓL

Cóż mówisz na to?

 

KRÓLOWA

                        Hm! to by być mogło.

 

POLONIUSZ

Czyż się zdarzyło kiedy, rad bym wiedzieć,

Aby tam, gdzie ja powiedziałem: tak jest,

W istocie było inaczej?

 

KRÓL

                        Nie pomnę.

 

POLONIUSZ

wskazuje na kark i głowę

Zdejmcie to z tego, jeżeli tak nie jest.

Skoro sposobność posłuży, wykryję.

Gdzie siedzi prawda, chociażby się skryła

W wnętrznościach ziemi.

 

KRÓL

                        Jakże byśmy mogli

Sprawdzić to?

 

POLONIUSZ

                        Wiecie państwo, że on czasem

Przez kilka godzin zwykł się w tej galerii

Przechadzać.

 

KRÓLOWA

                        W rzeczy samej zwykł to czynić.

 

POLONIUSZ

Taką więc porę upatrzywszy kiedy,

Wprowadzę tutaj moją córkę: wasze

Królewskie moście będą mogły wtedy

Ukryć się ze mną owdzie za obiciem

I być świadkami ich spotkania. Jeśli

On jej nie kocha i nie skutkiem tego

Utracił zmysły, to niech z szambelana

Zostanę prostym chłopem albo klechą.

Wchodzi HAMLET czytając.

 

KRÓLOWA

Patrzcie, jak smutno biedny chłopiec z książką

Zbliża się tutaj.

 

POLONIUSZ

                        Oddalcie się, państwo,

Błagam was; ja z nim pomówię, pozwólcie.

KRÓL i KRÓLOWA wychodzą ze swym orszakiem.

Jakże się miewa mój łaskawy książę Hamlet?

 

HAMLET

Dobrze, dzięki Bogu.

 

POLONIUSZ

Wiesz–li, kto jestem, panie?

 

HAMLET

Wiem doskonale: jesteś rybak.

 

POLONIUSZ

Zaprawdę, nie jestem nim.

 

HAMLET

Tym ci gorzej, rad bym, żebyś był tak uczciwym człowiekiem.

 

POLONIUSZ

Uczciwym, mości książę?

 

HAMLET

Tak jest, mości panie. Być uczciwym w dziejach tego świata na jedno wychodzi, co być wybranym między tysiącami.

 

POLONIUSZ

Masz wielką słuszność, mości książę.

 

HAMLET

Jeżeli bowiem słońce płodzi w zdechłym psie robaki, promienie bóstwa ścierwo całują. Czy masz waćpan córkę?

 

POLONIUSZ

Mam, panie.

 

HAMLET

Nie pozwalaj jej chodzić po słońcu. Wprawdzie poczęcie jest błogosławieństwem, ale gdyby twoja córka poczęła, na pewno byś jej nie błogosławił. Miej to na względzie, mój przyjacielu.

 

POLONIUSZ

Co przez to rozumiesz, mości książę?

do siebie

Zawsze mu się marzy moja córka. A jednak nie poznał mnie zrazu, wziął mnie za rybaka. Daleko z nim już zaszło, daleko zaszło. I mnie, prawdę mówiąc, za młodu miłość przyprowadziła do ostateczności podobnych prawie. Muszę go jeszcze raz zagabnąć.

głośno

Cóż to czytasz, mości książę?

 

HAMLET

Słowa, słowa, słowa.

 

POLONIUSZ

A o treść czy mogę spytać?

 

HAMLET

Czyją?

 

POLONIUSZ

Tej książki, którą książę czytasz.

 

HAMLET

Potwarze, mój panie, same potwarze. Ten łotr satyryk utrzymuje, że starzy ludzie mają siwe brody i zmarszczki na twarzy; że im ambra i kalafonia ciecze z oczu; że mają zupełny brak dowcipu obok wielkiego wycieńczenia łydek. Lubo ja temu wszystkiemu najsilniej i najpotężniej daję wiarę, przecież nie sądzę, aby o tym pisać przystało; bo waszmość sam stałbyś się pewnie jak ja starym, gdybyś mógł jak rak w tył kroczyć.

 

POLONIUSZ

Chociaż to wariacja, nie jest jednakże bez metody. Może byś chciał zejść, mości książę?

 

HAMLET

Z tego świata?

 

POLONIUSZ

W rzeczy samej, byłoby to zejściem.

do siebie

Jak trafne ma czasem odpowiedzi! Dar ten często bywa udziałem szalonych, gdy tymczasem przytomni i rozumni nie zawsze są zarówno szczęśliwi. Muszę go już opuścić i niezwłocznie pomyśleć o sposobach, jakby się on i moja córka zejść mogli.

głośno

Miłościwy książę, zmuszony jestem pozbawić waszą mość dłuższej mojej obecności.

 

HAMLET

Nie możesz mnie, mój panie, pozbawić niczego, czego chętniej się nie wyrzekł: wyjąwszy życia, wyjąwszy, wyjąwszy życia.

 

POLONIUSZ

Żegnam cię, mój łaskawy książę.

 

HAMLET

Nudni starzy głupcy.

ROZENKRANC i GILDENSTERN wchodzą.

 

POLONIUSZ

Szukacie, panowie, księcia Hamleta? Oto jest.

wychodzi

 

ROZENKRANC

do POLONIUSZA

Bogu cię polecamy.

 

GILDENSTERN

Miłościwy książę!

 

ROZENKRANC

Drogi nasz książę!

 

HAMLET

Kochani, dobrzy przyjaciele! Jak się masz, Gildensternie? A, Rozenkranc! Jak się macie, moi chłopcy?

 

ROZENKRANC

Zwyczajnie, jak nic nie znaczący ludzie.

 

GILDENSTERN

Szczęśliwi przez to, że niezbyt szczęśliwi.

Czepca Fortuny nie jesteśmy guzem.

 

HAMLET

Ale i nie podeszwą jej trzewików?

 

ROZENKRANC

Nie, mości książę.

 

HAMLET

A więc mieszkacie u jej pasa albo raczej w centrum jej łask?

 

GILDENSTERN

Niby tak, w jej prywatnych apartamentach.

 

HAMLET

Czyli w apartamentach wstydliwych. Słusznie, Fortuna to nie lada dziewka. I cóż tam nowego?

 

ROZENKRANC

Nic, panie, wyjąwszy, że świat spoczciwiał.

 

HAMLET

Więc bliski jest dzień sądu. Ale wiadomość wasza nieprawdziwa. A teraz pytanie bardziej szczegółowe. Powiedzcie mi, w czymeście tak przeskrobali Fortunie,że was tu do więzienia wtrąciła?

 

GILDENSTERN

Do więzienia?

 

HAMLET

Dania jest więzieniem.

 

ROZENKRANC

Więc nim i świat jest także.

 

HAMLET

O, i wielkim! pełnym turm, lochów i ciemnic. Dania jest jednym z najgorszych.

 

ROZENKRANC

Nie myślimy tak, mości książę.

 

HAMLET

Więc dla was nie jest taką. W rzeczy samej, nic nie jest złem ani dobrem samo przez się, tylko myśl nasza czyni to i owo takim. Dla mnie Dania jest więzieniem.

 

ROZENKRANC

Skutek to chyba, panie, twojej ambicji. Dania jest dla niej za ciasna.

 

HAMLET

O Boże! ja bym mógł być zamknięty w łupinie orzecha i jeszcze bym się sądził panem niezmierzonej przestrzeni, gdybym tylko złych snów nie miewał.

 

GILDENSTERN

A te sny są właśnie wytworem ambicji; istota bowiem ambicji nie jest czym innym, tylko snów cieniem.

 

HAMLET

Same już sny nie są czym innym, tylko cieniem.

 

ROZENKRANC

Zapewne, ambicja zaś w moich oczach jest tak powietrznej i znikomej natury, że można ją nazwać cieniem cienia.

 

HAMLET

Takim sposobem żebracy są ciałami, a nasi monarchowie i nadęci bohaterowie cieniami żebraków. Nie poszlibyśmyż do dworu? bo doprawdy nie umiem rozumować.

 

ROZENKRANC I GILDENSTERN

Służymy waszej książęcej mości.

 

HAMLET

Dajmy pokój temu; nie chcę was liczyć do rzędu sług moich, bo, zaprawdę, przysługują mi się okropnie. Ale powiedzcie mi, tak po przyjacielsku, co porabiacie w Elzynorze?

 

ROZENKRANC

Chcieliśmy cię odwiedzić, mości książę; innego celu nie mamy.

 

HAMLET

Taki ze mnie nędzarz, żem nawet w podzięki ubogi; dziękuję wam jednak, chociaż to podziękowanie, wierzcie mi, kochani przyjaciele, niewarte i pół szeląga. Czy nie posyłano po was? Przybyliścież mnie odwiedzić z własnego popędu, z dobrej woli? Powiedzcie mi, powiedzcie; bądźcie szczerzy. I cóż?

 

GILDENSTERN

Cóż mamy powiedzieć, mości książę?

 

HAMLET

Co bądź, byle się stosowało do rzeczy. Posyłano po was: widzę w waszych oczach pewien rodzaj wyznania, które skromność wasza na próżno usiłuje pokryć. Wiem, że miłościwy król i miłościwa królowa posyłali po was.

 

ROZENKRANC

W jakimże by celu, mości książę?

 

HAMLET

Tego–ć się od was chcę dowiedzieć. Ale zaklinam was na prawa naszego koleżeństwa, na współdźwięk młodych lat naszych, na obowiązki naszej statecznej przyjaźni, na wszystko, co jest najświętsze i na co lepszy mówca lepiej by was niż ja mógł zakląć, powiedzcie mi rzetelnie, otwarcie: posyłanoż po was czy nie posyłano?

 

ROZENKRANC

do GILDENSTERNA

Cóż ty na to?

 

HAMLET

na stronie

Aha, przyszliście mnie więc wymacać.

głośno

Jeżeli mi dobrze życzycie, powiedzcie prawdę.

 

GILDENSTERN

W istocie, posyłano po nas.

 

HAMLET

Powiem wam, w jakim celu; tym sposobem domyślność moja uprzedzi waszą gadatliwość i dyskretność wasza nie będzie dyskredytowana. Od niejakiego czasu, nie wiem skąd, ze szczętem humor straciłem; zarzuciłem dawne przywyknienia i w tak ponure popadłem usposobienie, że ten piękny obszar ziemski pustynią mi się wydaje; to wspaniałe sklepienie tam w górze, ten cudnie wiszący firmament, ta majestatyczna przestrzeń złotymi obsypana iskrami niczym innym nie jest w moich oczach, jak tylko marnym, zaraźliwym zbiorem wyziewów. Jak doskonałym tworem jest człowiek! Jak wielkim przez rozum! Jak niewyczerpanym w swych zdolnościach! Jak szlachetnym postawą i w poruszeniach! Czynami podobnym do anioła, pojętnością zbliżonym do bóstwa! Ozdobą on i zaszczytem świata. Arcytypem wszech jestestw! A przecież czymże jest dla mnie ta kwintesencja prochu? Synowie ziemi nie pociągają mnie ani jej córki, jakkolwiek, sądząc po waszym uśmiechu, zdajecie się to przypuszczać.

 

ROZENKRANC

Myśl taka, panie, nie przeszła mi przez głowę.

 

HAMLET

Dlaczegóż się waćpan roześmiałeś, kiedym powiedział, że mnie synowie ziemi nie pociągają?

 

ROZENKRANC

Bom sobie pomyślał, jakie w takim razie przyjęcie znajdą aktorowie, którycheśmy w drodze spotkali, a którzy tu dążą celem ofiarowania waszej książęcej mości usług swoich.

 

HAMLET

Ten, co gra króla, godnie będzie przyjęty: jego królewska mość otrzyma ode mnie pamiątkę; awanturniczy rycerz będzie mógł do woli użyć tarczy i miecza; kochanek nie będzie darmo wzdychał; melancholik spokojnie odegra swoją rolę; błazen pobudzi do śmiechu tych, co mają łechczywe płuca; a piękna dama swobodnie wywnętrzy swe uczucia, jeśli nie będzie miała wstrętu do wiersza bez rymu. Cóż to za aktorowie?

 

ROZENKRANC

Ciż sami, którzy cię zwykli byli zadowalać, mości książę; aktorowie tragiczni ze stolicy.

 

HAMLET

Skądże im przyszło teraz po świecie wędrować? Na miejscu siedząc lepiej by wyszli tak pod względem sławy, jak korzyści.

 

ROZENKRANC

Przyczyną ich wędrowania były, jak się zdaje, świeżo zaszłe innowacje.

 

HAMLET

Sąż oni jeszcze tak samo lubiani jak wtedy, kiedym był w stolicy? Zawszeż liczne mają publicum?

 

ROZENKRANC

Zaiste, teraz nie bardzo.

 

HAMLET

Skądże to pochodzi? Czy się opuścili w sztuce?

 

ROZENKRANC

Bynajmniej: usiłowania ich postępują zawsze równym krokiem; ale wylęgło się tam stado dzieci, małych indycząt, które piszczą jak opętane i gwałtowne za to odbierają oklaski. Te są teraz w modzie i tak dalece oczerniają teatr niższej klasy (tak nazywają tamten), że niejeden z rapierem przy boku, bojąc się piór gęsich, nie śmie się już tam pokazać.

 

HAMLET

Są–li to dzieci naprawdę? Któż ich utrzymuje? Jak są płatni? Myśląż oni tylko dopóty sztukę uprawiać, dopóki nie stracą dyszkantu? Nie powiedząż wtedy, gdy sami spadną między niższą klasę (co jest bardzo prawdopodobne, jeśli ich sytuacja się nie poprawi), że piszący dla nich krzywdę im wyrządzili, każąc im wykrzykiwać na ich własną przyszłość?

 

ROZENKRANC

Bądź co bądź, z obu stron niemało było hałasu i publiczność nie miała sobie za grzech podżegać ich nawzajem do kłótni. Przez czas jakiś nie można było grosza na żadnej sztuce zarobić, jeżeli autorzy i aktorzy za łby się w niej nie powiedli.

 

HAMLET

Czy być może?

 

GILDENSTERN

Niemało też łbów porozbijano.

 

HAMLET

I smarkacze wzięli górę?

 

ROZENKRANC

Nie inaczej. Herkules zmuszony był kapitulować przed Pigmejczykami.

 

HAMLET

Nie ma w tym nic dziwnego, boć mój stryj jest królem duńskim; i ciż sami, którzy mu za życia mego ojca wykrzywiali gęby, dają teraz dwadzieścia, czterdzieści, pięćdziesiąt i sto dukatów za jego portret w miniaturze. Do licha! musi w tym być coś nadnaturalnego. Gdyby to filozofia mogła wytłumaczyć?

Odgłos trąb za sceną.

 

GILDENSTERN

Zapewne to aktorowie.

 

HAMLET

Koledzy, miłymi–ście gośćmi w Elzynorze. Podajcie mi dłonie. Do orszaku gościnności należy etykieta i ceremonie; winienem was przeto podjąć tym trybem: inaczej, moje obejście się z aktorami, które, uprzedzam was, będzie się musiało okazać uprzejme, wydałoby się gościnniejsze niż z wami. Zostaliście przyjęci z otwartymi rękoma, ale mój stryj–ojciec i moja matka–stryjenka zostali oszukani.

 

GILDENSTERN

Jakim sposobem, drogi książę?

 

HAMLET

Szalony jestem tylko przy wietrze północno–zachodnim; kiedy z południa wieje, umiem odróżnić jastrzębie od czapli.

Wchodzi POLONIUSZ.

 

POLONIUSZ

Dobre nowiny, panowie, wesołe nowiny!

 

HAMLET

Słuchaj go, Gildensternie, i ty także. Słuchajcie z całą uwagą. Ten wielki dzieciuch nie wyszedł jeszcze z pieluch.

 

ROZENKRANC

Chyba wszedł w nie powtórnie, bo mówią, że starzy ludzie na nowo stają się dziećmi.

 

HAMLET

Prorokuję wam, że przychodzi nam zwiastować aktorów; uważcie tylko. — Masz waćpan słuszność: było to w poniedziałek z rana, w rzeczy samej.

 

POLONIUSZ

Mości książę, mam ci oznajmić coś nowego.

 

HAMLET

Mości panie, mam ci oznajmić coś nowego. Gdy Roscjusz w Rzymie był aktorem…

 

POLONIUSZ

Aktorowie przybyli, mości książę.

 

HAMLET

Ejże? Ejże?

 

POLONIUSZ

Na honor, mości książę.

 

HAMLET

śpiewając

Każdy więc aktor przyjechał na ośle.

 

POLONIUSZ

Są to aktorowie najlepsi w świecie, zdatni do wszelkiego rodzaju przedstawień: tragicznych, komicznych, historyczno–sielankowych, tragiczno–historycznych, tragiczno–komiczno–historyczno–sielankowych: czy to w scenach ciągłych, czy to w luźnym poemacie. Seneka nie jest dla nich za ciężki ani Plaut za lekki. Tak w recytowaniu, jak w improwizowaniu nie mają sobie równych.

 

HAMLET

O Jefte, sędzio Izraela, jakiż to skarb posiadłeś!

 

POLONIUSZ

Jakiż on skarb posiadał, mości książę?

 

HAMLET

Ba!

Córkę gładką, nic więcej,

Którą wielce miłował.

 

POLONIUSZ

na stronie

Zawsze mu się marzy moja córka.

 

HAMLET

Nieprawdaż, stary Jefte?

 

POLONIUSZ

Jeżeli mnie nazywasz Jeftem, mości książę, to nie przeczę, iż posiadam córkę, którą wielce miłuję.

 

HAMLET

Ależ nie to idzie za tym.

 

POLONIUSZ

Cóż za tym idzie, mości książę?

 

HAMLET

Ba!

 

To, co rzekomo

Bogu wiadomo.

A potem, jak wiesz waćpan,

 

Stać się musiało,

Co snadź się stało.

Pierwszy dwuwiersz tej pobożnej pieśni więcej objaśni waćpana, niż ja mogę; bo oto nadchodzi moja rozrywka.

Wchodzi czterech lub pięciu aktorów.

Witam was, mości panowie, witam. Cieszę się, że cię oglądam w dobrym zdrowiu. Witajcie, przyjaciele. O stary, jaką żeś sobie brodę wyhodował, odkąd cię ostatni raz widziałem! Przyszedłeś mię tu nią straszyć? A, to ty, piękna damo! Szlachetna dziewico, dalipan, od czasu jak cię ostatni raz widziałem, zbliżyłaś się ku niebu na całą wysokość korka. Nie daj Boże, aby głos twój, jak dukat oberżnięty, wyszedł z obiegu! Witajcie nam, wszyscy bez wyjątku! Będziemy jak francuscy łowcy rzucać się na wszystko, co ujrzymy. Nie moglibyśmyż usłyszeć czego zaraz? Dajcie nam próbkę swego talentu: przedeklamujcie co patetycznego.

 

PIERWSZY AKTOR

Co na przykład, panie?

 

HAMLET

Słyszałem cię raz deklamującego jeden ustęp, ustęp sztuki, która nigdy graną nie była, albo co najwięcej raz tylko, bo, ile pamiętam, nie podobała się publiczności; był to kawior dla jej podniebień: moim jednak zdaniem i tych, których sąd o takich rzeczach równego z moim był wzrostu, była to sztuka wyborna, dobrze podzielona na sceny, ułożona z równą zręcznością, jak naturalnością. Przypominam sobie kogoś, co mówił, że braknie tym wierszom sosu dla dodania smaku osnowie, i osnowy, która by pozwalała posądzić autora o uczucie; przyznawał jej wszakże dobrą manierę, jędrność w obrobieniu i piękność, lubo bez wdzięku. W sztuce tej szczególnie lubiłem jeden ustęp, to jest opowiadanie Eneasza: mianowicie owo miejsce, w którym ten bohater opisuje Dydonie śmierć Priama. Jeżeli je pamiętasz, to zacznij od tego wiersza: Zaraz, zaraz…

 

„Okrutny Pirrus, jak ów zwierz hirkański…”

Nie, nie tak się zaczyna, ale zawsze od Pirrusa.

 

„Okrutny Pirrus, którego zbroica,

Czarna jak jego myśl, podobna była

Do owej nocy, gdy w złowrogim koniu

Chytrze ukryty leżał, powlókł teraz

Straszną swą postać dzikszą jeszcze barwą:

Od stóp do głowy czerwienią się odział,

Zbroczon krwią ojców, matek, córek, synów,

Spiekły od żaru płonącego miasta,

Które przeklętym blaskiem przeświecało

Mordercy swego pana; rozpalony

Gniewem i ogniem i skrzepły zarazem

Od stęgłej na nim posoki, oczyma

Jak karbunkuły płomieniejącymi

Szuka piekielny Pirrus sędziwego

Starca Priama.”

 

POLONIUSZ

Jako żywo, ślicznie deklamujesz, mości książę, z doskonałym akcentem i spadkiem głosu.

 

PIERWSZY AKTOR

 

                        „Znajduje go wreszcie

Słabo na Greków nacierającego.

Rdzawy miecz jego, zbuntowany przeciw

Jego ramieniu, nieposłuszny woli,

Płazem uderza, kędy spadnie. Z całą

Przewagą siły rzuca się na niego

Pirrus; z wściekłością próżny cios wymierza:

Lecz sam już zamach, sam świst jego stali

Obala starca: wtedy oto Ilium,

Jak gdyby chciało nowy cios odwrócić,

Koronowaną płomieniami głowę

Chyli ku ziemi i trzaskiem okropnym

W niewolę ima Pirrusowe ucho;

Bo patrzcie! oto zabójczy miecz jego

Nad mleczną głową czcigodnego starca

Już, już wzniesiony, zda się, jakby nagle

Ugrzązł w powietrzu. Jak kamienny posąg

Bóstwa zagłady, ważąc się pomiędzy

Czynem i wolą, stal czas jakiś Pirrus

I nie przedsiębrał niczego.

Lecz jako nieraz widzimy przed burzą

Ciszę na niebie, spokojność w obłokach,

Wichry uśpione, a na dole ziemię

Jak grób milczącą, wtem przerażający

Piorun rozdziera chmurę: tak po chwili

Zbudzona zemsta podżega na nowo

Zastałe ramię Pirrusa i nigdy

Niemiłosierniej ciężki młot cyklopów

Nie spadł na Marsa wiecznotrwałą zbroję,

Jak teraz krwawy miecz Pirrusa spada

Na sędziwego Priama.

Hańba ci, zmienna Fortuno! Bogowie.

Wy wszyscy, którzy zasiadacie owdzie,

W radzie Olimpu, odejmcie jej władzę!

Połamcie szprychy i dzwona jej koła

I stoczcie krągłą piastę z szczytu niebios

W bezdenną otchłań piekieł!”

 

POLONIUSZ

To za długie.

 

HAMLET

Więc razem z twoją brodą pójdzie do balwierza. Mów dalej, bracie. Jemu by trzeba jasełek lub fars plugawych, inaczej zaśnie. Dalej, przejdź teraz do Hekuby.

 

PIERWSZY AKTOR

 

„Ale kto widział nieszczęsną królowę,

Jak rozczochrana…”

 

HAMLET

Jak to, rozczochrana?

 

POLONIUSZ

To dobre wyrażenie; rozczochrana królowa jest dobrym wyrażeniem.

 

PIERWSZY AKTOR

„Jak rozczochrana, grożąca płomieniom

Łez potokami, biegła tu i owdzie,

Boso, z łachmanem na tej samej głowie,

Którą niedawno jeszcze diadem stroił;

Odziana, miasto sukni, prześcieradłem,

W chwili popłochu schwyconym naprędce;

O, kto by to był widział, ten zmaczanym

W żółci językiem byłby był wyzionął

Przeciw Fortunie ostatnie bluźnierstwa;

A gdyby były ją widziały nieba

W tej chwili, kiedy ujrzała Pirrusa

Z dziką radością siekącego mieczem

Ciało jej męża, wybuch jej boleści

Byłby był z oczu ich promieniejących

(Jeżeli tylko rzeczy tego świata

Mogą je wzruszyć) zdrój rosy wycisnął

i współjęk z piersi bogów.”

 

POLONIUSZ

Patrzcie, jak mu się twarz zmieniła i łzy mu w oczach stanęły. Skończ już, waćpan.

 

HAMLET

Dosyć tego, dopowiesz mi resztę niebawem. Mości panie, zechciej dojrzeć, aby ci ichmoście dobrze byli ugoszczeni. Słyszysz, waćpan? Niech znajdą dobre przyjęcie; bo oni są streszczoną, żywą kroniką czasu. Byłoby lepiej dla waćpana zyskać po śmierci niepochlebny napis na nagrobku niż za życia niekorzystne ich świadectwo na scenie.

 

POLONIUSZ

Mości książę, obejdę się z nimi stosownie do ich zasługi.

 

HAMLET

Do paralusza! znacznie lepiej. Gdybyśmy się obchodzili z każdym wedle jego zasług, któż by uniknął chłosty! Obchodź się z nimi waćpan odpowiednio do własnej; twej zacności i godności. Im mniej kto zasługuje na względy, tym więcej ma zasługi nasza względem niego uprzejmość. Odprowadź ich.

 

POLONIUSZ

Pójdźcie, panowie.

wychodzi z kilkoma aktorami

 

HAMLET

Idźcie z nim, moi przyjaciele; dacie nam jutro jakie przedstawienie. Słuchaj no, stary, możecie grać Zabójstwo Gonzagi?

 

PIERWSZY AKTOR

Możemy, panie.

 

HAMLET

To grajcie je jutro. Nie mógłżebyś w potrzebie nauczyć się dwunastu do piętnastu wierszy, które bym napisał i wtrącił do twojej roli?

 

PIERWSZY AKTOR

Czemu nie, łaskawy panie.

 

HAMLET

To dobrze. Udaj się za tamtym jegomościem, tylko nie drwij z niego, proszę cię.

Wychodzi AKTOR.

Kochani przyjaciele,

do ROZENKRANCA i GILDENSTERNA

pozwólcie was pożegnać. Do zobaczenia wieczorem.

 

ROZENKRANC I GILDENSTERN 

Żegnamy cię, drogi książę.

wychodzą

 

HAMLET

Bóg z wami! Otóż nareszcie sam jestem.

O, jakiż ze mnie głąb, jaki ciemięga!

Czyliż to nie jest zgrozą, że ten aktor,

Niby w wzruszeniu, w parodii uczucia,

Do tego stopnia mógł nagiąć swą duszę

Do swoich pojęć, że za jej zrządzeniem

Twarz mu pobladła, z oczu łzy pociekły,

Oblicze jego, głos, ruch, cała postać

Zastosowała się do jego myśli?

I gwoli komuż to? gwoli Hekubie!

Cóż z nim Hekuba, on z nią ma wspólnego,

Żeby aż płakał nad jej losem? Cóż by

Ten człowiek czynił, gdyby miał podobny

Mojemu powód i bodziec do wrzenia?

Zalałby łzami całą scenę, rozdarł

Uszy słuchaczy rażącymi słowy,

W występnych rozpacz wzbudził, dreszcz w niewinnych.

Zmieszał prostaczków i sparaliżował

Ich wzrok pospołu ze słuchem.

A ja, ospały niedołęga, drzemię

Jak Maciek, świętej niepamiętny sprawy,

I ani usty ująć się nie umiem

Za tego króla, na którego włości

I drogim życiu dokonany został

Najohydniejszy rozbój. Jestżem tchórzem?

Któż mi zarzuci podłość? Któż mnie może

Wziąć za kark, za nos powieść, w twarz mi plunąć,

Wyrzucić w oczy kłamstwo? Któż to może?

A jednak

Zasługiwałbym na to, bo w istocie

Muszę mieć chyba wnętrzności gołębia

I brak zupełny żółci, nadającej

Gorycz poczucia krzywdy, kiedym jeszcze

Nie napasał dotąd stada sępów ścierwem

Tego nędznika. O bezwstydny łotrze!

Zakamieniały, krwawy, sprośny łotrze!

Bodaj żem! Mnież to przystoi, synowi,

Jedynakowi zamordowanego

Drogiego ojca, od nieba i piekła

Powołanemu do zemsty, jak baba

Marnymi słowy dawać folgę sercu

I na przekleństwach czas trawić jak prosta,

Karczemna dziewka?!

Fuj! fuj! Gdzież moja głowa? Powiadają,

Że zatwardziali złoczyńcy, obecni

Na przedstawieniu okropnych widowisk,

Tak silnym zdjęci bywali wrażeniem,

Że sami swoje wyznawali zbrodnie:

Mord bowiem, choćby ust nie miał, cudowny

Ma organ mowy. Każę tym aktorom

Coś podobnego do sceny zabójstwa

Ojca mojego odegrać przed stryjem;

Patrzeć mu będę w oczy, śledzić będę

Najmniejszy jego ruch: jeżeli zadrgnie,

Wiem, co mam czynić. Ten duch, com go widział,

Mógł być szatanem (bo szatan przybiera,

Jaką chce postać) i nadużywając

Mojej słabości i smętności (taki

Bowiem stan duszy bardzo mu dogodny),

Ciągnie mnie może w przepaść? Chcę pewniejszej

Niż ta rękojmi. Zamierzona sztuka

Będzie probierzem, którym, jak na wędę,

Sumienie króla na wierzch wydobędę.

wychodzi

 

AKT TRZECI

 

SCENA PIERWSZA

Pokój w zamku.

KRÓL, KRÓLOWA, POLONIUSZ, OFELIA, ROZENKRANC i GILDENSTERN

 

KRÓL

I nie mogliście wyrozumieć żadnym

Zwrotem rozmowy, skąd to rozprzężenie,

Które mu pokój zakłóca tak dzikim

I niebezpiecznym rodzajem maniactwa?

 

ROZENKRANC

Przyznaje, że się czuje rozstrojony;

Lecz przez co, w żaden sposób wyznać nie chce.

 

GILDENSTERN

Nie znaleźliśmy go bynajmniej skłonnym

Do wywnętrzania się; zręcznym dziwactwem

Trzymał nas, owszem, z daleka od siebie,

Kiedyśmy chcieli z niego coś wyciągnąć.

 

KRÓLOWA

Jakże was przyjął?

 

ROZENKRANC

                        Bardzo grzecznie.

 

GILDENSTERN

                        Ale

Nie bez przymusu.

 

 

 

ROZENKRANC

                        Skąpy był w pytaniach,

A w odpowiedziach odbiegał od rzeczy.

 

KRÓLOWA

Nasunęliścież mu jaką rozrywkę?

 

ROZENKRANC

Traf zrządził, żeśmy spotkali na drodze

Trupę aktorów: wspomnieliśmy o tym

Księciu i to go trochę ucieszyło.

Ci aktorowie już się tu znajdują

I, jak słyszałem, otrzymali rozkaz

Grania mu dzisiaj.

 

POLONIUSZ

                        Tak jest w rzeczy samej

I mnie on zlecił prosić najpokorniej

Wasze królewskie moście, by raczyły

Być obecnymi na tym widowisku.

 

KRÓL

Z największą chęcią. Serdeczniem rad, że się

Do tego skłania. Wciąż go utrzymujcie,

Moi panowie, w tym usposobieniu

I podniecajcie w nim gust do takiego

Rodzaju zabaw.

 

ROZENKRANC I GILDENSTERN

                        Uczynim to, panie.

wychodzą

 

KRÓL

Oddal się także, kochana Gertrudo.

Ułożyliśmy rzecz tak, aby Hamlet,

Niby przypadkiem, zszedł się tu z Ofelią.

Ja i jej ojciec (będzie to szpiegostwo

Godziwe) tak się tu ulokujemy,

Abyśmy widząc, niewidzialni sami,

O tym spotkaniu z bliska mogli sądzić

I z zachowania się jego wnioskować,

Czy to miłości wpływ, czy nie miłości

Tak go udręcza.

 

KRÓLOWA

                        Jestem ci posłuszna,

Mój mężu. Dałby Bóg, luba Ofelio,

Aby potęga twoich wdzięków była

Błogim powodem tej zmiany Hamleta:

Wtedy szlachetność twoja, mam nadzieję,

Na dawną by go sprowadziła drogę,

Ku zaszczytowi was obojga.

 

OFELIA

                        Pragnę,

Aby tak było, miłościwa pani.

KRÓLOWA wychodzi.

 

POLONIUSZ

Ofelio, chodź tu sobie. Najjaśniejszy,

My się umieścim tam.

do OFELII

                        Czytaj tę książkę,

Aby ten pozór zajęcia ubarwił

Twoją samotność. Tak to my, grzesznicy,

Rzekomo świętą miną, uczynkami

Budującymi pocukrzamy nieraz

Samego diabła.

 

KRÓL

na stronie

                        Prawda! Jakże srodze

Bicz tych wyrazów chłoszcze mi sumienie!

Twarz nierządnicy, różem upiększona,

Nie tak jest szpetna obok tej powłoki

Jak czyn mój obok pokostu słów moich.

O, ciężkież moje brzemię!

 

POLONIUSZ

                        Już nadchodzi.

Śpieszmy na miejsce, miłościwy panie.

KRÓL i POLONIUSZ wychodzą. HAMLET wchodzi. 

 

HAMLET

Być albo nie być to wielkie pytanie.

Jest–li w istocie szlachetniejszą rzeczą

Znosić pociski zawistnego losu

Czy też stawiwszy czoło morzu nędzy,

Przez opór wybrnąć z niego? — Umrzeć — zasnąć —

I na tym koniec. — Gdybyśmy wiedzieli,

Że raz zasnąwszy, zakończym na zawsze

Boleści serca i owe tysiączne

Właściwe naszej naturze wstrząśnienia,

Kres taki byłby celem na tej ziemi

Najpożądańszym. Umrzeć — zasnąć. — Zasnąć!

Może śnić? — w tym sęk cały, jakie bowiem

W tym śnie śmiertelnym marzenia przyjść mogą,

Kiedy zrzucimy z siebie więzy ciała,

To zastanawia nas: i toć to czyni

Tak długowieczną niedolę; bo któż by

Ścierpiał pogardę i zniewagi świata,

Krzywdy ciemiężcy, obelgi dumnego,

Lekceważonej miłości męczarnie,

Odwłokę prawa, butę władz i owe

Upokorzenia, które nieustannie

Cichej zasługi stają się udziałem,

Gdyby od tego kawałkiem żelaza

Mógł się uwolnić? Któż by dźwigał ciężar

Nudnego życia i pocił się pod nim,

Gdyby obawa czegoś poza grobem,

Obawa tego obcego nam kraju,

Skąd nikt nie wraca, nie wątliła woli

I nie kazała nam pędzić dni raczej

W złem już wiadomym niż uchodząc przed nim

Popadać w inne, którego nie znamy.

Tak to rozwaga czyni nas tchórzami;

Przedsiębiorczości hoża cera blednie

Pod wpływem wahań i zamiary pełne

Jędrności, zbite z wytkniętej kolei,

Tracą nazwisko czynu. — Ha! co widzę?

Piękna Ofelia! — Nimfo, w modłach swoich

Pomnij o moich grzechach.

 

OFELIA

                        Jakże zdrowie

Waszej książęcej mości od dni tylu?

 

HAMLET

Dobre; pokornie dziękuję waćpannie.

 

OFELIA

Mam jeszcze od was, panie, kilka drobnych

Pamiątek, dawno zwrócić je pragnęłam:

Odbierzcie je dziś, proszę.

 

HAMLET

                        Jako żywo!

Jam nigdy w życiu nic nie dał waćpannie.

 

OFELIA

Wiesz dobrze, mości książę, żeś to czynił,

I upominki swoje ubarwiałeś

Takimi słowy, które wszelkiej rzeczy

Wartość podnoszą. Woń ich uleciała:

Weź je na powrót, panie, w oczach bowiem

Każdej szlachetnie myślącej osoby

Najdroższe dary lichymi się stają,

Gdy dawca martwi. Oto są.

 

HAMLET

Cha–cha–cha! Jestżeś uczciwa?

 

OFELIA

Mości książę!

 

HAMLET

Jestżeś piękna?

 

OFELIA

Co znaczą te pytania?

 

HAMLET

To, że jeżeli jesteś uczciwa i piękna, uczciwość twoja nie powinna mieć nic do czynienia z pięknością.

 

OFELIA

Jak to, panie? Możeż piękność z czym lepszym chodzić w parze niż z uczciwością?

 

HAMLET

Zapewne, tylko że potęga piękności prędzej obróci uczciwość w rajfurkę, niż wpływ uczciwości potrafi piękność na swoje kopyto przerobić. Było to niegdyś paradoksem, ale w nowszych czasach okazuje się pewnikiem. Kochałem dawniej waćpannę.

 

OFELIA

W rzeczy samej, dawałeś mi to książę do zrozumienia.

 

HAMLET

Nie trzeba ci było tak rozumieć; bo cnota nie daje się w stary nasz pień wszczepić tak, żebyśmy trącić nim przestali. Nie kochałem cię wcale.

 

OFELIA

Tym bardziej więc zostałam zawiedziona.

 

HAMLET

Idź waćpanna do klasztoru; na co ci mnożyć grzeszników? Ja sam jako tako jestem uczciwy, a przecież mógłbym sobie zarzucić takie rzeczy, że lepiej by było, gdyby mnie była matka na świat nie wydała. Jestem nadzwyczajnie dumny, mściwy, chciwy władzy; więcej mam przywar niż władz umysłowych do ich poznania, niż wyobraźni do dania o nich wyobrażenia i czasu do okazania ich w postępkach. Czego się takie figury tłuc mają pomiędzy ziemią i niebem? Jesteśmy arcyhultaje, wszyscy bez wyjątku; żadnemu z nas nie ufaj. Idź prosto do klasztoru. Gdzież waćpanny ojciec?

 

OFELIA

W domu, mości książę.

 

HAMLET

Zamknijże go na klucz, aby nigdzie indziej nie grał roli błazna, tylko we własnym domu. Bądź zdrowa.

 

OFELIA

na stronie

Panie, zmiłuj się nad nim!

 

HAMLET

Jeżeli za mąż pójść chcesz, dam ci w posagu tę przestrogę: Chociażbyś jak śnieg była czysta, jak lód nieskalana, przecież nie ujdziesz obmowy. Wstąp do klasztoru. Adieu. Albo jeżeli koniecznie potrzebować będziesz wyjść za mąż, to wyjdź za głupca, bo rozsądni ludzie wiedzą bardzo dobrze, jakie z nich czynicie potwory. Idź czym prędzej do klasztoru. Adieu.

 

OFELIA

na stronie

O nieba, wesprzyjcie go swą łaską!

 

HAMLET

Słyszałem też o malowaniu się waszym: nie dość wam jednej twarzy otrzymanej od Boga, dorabiacie sobie drugą; sztafirujecie się, krygujecie, cedzicie słowa, przedrzeźniacie boskie stworzenia i swawolę pokrywacie płaszczykiem naiwności. Precz, precz! nie chcę już patrzeć na to: to mnie we wściekłość wprawia. Wara odtąd mężczyznom żenić się; ci, co się już pożenili, jednego wyjąwszy, niech żyją zdrowi, reszta pozostać winna tak, jak jest. Do klasztoru! Do klasztoru!

wychodzi

 

OFELIA

O, jak szlachetny duch zwichnięty został!

Dworaka, wodza, mędrca ton, miecz, umysł;

Kwiat oczekiwań potężnego państwa,

Wzór ukształcenia, zwierciadło poloru,

Cel zwracającej się uwagi świata:

Wszystko to, wszystko wniwecz obrócone!

I ja, ze wszystkich kobiet najnędzniejsza,

Com ssała nektar słodkich jego ślubów,

Skazanam teraz widzieć tę wspaniałą,

Wybraną duszę, jak spękany dzwonek,

Chrapliwe tylko wydającą dźwięki;

To czyste źródło bogatej młodości

Zmącone szałem. O, czemuż musiałam

Ujrzeć, co widzę, widzieć, co widziałam!

Wchodzą KRÓL i POLONIUSZ. 

 

KRÓL

Miłość! Nie takie są jej symptomata.

To, co on mówił, choć trochę bez związku,

Cechy szaleństwa nie nosiło wcale.

Ponura jego smętność wysiaduje

Coś złowrogiego, co wylęgłe z jajka

Mogłoby stać się zgubne. Pragnąc przeto

Zapobiec złemu, po świeżym namyśle,

Postanowiłem wysłać go niezwłocznie

Do Anglii celem niby zażądania

Przynależnego mu haraczu. Może

Ta podróż, widok różnych miejsc i rzeczy,

Potrafi z jego serca wyrugować

To coś, wokoło czego jego myśli,

Bijąc się ciągle i skrycie nurtując,

Tak go z właściwych wyrywają karbów.

Cóż waćpan na to?

 

POLONIUSZ

                        Może to być dobre;

Rozumiem jednak zawsze, że prawdziwym

Jądrem i źródłem tej jego choroby

Jest bezwzajemna miłość. No, Ofelio,

Nie potrzebujesz nam objawiać tego,

Co–ć mówił książę Hamlet, bośmy sami

Wszystko słyszeli. Uczyń, co chcesz, panie;

Jeżeli jednak uznasz to stosownym,

Niech po skończonym dzisiaj widowisku

Królowa matka w poufnej rozmowie

Prosi go, aby jej zwierzył swój smutek.

Niechaj z nim mówi bez ogródki; ja zaś,

Jeśli się na to zgodzi wasza wielkość,

Przyłożę ucho do tego sam na sam.

Nie wydobędzie–li nic z niego, wtedy

Ślij go do Anglii, panie, albo zamknij,

Gdzie mądrość twoja wskaże.

 

KRÓL

                        Dobra rada:

Szalonych możnych pilnie strzec wypada.

wychodzą

 

SCENA DRUGA

Wielka sala tamże.

Wchodzi HAMLET z kilkoma aktorami.

 

HAMLET

Proszę cię, wyrecytuj ten kawałek tak, jak ja ci go przepowiedziałem, gładko, bez wysilenia. Ale jeżeli masz wrzeszczeć, tak jak to czynią niektórzy nasi aktorowie, to niech lepiej moje wiersze deklamuje miejski pachołek. Nie siecz też za bardzo ręką powietrza w taki sposób: bądź raczej ruchów swoich panem; wśród największego bowiem potoku i, że tak powiem, wiru namiętności, trzeba ci zachować umiarkowanie, zdolne nadać wewnętrznej twojej burzy pozór spokoju. Nie posiadam się z oburzenia słysząc, jak siaki taki barczysty gbur w peruce w gałgany obraca uczucie, prawdziwy z niego łach robi, by zadowolić uszy narodku, który po największej części kocha się tylko w niezrozumiałych gestach i wrzawie. Oćwiczyć bym rad kazał takiego chama, by się bardziej hamował, gdy gra Heroda albo Termaganta. Proszę cię, chroń się tego.

 

PIERWSZY AKTOR

Zapewniam waszą wysokość.

 

HAMLET

Nie bądź też z drugiej strony za miękki; niech własna twoja rozwaga przewodnikiem ci będzie. Zastosuj akcję do słów, a słowa do akcji, mając przede wszystkim to na względzie, abyś nie przekroczył granic natury; wszystko bowiem, co przesadzone, przeciwne jest intencjom teatru, którego przeznaczeniem, jak dawniej tak i teraz, było i jest służyć niejako za zwierciadło naturze, pokazywać cnocie własne jej rysy, złości żywy jej obraz, a światu i duchowi wieku postać ich i piętno. Owóż przeholowanie tego celu lub niedosięgnięcie może wprawdzie rozśmieszyć prostaczków, ale znającym się na rzeczy musi pójść w niesmak, nagana zaś jednego z tych ostatnich, na szali waszych zasług przeważyć musi poklask całego tłumu pierwszych. Widziałem ja aktorów i znaleźli się tacy, co ich chwalili, głośno nawet aktorów, którzy (bogobojnie mówiąc) ani z mowy, ani z ruchów nie byli podobni do chrześcijan ani do pogan, ani do ludzi, a rzucali się i ryczeli tak, iż pomyślałem sobie, że chyba jaki najemnik natury sfabrykował ludzkość; tak bezecnie ją naśladowali.

 

PIERWSZY AKTOR

Pochlebiamy sobie, żeśmy się tego pozbyli cokolwiek.

 

HAMLET

O, pozbądźcie się tego ze szczętem. Tym zaś, co u was grają błaznów, zakażcie jak najsurowiej prawić co bądź więcej nad to, co stoi w ich roli; są bowiem miedzy nimi tacy, co się namawiają do śmiechu, aby w pewnej liczbie jałowych spektatorów także śmiech wzbudzić, i to właśnie w chwili, kiedy przypada jaki szczegół sztuki zasługujący na uwagę. To niegodziwość, dowodząca politowania godnej próżności w błaźnie, który tak czyni. Idźcie i bądźcie w pogotowiu.

Aktorowie wychodzą.

Wchodzą POLONIUSZ, ROZENKRANC i GILDENSTERN.

No i cóż, mości panie? Czy król chce spożyć ten kęs widowiska?

 

POLONIUSZ

Jego królewska mość przybędzie, królowa jejmość także, i to zaraz.

 

HAMLET

Powiedzże, waćpan, aktorom, niech się śpieszą.

POLONIUSZ wychodzi.

A panowież to nie dopomożecie ich znaglić do pośpiechu?

 

ROZENKRANC I GILDENSTERN

I owszem, mości książę.

wychodzą

 

HAMLET

Hola, Horacy!

HORACY wchodzi.

 

HORACY

                        Co rozkażesz, panie?

 

HAMLET

Horacy, tyś najsprawiedliwszy z ludzi,

Z którymi kiedykolwiek przestawałem.

 

HORACY

O panie!

 

HAMLET

                        Nie myśl, że ci chcę pochlebić.

Czegóż bym mógł się spodziewać od ciebie,

Który nic nie masz, krom rześkości ducha,

Ku wyżywieniu się i ku okryciu?

Któż by pochlebiał biednym! Niechaj w cukrze

Smażony język liże głupią pychę, Niech się zawiasy kolan uginają

Tam, gdzie łaszenie się zdobywa korzyść.

Słuchaj: od chwili kiedy dusza moja

Mogła być panią swojego wyboru

I ludzi jednych przenosić nad drugich,

Od owej chwili już cię ona sobie

Upodobała; boś ty, wiele cierpiąc,

Takim był zawsze, jakbyś nic nie cierpiał;

Boś ty Fortunie zarówno był wdzięczny

Za jej umizgi i prześladowania;

A błogosławion, w kim krew z przekonaniem

Tak są zmieszane, iż on palcom losu

Nie służy za flet do wydania dźwięków

Wedle kaprysu. O, daj mi człowieka,

Nie będącego żądz swych niewolnikiem,

A w głębi mego serca go umieszczę,

W sercu samegoż serca, tak jak ciebie.

Za wiele tego już podobno. W sztuce,

Która niebawem ma być przedstawiona,

Jest jedna scena zbliżona do tego,

Com ci o śmierci mego ojca zwierzył.

Gdy się ta scena pertraktować będzie,

Zwróć, proszę, całą potęgę uwagi

Na mego stryja. Jeśli jego wina

Podczas tej sceny sama się nie zdradzi,

Ów niby zacny duch był potępieńcem,

A moje myśli tak czarne jak sadza

W kuźni Wulkana. Nie spuszczaj go z oczu,

Ja mój wzrok także pilnie w twarz mu wryję,

A potem zlejem nasze spostrzeżenia

W stanowczą formę wniosku.

 

HORACY

                        Dobrze, panie;

Jeżeli skradnie co mojej baczności

I ujdzie cały, zapłacę tę kradzież.

 

HAMLET

Już idą; muszę znowu zostać głupcem.

Dalej na miejsce!

Marsz. Odgłos trąb.

KRÓL, KRÓLOWA, POLONIUSZ, OFELIA, ROZENKRANC, GILDENSTERN i inne osoby wchodzą.

 

KRÓL

Jakże się miewa nasz syn, Hamlet?

 

HAMLET

Wybornie, żyję jak kameleon powietrzem nadzianym obietnicami; kapłonów nie moglibyście lepiej tuczyć.

 

KRÓL

Nie mam co zrobić z tą odpowiedzią. Te słowa nie do mnie należą.

 

HAMLET

Ani do mnie już teraz.

do POLONIUSZA

Waćpan grywałeś kiedyś na uniwersytecie, jeżeli się nie mylę?

 

POLONIUSZ

Tak jest, mości książę, i miałem sławę dobrego aktora.

 

HAMLET

A cóżeś pan przedstawiał?

 

POLONIUSZ

Przedstawiałem Juliusza Cezara i zostałem zabity na Kapitolu. Brutus mnie zabił.

 

HAMLET

Cóż to za brutalstwo było z jego strony, żeby tak kapitalne cielę tam zabijać! — Czy aktorowie już w pogotowiu?

 

ROZENKRANC

Czekają, panie, na twe rozkazy.

 

KRÓLOWA

Pójdź tu, kochany Hamlecie, siądź przy mnie.

 

HAMLET

Wybacz, kochana matko, tu jest metal silniej pociągający.

 

POLONIUSZ

do KRÓLA

Słyszałeś, panie?

 

HAMLET

do OFELII

Mogęż, o pani, lec na twoim łonie?

 

OFELIA

Nie, mości książę.

 

HAMLET

To jest na twoim łonie głowę wsparłszy?

 

OFELIA

Możesz, książę.

 

HAMLET

kładąc się u jej nóg

Sądzisz–li, żem miał w myśli co innego?

 

OFELIA

Ja nic nie sądzę.

 

HAMLET

To by był pomysł nie lada położyć się między nogami dziewczyny.

 

OFELIA

Co takiego?

 

HAMLET

Nic.

 

OFELIA

Książę dziś jesteś wesół.

 

HAMLET

Kto? ja?

 

OFELIA

Nie inaczej.

 

HAMLET

O, jestem tylko twoim wesołkiem. Cóż zresztą człowiek ma czynić, jeżeli nie weselić się? Oto na przykład moja matka, patrz, pani, jak promieniejąco wygląda, chociaż mój ojciec zmarł przed dwiema godzinami.

 

OFELIA

Przed dwa razy dwoma miesiącami, mości książę.

 

HAMLET

Tak to już dawno? Niechże się diabeł czarno nosi, ja przywdzieję sobole. Dlaboga? Od dwóch miesięcy zmarły i jeszcze nie zapomniany? Jest więc nadzieja, że pamięć wielkich ludzi zdoła przetrwać ich żywot przez pół roku; notabene, jeżeli ufundują kościoły; w przeciwnym razie niech się nie skarżą, jeżeli ich spotka los tego konika, któremu na nagrobku napisano: „Konik zdechł, więc go w miech.”

Odgłos trąb. Po czym następuje pantomima. Para królewskich małżonków w czułej komitywie wchodzi na scenę. Królowa ściska króla i on ją nawzajem, klęka przed nim z wyrazem najtkliwszego przywiązania; on ją podnosi i głowę na jej piersi skłania; kładzie się potem na kwiecistej darni i zasypia. Ona, widząc go uśpionego, odchodzi. Po niejakiej chwili ukazuje się jakiś człowiek, zbliża się do śpiącego, zdejmuje mu z głowy koronę, całuje ją, wlewa potem w ucho królowi truciznę i wychodzi. Królowa powraca, znajduje króla nieżywego i bardzo rozpacza. Zabójca w towarzystwie dwóch czy trzech niemych osób wchodzi znowu i niby także lamentuje. Wynoszą trupa. Zabójca składa przed królową dary i oświadcza jej swoją miłość. Ona okazuje zrazu wstręt i niechęć, w końcu jednak podaje mu rękę. Wychodzą. 

 

OFELIA

Co to było, mości książę?

 

HAMLET

To był hultajski bigos, a oznacza zbrodnię.

 

OFELIA

Zapewne ta pantomima zawierała w sobie treść sztuki?

Wchodzi PROLOG.

 

HAMLET

Dowiemy się od tego jegomościa. Aktorowie nie umieją trzymać języka za zębami; muszą wszystko wypaplać.

 

OFELIA

Czy on nam odkryje znaczenie tego?

 

HAMLET

Niezawodnie, tak jak wszystko, co byś mu pani odkryła. Nie wstydź się tylko pokazać mu, co masz do pokazania, a on się nie powstydzi powiedzieć ci, co to znaczy.

 

OFELIA

Ladaco z waści, ladaco. Będę patrzeć na sztukę.

 

PROLOG

Cni panowie i cne damy,

Dla was i dla naszej dramy

Kornie was o wzgląd błagamy.

 

HAMLET

Prolog–li to czy dewiza na sygnet?

 

OFELIA

To było krótkie.

 

HAMLET

Jak miłość kobiety.

Wchodzą KRÓL aktor i KRÓLOWA aktorka.

 

KRÓL AKTOR

„Trzydzieści razy Feba rumaki obiegły

Krąg Tellury i przestwór Neptuna rozległy

I trzydzieści kroć razy dwanaście na przemian

Zapłonął i zbladł miesiąc nad głowami ziemian,

Odkąd nam Amor serca, Hymen złączył dłonie

Węzłem, który się chyba rozwiąże po zgonie.

 

KRÓLOWA AKTORKA

Obyśmy drugie tyle zmian luny i słońca

Zliczyli, nim miłości dożyjemy końca!

Lecz ach! już od pewnego czasu niezbadana

W zdrowiu, w humorze twoim, panie, zaszła zmiana.

Lękam się… niechaj jednak te niewieście trwogi

Nie przyczyniają–ć cierpień, o mężu mój drogi.

Obawy u płci naszej z miłości się rodzą

Jak ta lub nie istnieją, lub miarę przechodzą.

Czym moja miłość, tego liczne–ś miał objawy;

W jakim zaś stopniu miłość, w takim i obawy.

Gdzie wielka miłość, lada wątpliwość przeraża,

I z zwiększeniem się obaw miłość się pomnaża.

 

KRÓL AKTOR

Tak, najmilsza, opuszczę cię, i to niedługo,

Coraz już siły skąpszą darzą mię posługą;

Ty zostaniesz; żyć będziesz na tym pięknym świecie

Szanowana, kochana, i może ci splecie

Wieniec drugi małżonek.

 

KRÓLOWA AKTORKA

                        O, wstrzymaj te słowa!

Zbrodnią by w moim łonie była myśl takowa.

Obym przy drugim mężu była potępioną!

Taka tylko drugiego może zostać żoną,

Co zabiła pierwszego.”

 

HAMLET

To piołun.

 

KRÓLOWA AKTORKA

                        „Podłe tylko chucie

Kleją powtórne związki, lecz nigdy uczucie.

Zabójczyni pierwszego powtórnie go zgładza,

Gdy nowego małżonka w łoże swe wprowadza.

 

KRÓL AKTOR

Że myślisz tak, jak mówisz, najzupełniej wierzę;

Nieraz jednak człek łamie to, co przedsiębierze.

Zamiar jest niewolnikiem wyłącznym pamięci.

Nagle zrodzony, ale słabej konsystencji;

Krzepko wisi, jak owoc nieźrzały u drzewa.

Lecz gdy zmięknie, przed czasem lada wiatr go zwiewa

Nie dziw, że nie pomnimy wypłacać na dobie

Długu, któryśmy winni tylko samym sobie.

To, co postanawiamy w chwili uniesienia,

Z uniesieniem minionym w parę się zamienia;

Zbytnia gwałtowność, czy to radości, czy smutku,

Sama własne swe chęci wydziedzicza z skutku,

Gdzie radość pusta, smutek przechodzi w rozpacze,

Tam po chwili cieszy się smutek, radość płacze.

Świat ten nie wiekuisty ni się kto zdumiewa,

Że z przesileniem szczęścia i miłość omdlewa;

Kwestia to bowiem jeszcze mieszcząca zawiłość,

Czy miłość jedna szczęście, czy też szczęście miłość?

Możny runął, pierzchają wraz czcicieli zgraje;

Biedny wzniósł się, aliści wróg dłoń mu podaje.

Zdaje się więc, że miłość szczęściu jest służebna,

Ma przyjaciół, komu ich miłość niepotrzebna,

A kto w potrzebie niby przyjaciela wzywa,

Gotowego w nim sobie wroga wychowywa.

Słowem, skończyłbym na tym, od czego zacząłem,

Chęć i moc nasza tak są odrębnym żywiołem,

Że najczęściej upada to, co człek zamierzy,

Myśl nasza do nas, cel jej nie do nas należy.

Tak i ta myśl, że z drugim nie będziesz złączona,

Skona w tobie, gdy pierwszy twój małżonek skona.

 

KRÓLOWA AKTORKA

Niech mi niebo odmówi światła, ziemia wody,

Noc nie da odpoczynku, dzień nie da swobody!

W rozpacz niech wszelka moja zmieni się pociecha,

Los tylko więźnia w lochu niech mi się uśmiecha:

Wszystko to, co rumieniec przeistacza w bladość,

Niech będzie mym udziałem, gdy uczuję radość.

Tu i tam niech ponoszę kaźń co chwila nową,

Jeśli żoną zostanę, raz zostawszy wdową!”

 

HAMLET

do OFELII

Gdyby tę przysięgę miała złamać…

 

KRÓL AKTOR

„Ślub to straszliwy. — Luba, opuść mię na chwilę:

Myśli mi się mieszają; może snem zasilę

Znękane ciało.

zasypia

 

KRÓLOWA AKTORKA

                        Niech cię kołysze sen błogi

I wszelkie zło omija z dala nasze progi!”

wychodzi

 

HAMLET

do KRÓLOWEJ

Jak ci się, pani, podoba ta sztuka?

 

KRÓLOWA

Zdaje mi się, że ta dama przyrzeka za wiele.

 

HAMLET

O, ale dotrzyma słowa.

 

KRÓL

Czy znasz waćpan treść tej sztuki? Nie mieściż ona w sobie nic zdrożnego?

 

HAMLET

Nic zgoła; oni tylko żartują, trują żartem; nic zdrożnego w świecie.

 

KRÓL

Jakiż ta sztuka ma tytuł?

 

HAMLET

„Łapka na myszy.” Skąd zaś taki? Przez przenośnię. Przedstawia ona morderstwo dokonane w Wiedniu. Zamordowany książę nazywał się Gonzago, a jego żona Baptysta. Arcyszelmowska to sprawka, jak zaraz obaczymy. Ale co nam do tego? Wasza królewska mość i my wszyscy mamy spokojne sumienie, nie może nas to dotknąć. Niech się drapie, kto ma liszaj; nasza skóra zdrowa.

Wchodzi LUCJAN.

To jest niejaki Lucjan, synowiec króla.

 

OFELIA

Objaśniasz, mości książę, tak dobrze jak chór starożytny.

 

HAMLET

Mógłbym być pośrednikiem między panią a jej kochankiem, gdybym tylko był świadkiem waszych igraszek.

 

OFELIA

Kolący masz dowcip, mości książę.

 

HAMLET

Odpokutowałabyś, pani, niejednym jękiem stępienie mi kolca.

 

OFELIA

Coraz to lepiej i zarazem gorzej.

 

HAMLET

Tak właśnie traktujecie swych mężów. Dalej, morderco;

Zrzuć twą przeklętą larwę i zaczynaj:

Już kruk krakaniem

Do zemsty daje hasło.

 

LUCJAN

„Myśl czarna, ręka pewna, płyn dzielny, czas sprzyja.

Nie tamuje zamiaru obecność niczyja.

Szary wyskoku, w północ z zbójczych ziół zebrany,

Po trzykroć pod Hekaty klątwą gotowany,

Władzę twą czarodziejską, straszną w swym rozwiciu

Okaż niezwłocznie na tym zdrowym jeszcze życiu.”

wlewa truciznę w ucho śpiącemu

 

HAMLET

Truje go w jego własnym ogrodzie dla zagrabienia jego państwa. Nazwisko tamtego jest Gonzago; rzecz autentyczna i we włoskim tekście wybornie opisana. Teraz zobaczymy, jakim sposobem morderca pozyskuje miłość żony Gonzagi.

 

OFELIA

Król powstaje.

 

HAMLET

Jak to? Strwożony fałszywym alarmem?

 

KRÓLOWA

Co ci jest, panie?

 

POLONIUSZ

                        Niech skończą widowisko!

 

KRÓL

Światła! Wychodźmy.

 

POLONIUSZ

                        Światła! światła! światła!

Wszyscy wychodzą prócz HAMLETA i HORACEGO.

 

HAMLET

Niech ryczy z bólu ranny łoś,

Zwierz zdrów przebiega knieje,

Ktoś nie śpi, aby spać mógł ktoś.

To są zwyczajne dzieje.

Powiedz mi, waćpan, czy ta komedia, z dodatkiem lasu piór na głowie i pary prowansalskich róż u dziurawych trzewików, nie powinna by (jeśli resztka mojego szczęścia mnie zawiedzie) zapewnić mi udziału w jakiej trupie aktorów? Hę?

 

HORACY

Połowę udziału.

 

HAMLET

Ależ cały.

Wiedz bowiem, miły mój Damonie,

Że z raju dziś tu step;

Gdzie wczora Jowisz był na tronie,

Tam dziś panuje — pustka.

 

HORACY

Mogłeś dorymować, mości książę.

 

HAMLET

O Horacy! Słowa tego ducha złota warte. Czy widziałeś?

 

HORACY

Najwyraźniej.

 

HAMLET

Kiedy była mowa o otruciu?…

 

HORACY

Uważałem dobrze.

 

HAMLET

Cha! cha! — Nie ma tam gdzie jakiego grajka? Hej!

Bo skoro król komedii nie lubi, pewnikiem

Król jegomość komedii nie jest lubownikiem.

A co, są grajkowie?

Wchodzą ROZENKRANC i GILDENSTERN.

 

GILDENSTERN

Mości książę, niech nam wolno będzie powiedzieć jedno słowo.

 

HAMLET

Ile ich jest w słowniku.

 

GILDENSTERN

Mości książę, król…

 

HAMLET

Cóż król porabia, mości panie?

 

GILDENSTERN

Od wyjścia stąd bardzo zaniemógł.

 

HAMLET

Z przepicia?

 

GILDENSTERN

Z wzburzenia żółci.

 

HAMLET

Troskliwość pańska byłaby się była okazała trafniejsza udając się w takim razie do doktora. Bo gdybym ja mu zapisał na przeczyszczenie, mogłoby mu to jeszcze bardziej żółć wzburzyć.

 

GILDENSTERN

Racz, łaskawy panie, zamknąć swą mowę w pewne szranki i nie odskakiwać tak dziko od celu, w jakim przychodzim.

 

HAMLET

Jestem już potulny: mów, waćpan.

 

GILDENSTERN

Królowa, matka waszej książęcej mości, w najgłębszym rozżaleniu przysyła nas do ciebie, panie.

 

HAMLET

Miło mi panów powitać.

 

GILDENSTERN

Nie, mości książę, te grzeczności nie w porę. Jeśli się waszej książęcej mości podoba dać nam zdrową odpowiedź, wypełnimy polecenie jego matki; w przeciwnym razie, przebaczenie waszej książęcej mości i oddalenie się nasze będzie jedynym owocem naszego tu przybycia.

 

HAMLET

Nie mogę, doprawdy.

 

GILDENSTERN

Czego, mości książę?

 

HAMLET

Dać panom zdrowej odpowiedzi, bom chory na głowę: na jaką wszakże będę się mógł zdobyć, taką im służyć będę albo raczej matce mojej. Dlatego przystąpmy wprost do rzeczy, bez korowodów. Mówicie więc, panowie, że moja matka…

 

ROZENKRANC

Nie tai tego, że postępowanie waszej książęcej mości w podziw ją i zdumienie wprawia.

 

HAMLET

O dziwny synu, który tak możesz zdumiewać matkę twoją! A czy nie ma tam czasem jakiego postscriptum pod tym macierzyńskim podziwem? Powiedzcie no, panowie.

 

ROZENKRANC

Życzeniem jej jest, abyś się książę z nią widział w jej gabinecie, nim się udasz na spoczynek.

 

HAMLET

Będę jej posłuszny, choćby była dziesięć razy moją matką. Czy macie, panowie, co więcej do powiedzenia?

 

ROZENKRANC

Mości książę, był czas, żeś mię lubił.

 

HAMLET

Na Bakcha i Merkurego! i teraz jeszcze.

 

ROZENKRANC

Łaskawy książę, co cię udręcza? Dobrowolnie zamykasz drzwi swobodzie, ukrywając troski swoje przed przyjacielem.

 

HAMLET

Nie mam widoków, mój panie.

 

ROZENKRANC

Jak to? kiedy sam król zapewnia waszej książęcej mości następstwo duńskiego tronu!

 

HAMLET

Tak, ale znasz pan przysłowie: dostał koń owsa… koniec trochę niesmaczny

Muzykanci wchodzą.

Otóż i gędźba. Pozwól no mi, bracie, swego fletu.

biorąc GILDENSTERNA na stronę

Dlaczego tak tropisz wokoło mnie, jak gdybyś mię chciał w lisią jamę zapędzić?

 

GILDENSTERN

O panie! Jeśli mię żarliwość uczyniła za śmiałym, przywiązanie moje słusznie możesz nazwać nieokrzesanym.

 

HAMLET

Nie rozumiem tego dobrze. Zagraj no, proszę, na tym flecie.

 

GILDENSTERN

Nie umiem, mości książę.

 

HAMLET

Proszę cię.

 

GILDENSTERN

Nie umiem doprawdy.

 

HAMLET

Jak mnie kochasz.

 

GILDENSTERN

Nie potrafię z niego wydobyć głosu, mości książę.

 

HAMLET

To tak łatwo przecie jak kłamać. Przebieraj po tych dziurkach palcami, włóż ten koniec w usta i zadmij, a wydobędziesz ton najdźwięczniejszy. Patrz, tu są klapy.

 

GILDENSTERN

Ale ja ich użyć nie umiem do wydania jakiej bądź melodii, nie znam się na tym.

 

HAMLET

Patrzże teraz, za jakiego mnie masz bajbardzo. Chciałbyś grać na mnie, wmawiasz w siebie, że znasz mój mechanizm? Chciałbyś wyrwać ze mnie rdzeń mej tajemnicy, wycisnąć ze mnie całą skalę tonów, od najniższej nuty aż do dyszkantu; a w tym tu marnym instrumencie tyle jest głosu, tyle harmonii, jednakże nie możesz go skłonić do przemówienia. Cóż u kata! I czy sądzisz, że na mnie łatwiej zagrać niż na flecie? Miej mię, za jaki chcesz, instrument: przedąć, rozstroić mię potrafisz, ale zagrać na mnie — nigdy.

Wchodzi POLONIUSZ.

Witam waćpana dobrodzieja.

 

POLONIUSZ

Mości książę, królowa jejmość życzy sobie z waszą książęcą mością pomówić,i to zaraz.

 

HAMLET

Czy widzisz tam waćpan tę chmurę z kształtu podobną do wielbłąda?

 

POLONIUSZ

W rzeczy samej, istny wielbłąd.

 

HAMLET

Zdaje mi się, że jest podobniejsza do łasicy.

 

POLONIUSZ

Prawda, z boku podobniejsza do łasicy.

 

HAMLET

Albo raczej do wieloryba.

 

POLONIUSZ

Bardzo podobna do wieloryba.

 

HAMLET

No, to dobrze; zaraz pójdę do matki. Z tymi głupcami trzeba by zgłupieć naprawdę. Zaraz idę.

 

POLONIUSZ

Śpieszę to powiedzieć.

 

HAMLET

„Zaraz”, łatwo da się powiedzieć. Zostawcie mnie, przyjaciele.

Wychodzą ROZENKRANC, GILDENSTERN i HORACY.

Teraz jest właśnie czarodziejska, straszna

Godzina nocy, w której się podnoszą

Groby i same piekła wyziewają

Na świat zarazę. O, teraz bym gotów

Pić krew i takie rzeczy wykonywać,

Na których widok dzień by zbladł; lecz teraz

Mam iść do matki. O serce, nie zaprzecz

Naturze mojej! Niech nigdy w to łono

Nie znajdzie wstępu neronowa dusza!

Niech będę srogim, ale nie wyrodnym!

Sztylety w ustach mam, ale nie w dłoni!

Niechaj mój język będzie w tym spotkaniu

Obłudny względem serca i jakkolwiek

Słowa nie będą miotać się i srożyć,

Pieczęci, duszo, nie daj doń przyłożyć!

wychodzi

 

SCENA TRZECIA

Pokój tamże.

KRÓL, ROZENKRANC i GILDENSTERN.

 

KRÓL

Nie można mu dowierzać, nie byłoby

Nawet roztropnie, gdybyśmy mu dłużej

Wodze szaleństwa puszczać dali. Bądźcie

Więc w pogotowiu, skoro odbierzecie

Zlecenia już się przygotowujące,

Natychmiast jedźcie z nim do Anglii. Dobro

Naszego państwa nie pozwala cierpieć

Takiej bliskości hazardu, na który

Jego wybryki z każdą chwilą bardziej

Nas wystawiają.

 

GILDENSTERN

                        Będziem w pogotowiu.

Święta i bogobojna to troskliwość

Waszej królewskiej mości, bo tu idzie

O zachowanie bezpieczeństwa tylu

Tysięcy ludzi, które pod jej berłem

Żyją szczęśliwie.

 

ROZENKRANC

                        Każdy pojedynczy,

Prywatny żywot już jest w obowiązku

Wszelkimi siły i z całą dzielnością

Chronić i bronić siebie od uszczerbku:

O ileż więcej taki byt, na którym

Polega życie milionów! Nie kończy

Nigdy majestat sam jeden dni swoich;

Jak spadający potok chłonie z sobą

Wszystko, co było w pobliskości. Jest on

Niby potężnym kołem przytwierdzonym

Do szczytu góry, przy którego dzwonach

Olbrzymich wiszą krocie przyczepionych

Drobiazgów; jeśli to koło się stoczy,

Wraz każda z owych podrzędnych jednostek

Chyżo mknie w przepaść. Nigdy bez współdźwięku

Jęków ogólnych król nie wydał jęku.

 

KRÓL

Śpiesznie gotujcie się do tej podróży.

Trzeba nam spętać ten postrach, co teraz

Za bardzo hula.

 

GILDENSTERN I ROZENKRANC

                        Będziem się śpieszyli.

wychodzą

Wchodzi POLONIUSZ.

 

POLONIUSZ

Ma przyjść niebawem do pokoju matki;

Ja za obiciem stanę i wysłucham,

Co się tam będzie działo. Pewny jestem,

Że mu królowa jejmość zmyje głowę;

Trzeba atoli, jak to bardzo mądrze

Wasza królewska mość zauważyła,

Aby krom matki, bo matki z natury

Są stronne, jeszcze drugi jaki świadek

Był tam obecny. Idę więc i zanim

Wasza królewska mość pójdzie do łóżka,

Będę z powrotem, by zdać sprawę z tego,

Czego się dowiem.

 

KRÓL

                        Dziękuję–ć, mój drogi.

Wychodzi POLONIUSZ.

O, kał mej zbrodni cuchnie aż w niebiosa!

Najstarsza klątwa na niej cięży, stygmat

Bratniego mordu! Nie mogę się modlić,

Chociaż pragnienie dorównywa chęci;

Moc winy mojej kruszy moc mej woli,

I jako człowiek rozdwojon w działaniu,

Stoję wahając się, co mam wprzódy zacząć,

I nic nie czynię. Jak to? choćby nawet

Ta dłoń przeklęta była od krwi bratniej

Dwakroć tak brudna, czyliż miłosierne

Nieba nie mają dżdżu do jej obmycia,

Aby zbielała jak śnieg? Na cóż łaska,

Jeśli nie na to, by przebaczać winnym?

Czymże są modły, jeżeli nie ową

Podwójną siłą, zdolną nas podeprzeć,

Gdy mamy upaść lub podnieść na nowo,

Kiedy upadniem? Wzniosę przeto oczy;

Błąd mój już minął. Lecz, ach! jaki rodzaj

Modlitwy może być dla mnie pomocny?

Przebacz mi moje ohydne morderstwo!

To być nie może; boć jeszcze posiadam

To wszystko, co mię wiodło do morderstwa:

Koronę, władzę, żonę brata. Możeż

Być rozgrzeszonym, kto dzierży plon grzechu?

W praktykach tego zepsutego świata

Zdarza się zbrodni pozłoconą ręką

Usuwać na bok sprawiedliwość; nieraz

Widziano nawet prawo przekupione

Owocem gwałtu; ale tam tak nie jest:

Tam nie popłaca szalbierstwo; tam czyny

Nago się jawią i człowiek, stawiony

Naprzeciw swoich przestępstw oko w oko,

Musi je wyznać. Cóż mi więc zostaje?

Spróbować, czego żal dokaże? Czegóż

On nie dokaże? Lecz czegóż dokaże,

Gdy winowajca nie może żałować?

O straszna dolo! serce jak śmierć czarne!

Spętana duszo, która, usiłując

Być wolna, coraz okropniej się wikłasz!

Przyjdźcie mi w pomoc, o wy aniołowie!

Zegnijcie się, kolana! i ty, stalą

Okute serce, zmięknij jako nerwy

Nowo narodzonego niemowlęcia!

Jeszcze się wszystko da naprawić.

klęka

Wchodzi HAMLET.

 

HAMLET

Modli się; teraz mógłbym to uczynić;

Teraz uczynię. Ale tym sposobem

Pójdzie do nieba; i toż będzie zemstą?

Trzeba się nad tym zastanowić. Nędznik

Zabija mego ojca i ja za to,

Ja, syn jedyny zamordowanego,

Posyłam tegoż nędznika do nieba.

To by nagrodą było, a nie zemstą.

On go tyrańsko zgładził, w sennej dobie,

W stanie sytości, w maju jego grzechów;

Jak tam rachunek jego stoi, Bogu

Wiadomo; sądząc atoli po ludzku,

Źle z nim być musi. I jaż bym się zemścił,

Gdybym go zabił teraz, kiedy skruchą

Oczyszcza duszę, przygotowanego,

Opatrzonego w podróż z tego świata?

Nie. Czekaj, mieczu, sposobniejszej pory.

Kiedy pijany będzie, we śnie, w gniewie

Albo wśród uciech kazirodnych: kiedy

Grać lub kląć będzie, lub co bądź innego

Czynić, co wcale nie pachnie zbawieniem;

Wtedy go ugodź tak, żeby aż nogi

Zadarł ku niebu, aby jego dusza

Tak wtedy była przeklęta i czarna

Jak piekło, w które pójdzie. Matka czeka,

Ten tylko kordiał śmierć twoją odwleka.

wychodzi

 

KRÓL

powstając

Słowa wzlatują, myśl w prochu się grzebie;

Ach! słów bez myśli nie przyjmują w niebie.

wychodzi

 

SCENA CZWARTA

Inny pokój tamże.

KRÓLOWA i POLONIUSZ.

 

POLONIUSZ

Przyjdzie wnet. Mów z nim, pani, bez ogródki,

Powiedz mu, że się już przebrała miarka

Jego wybryków, że wasza dostojność

Za długo stoisz już jako parawan

Pomiędzy nim a ogniem. Tu się skryję;

Tylko z nim ostro.

 

HAMLET 

za sceną

Matko, o Matko!…

 

KRÓLOWA

                        Nie turbuj się, waćpan;

Zgromię go należycie. Wyjdź, już idzie.

POLONIUSZ kryje się. HAMLET wchodzi.

 

HAMLET

Jestem więc, matko, czego żądasz?

 

KRÓLOWA

Hamlecie, bardzo–ś zmartwił twego ojca.

 

HAMLET

Matko, zmartwiłaś bardzo mego ojca.

 

KRÓLOWA

Przestań, odpowiedź twoja bezrozumna.

 

HAMLET

Przestań; pytanie twe bezbożne.

 

KRÓLOWA

                        Cóż to

Znaczy, Hamlecie?

 

HAMLET

                        Czego żądasz, matko?

 

KRÓLOWA

Czy mnie już nie znasz?

 

HAMLET

                        O, znam, na krucyfiks!

Jesteś królową, żoną twego szwagra,

Obyś nie była nią. Jesteś mą matką.

 

KRÓLOWA

Muszę więc kogo innego przywołać,

Co się rozmówi z tobą.

 

HAMLET

                        Siadaj, pani;

Nie wyjdziesz stąd, na krok się stąd nie ruszysz,

Póki nie stawię przed tobą zwierciadła,

W którym się przejrzysz z gruntu.

 

KRÓLOWA

                        Co chcesz czynić?

Nie chcesz mię zabić przecie. Hej! ratunku!

 

POLONIUSZ

za obiciem

Ratunku!

 

HAMLET

dobywając szpady

                        Cóż to? szczur? Bij, zabij szczura!

Ten sztych dukata wart.

zadaje pchnięcie przez obicie

 

POLONIUSZ

za obiciem

                        Zabity jestem!

pada i umiera

 

KRÓLOWA

Nieszczęsny, cóżeś uczynił?

 

HAMLET

                        Sam nie wiem.

Czy to król?

podnosi obicie i wyciąga POLONIUSZA

 

KRÓLOWA

                        Co za czyn zapamiętały!

 

HAMLET

Zapamiętały czyn! W istocie, matko;

Tak samo prawie, jak zgładzać ze świata

Króla, a potem iść za jego brata.

 

KRÓLOWA

Jak zgładzać króla?

 

HAMLET

                        Takem wyrzekł, pani.

do POLONIUSZA

Bądź zdrów, usłużno–wścibski, biedny głupcze!

Wziąłem cię za lepszego; znieś twą dolę;

Widzisz, że czasem źle być zbyt gorliwym. —

Nie łam rąk, pani; siądź i ścierp, że raczej

Ja serce twoje teraz łamać będę;

I skruszę je, na Boga, jeśli nie jest

Z nieprzełomnego metalu i jeśli

Przeklęty nałóg nie zrobił go wałem

Przeciw wszelkiemu wpływowi uczucia.

 

KRÓLOWA

Cóżem ja popełniła, że się ważysz

Tak obelżywą mową na mnie targać?

 

HAMLET

Czyn, który kazi wdzięk i kwiat skromności,

Cnotę w obłudę zmienia; zdziera różę

Z hożego czoła niewinnej miłości

I sadza na nim wrzody; który święte

Małżeńskie śluby czyni fałszywymi,

Jako zaklęcia gracza, a religię

Czczą grą wyrazów. Płoni się twarz nieba

I wiecznie trwały ten gmach chorobliwą

Przybiera postać wobec tego czynu

Jak gdyby w wilię dnia sądnego.

 

KRÓLOWA

                        Przebóg!

Jakiż to czyn tak grzmiący zarzut ściąga?

 

HAMLET

Spójrz, pani, na ten portret i na tamten,

Na ten konterfekt dwóch rodzonych braci.

Patrz, ile wdzięku mieści to oblicze:

Czoło Jowisza, Hyperiona włosy;

Wzrok Marsa groźny i rozkazujący;

Postawa godna Merkurego, kiedy

Na niebotyczny szczyt góry zstępuje.

Wszystko tu tak jest pełne, tak skończone,

Jakby dla dania pierwowzoru męża

Każdy bóg swoją pieczęć był przyłożył

Na tym człowieku: to był twój małżonek.

Patrz teraz owdzie, to twój mąż dzisiejszy;

Jak zaśniedziały kłos, zarażający

Zdrowego brata. Masz–li, pani, oczy,

Żeś mogła rzucić to górne pastwisko

Dla paszy na tym bagnie? Gdzie masz oczy?

Nie możesz tego tłumaczyć miłością,

Bo w twoim wieku krew nie war, pokornie

Słucha rozwagi, a jakaż rozwaga

Mogłaby kazać przenieść to nad tamto?

Masz, pani, zmysły, to pewna, boć przecie

Nie jesteś martwa; ale i to pewna,

Że zmysły te są zwichnięte; bo tu by

Nawet szalony nie zbłądził w wyborze;

Bo nigdy jeszcze żadne obłąkanie

Do tego stopnia nie stępiło zmysłów,

Aby im jakiś organ nie pozostał

Do namacania tak wielkiej różnicy.

Jakiż, u licha, bies przy ciuciubabce

Tak cię zaślepił? Wzrok bez dotykania,

Czucie bez wzroku, słuch bez rąk i oczu,

Węch bez wszystkiego innego, ba, nawet

Najułomniejsza część zdrowego zmysłu

Tak by nie mogła się zmylić. O wstydzie!

Gdzie twój rumieniec? Piekielny rokoszu,

Jeśli ty możesz płomień twój rozniecać

W łonie matrony, to zaiste cnocie

Wrzącej młodości stać się trzeba woskiem

I stopnieć w własnym ogniu. Niech się przeciw

Atakom pokus odtąd srom nie zbroi,

Skoro ląd płonie tak żywo i rozum

Żądz jest faktorem.

 

KRÓLOWA

                        O, przestań, Hamlecie!

Ty oczy moje zwracasz w głąb mej duszy;

Widzę w niej czarne, szpetne plamy, których

Zmyć nie potrafię.

 

HAMLET

                        Ha! tak żyć w barłogu

Kazirodnego łoża, gnić w sprośności,

Z śmietnika rozkosz chłeptać!…

 

KRÓLOWA

                        Przestań, przestań!

Każde twe słowo razi mnie jak sztylet

Przestań, Hamlecie luby!

 

HAMLET

                        Zbój i podlec;

Nikczemnik niewart setnej części setki

Twego pierwszego męża; rzezimieszek,

Który z wystawy ściągnął drogi diadem

I w kieszeń schował…

 

 

KRÓLOWA

                        Przestań.

DUCH wchodzi.

 

HAMLET

                        Król z postawy,

Z szmat i okrawek…

Osłońcie mię opiekuńczymi skrzydły,

Święte zastępy niebios! Czego żądasz,

Szanowna maro?

 

KRÓLOWA

                        Niestety! Oszalał.

 

HAMLET

Co cię sprowadza? Przychodzisz–li zgromić

Opieszałego syna, że tak gnuśnie

Czas marnotrawi, w odwłokę puszczając

Spełnienie twego strasznego rozkazu?

O, mów!

 

DUCH

                        Pamiętaj na twe przyrzeczenie,

Przychodzę po to tylko, żebym wzmocnił

Zwątlone nieco przedsięwzięcie twoje,

Ale patrz, w jakim stanie twoja matka!

O, stań pomiędzy nią a jej sumieniem

Odbywającym walkę; wyobraźnia

Najsilniej działa w słabym ciele. Przemów

Do niej, Hamlecie.

 

HAMLET

                        Co ci jest, o pani?

 

KRÓLOWA

Niestety, raczej ty powiedz, co tobie,

Że tak upornie oczy w próżnię wlepiasz

I z bezcielesnym rozmawiasz powietrzem?

Dziko z twych oczu strzela wnętrzny płomień;

I gładkie włosy twoje, jak żołnierze

Zbudzeni ze snu alarmem, powstają

I wyprężone stoją. O mój synu,

Skrop tę trawiącą cię gorączkę chłodem

Zastanowienia. W co się tak wpatrujesz?

 

HAMLET

W niego! tam! w niego! Patrz, jaki on blady!

Ach! jego postać, jego sprawa zdolna

Byłaby wzruszyć głazy. Nie patrz na mnie!

Bo od żałosnych tych spojrzeń rozmięknie

Tęgość mej woli i wbrew zamiarowi

Nie krew pocieknie, ale łzy.

 

KRÓLOWA

                        Do kogo

Zwracasz te słowa?

 

HAMLET

                        Czy nic tam nie widzisz?

 

KRÓLOWA

Nic zgoła, chociaż wszystko, co jest, widzę.

 

HAMLET

I nic nie słyszysz?

 

KRÓLOWA

                        Nic oprócz nas dwojga.

 

HAMLET

Patrz! tam! Nie widzisz go? Już się oddala!

Mój ojciec! On to, w tejże samej szacie,

W którą za życia lubił się przybierać.

Patrz, już jest blisko drzwi; już jest za progiem.

DUCH wychodzi.

 

KRÓLOWA

Płód to chorobliwego mózgu twego.

W tworzeniu tego rodzaju widziadeł

Gorączka bardzo jest biegła.

 

HAMLET

                        Gorączka!

Puls mój spokojnie bije i do taktu,

Tak jak twój, pani. W tym, co powiedziałem,

Nie było nic od rzeczy. Chcesz dowodu,

To ci powtórzę każde moje słowo,

A tego przecie wariat nie potrafi.

O matko, matko! przez miłość zbawienia,

Nie kładź pochlebnej maści na twą duszę

Tą myślą, że to nie sumienie twoje,

Ale szaleństwo moje przemawiało.

Ona by tylko zaciągnęła błoną

I zabliźniła miejsca owrzodzone,

Ale zepsuta materia dlatego

Nie przestawałaby wewnątrz nurtować.

Wyspowiadaj się niebu, żałuj tego,

Co przeszło, chroń się tego, co przyjść może,

I nie pokrywaj chwastu mierzwą, aby

Rósł bujniej. Przebacz mi tę moją cnotę:

Bo w dychawicznym biegu tego świata

Przychodzi cnocie przepraszać występek,

Korzyć się przed nim i nieledwie żebrać

O pozwolenie zrobienia mu dobrze.

 

KRÓLOWA

Hamlecie, na pół rozdarłeś mi serce.

 

HAMLET

O, rzuć precz, pani, część jego poślednią

I zacznij z drugą tym czyściejsze życie.

Dobranoc… tylko nie wespół z mym stryjem,

Pożycz choć cnoty, jeżeli jej nie masz.

Nałóg, ten potwór, imający zmysły

W szatańskie pęta, jest jednak aniołem

Przez to, że prawym, szlachetnym popędom

Użycza także szat, które wciągnąwszy

Nietrudno nosić. Wstrzymaj się dziś, pani,

A umartwienie to uczynić łatwym

Jutrzejsze, dalsze jeszcze łatwiejszymi!

Bo przywyknienie zdolne jest nieledwie

Odmienić stempel natury i albo

Wciela szatana, albo go cudowną

Siłą wypędza. Jeszcze raz dobranoc.

A gdy zapragniesz być błogosławiona,

I ja poproszę–ć o błogosławieństwo. —

Co się dotyczy tego jegomościa,

wskazując na POLONIUSZA

W istocie, żal mi go; lecz widno nieba

Dla ukarania nas zobopólnego

Chłosty mię swojej zrobiły narzędziem.

Pogrzeb mu sprawię i odpłacę godnie

Śmierć mu zadaną. — Dobranoc tymczasem.

Miłość to moją tak zatwardza duszę;

Chcąc być łagodnym, okrutnym być muszę.

A! jeszcze parę słów.

 

KRÓLOWA

                        Cóż mam uczynić?

 

HAMLET

Nic, pani, wcale; owszem, nie masz czynić

Tego, co–ć powiem, abyś uczyniła;

Gdy cię pijany król wezwie do łoża,

Nazwie swą kotką, z pieszczot w twarz uszczypnie,

Wtedy za parę ckliwych pocałunków

Albo łaskotek niecnych jego palców

Odkryj mu wszystko, coś tu usłyszała;

Powiedz mu, żem ja w gruncie nie szalony,

Tylko szalony przez podstęp. To byłby

Czyn budujący; bo któraż królowa,

Piękna, roztropna, dobrych obyczajów,

Coś podobnego mogłaby zataić

Przed nietoperzem, wygą, koczkodanem?

Pytam się, która? Nie, wbrew rozumowi

I wbrew dyskrecji otwórz kosz na dachu,

Wypuść zeń ptaki, jako małpa w bajce,

A potem sama w kosz wlazłszy, dla próby,

Ruń na złamanie karku.

 

KRÓLOWA

Bądź przekonany, że jeżeli słowa

Są tchnień, a tchnienia życia wynikłością,

Nie mam dość życia do wydania w słowach

Tego wszystkiego, co mi powiedziałeś.

 

HAMLET

Muszę do Anglii jechać, czy wiesz, pani?

 

KRÓLOWA

Niestety! zapomniałam; tak, podobno.

 

HAMLET

Już są gotowe listy i dwóch moich

Koleżków — którym ufam tak jak żmijom —

Ma je wziąć. Misja ich polega na tym,

Żeby mi wskazać, gdzie raki zimują.

Życzę im szczęścia; idzie tu albowiem

O to, ażeby inżyniera własną

Jego petardą wysadzić w powietrze;

A to sęk będzie właśnie, bo ja głębiej

O parę sążni podkopię ich minę

I puszczę ich aż pod księżyc.

Bodaj to, kiedy się przy jednym dziele

Z dwóch stron przeciwnych zejdą dwa fortele. —

Dobranoc, matko. Trzeba mi stąd sprzątnąć

Tę bryłę mięsa. Coś teraz pan radca

Cichy, poważny, on, co był przed chwilą

Uosobioną, głośną krotofilą.

Pójdź, waszmość, musim skończyć z sobą sprawę.

Dobranoc, matko.

wychodzi wlokąc ciało POLONIUSZA

 

AKT CZWARTY

 

SCENA PIERWSZA

Ten sam pokój, co w końcu aktu poprzedniego. 

KRÓLOWA, ROZENKRANC i GILDENSTERN, po chwili wchodzi KRÓL.

 

KRÓL

Tych głuchych jęków, tych przeciągłych westchnień

Musi być powód; winniśmy go dociec.

Gdzie syn twój, pani?

 

KRÓLOWA

do ROZENKRANCA i GILDENSTERNA

                        Odstąpcie na chwilę.

Tamci odchodzą.

Ach, panie, cóż–em widziała tej nocy!

 

KRÓL

Cóż–eś widziała, Gertrudo? Mów: co się

Dzieje z Hamletem?

 

KRÓLOWA

                        Szaleje jak morze

I wicher, kiedy w zawody spór wiodą,

Kto z nich silniejszy. Usłyszawszy szelest

Poza obiciem, w niepohamowanym

Zapędzie dobył szpady i wołając:

„Szczur!”, przebił szpadą owdzie ukrytego

Nieszczęśliwego starca.

 

KRÓL

                        Co za wściekłość!

Tak samo by się było stało ze mną,

Gdybym był tam się znalazł. Wolność jego

Zagraża wszystkim, mnie i tobie samej.

Niestety! jakież zadośćuczynienie

Wymazać zdoła ten krwawy postępek?

Moja to, moja wina, bo przezorność

Nakazywała mi wcześnie wziąć w kluby,

Poskromić tego młodego szaleńca;

Ale kochałem go, tak go kochałem,

Żem nie chciał wejrzeć w tę smutną konieczność;

I jak ktoś brzydką dotknięty chorobą,

Chcąc ją zataić, pozwoliłem złemu

Dojść aż do rdzenia życia. Gdzież on poszedł?

 

KRÓLOWA

Złożyć w ustroniu ciało zabitego,

Przy czym szaleństwo jego, jako ruda

Drogiego kruszcu zmieszanego z podłym,

Szlachetną stronę ukazało: płakał

Nad tym, co zrobił.

 

KRÓL

                        Wyjdźmy stąd, Gertrudo,

Prędzej niż słońce szczyty gór ozłoci,

Musi on wsiąść na okręt: nam zaś trzeba

Całej powagi i zręczności użyć

Na ubarwienie i uniewinnienie

Tego niecnego czynu. — Gildensternie!

Wchodzą ROZENKRANC i GILDENSTERN.

Idźcie i weźcie z sobą jeszcze kogo.

Hamlet w szaleństwie zabił Poloniusza

I gdzieś go powlókł z tego tu pokoju.

Idźcie, wynajdźcie go, przemówcie grzecznie

I każcie ciało zanieść do kaplicy.

Spieszcie się, proszę was.

Wychodzą ROZENKRANC i GILDENSTERN.

                        Pójdźmy, Gertrudo,

Zgromadzim naszych najlepszych przyjaciół

I odkryjemy im tak to, co zaszło,

Jak to, co czynić zamierzamy. Może

Takim sposobem potwarz, której poszept

Z jednego krańca świata do drugiego

Szparko jak działo do tarczy przenosi

Zatruty pocisk, minie nas i tylko

Nieczułe zrani powietrze. Pójdź, luba!

Trapi i trwoży mnie ta ciężka próba.

 

SCENA DRUGA

Inny pokój tamże.

Wchodzi HAMLET.

 

HAMLET

Bezpiecznie schowany.

 

ROZENKRANC

za sceną

Hamlecie! Książę Hamlecie!

 

HAMLET

Ale cicho; cóż to za hałas? ktoś wołał Hamleta; a! oni.

Wchodzą ROZENKRANC i GILDENSTERN.

 

ROZENKRANC

Przychodzim cię zapytać, mości książę,

Gdzieś podział trupa?

 

HAMLET

                        Złączyłem go z prochem,

Z którym najbliższe miał powinowactwo.

 

ROZENKRANC

Racz nam powiedzieć, panie, gdzie on leży,

Byśmy go mogli przenieść do kaplicy.

 

HAMLET

Nie sądźcie tego.

 

ROZENKRANC

                        Czego, mości książę?

 

HAMLET

Ażebym umiał być panem waszej tajemnicy, a swojej własnej nie umiał. Poza tym kiedy pytanie czyni gąbka, jakąż odpowiedź ma dać syn królewski?

 

ROZENKRANC

Masz–li mnie, książę, za gąbkę?

 

HAMLET

Nie inaczej; za gąbkę, która wciąga w siebie królewskie fawory, nagrody i łaski. Ale takie istoty wyświadczają ostatecznie samemuż królowi przysługę. Trzyma on je w gębie jak małpa i cmoka, aby je połknął potem. Skoro zapotrzebuje tego, co waść zbierzesz, dość mu cię będzie ścisnąć, a wnet nasiąkła gąbka znowu będzie sucha.

 

ROZENKRANC

Nie rozumiem tego, mości książę.

 

HAMLET

Tym lepiej. Gdy o łajdactwie mowa, na dobie tępa głowa.

 

ROZENKRANC

Mości książę, trzeba, żebyś nam powiedział koniecznie, gdzie jest ciało, i poszedł z nami do króla.

 

HAMLET

Ciało jest w posiadaniu króla, ale król nie jest w posiadaniu ciała; król jest czymś.

 

GILDENSTERN

Jak to czymś?

 

HAMLET

Niczym. Prowadźcie mnie do niego. Lis do nory wszyscy za nim.

Wychodzą.

 

SCENA TRZECIA

Inny pokój tamże.

KRÓL w towarzystwie kilku panów.

 

KRÓL

Kazałem szukać go i znaleźć ciało.

Jak niebezpieczne jest pozostawienie

Tego młodzieńca na wolności, sami

Widzimy teraz, niestety, zbyt jasno.

Nie nam tu jednak wypada surowe

Stosować środki. On ma zachowanie

U ludu, który nie bierze na rozum,

Ale na oko; gdzie zaś to ma miejsce,

Tam zwykle bywa ważona na szali

Nie wina, ale kara winowajcy.

Trzeba dlatego, ażeby to nagłe

Jego wysłanie wydało się krokiem

Od dawna ułożonym! Złe gwałtowne

Gwałtownym tylko leczy się lekarstwem

Lub żadnym.

Wchodzi ROZENKRANC.

                        I cóż?

 

ROZENKRANC

                        Gdzie złożone ciało,

Wydobyć z niego nie mogliśmy, panie.

 

KRÓL

Gdzież on jest?

 

ROZENKRANC

                        Czeka na rozkazy waszej

Królewskiej mości w przyległym pokoju.

Pod strażą.

 

KRÓL

                        Niechaj wejdzie.

 

ROZENKRANC

                        Gildensternie,

Wprowadź tu księcia.

Wchodzą HAMLET i GILDENSTERN.

 

KRÓL

Hamlecie, gdzie Poloniusz?

 

HAMLET

Na kolacji.

 

KRÓL

Na kolacji? gdzie?

 

HAMLET

Nie tam, gdzie on je, ale tam, gdzie jego jedzą. Zebrał się właśnie koło niego kongres politycznych robaków. W gastronomii nie ma, panie, większego potentata jak robak. Tuczymy wszelkie istoty dla karmienia siebie, siebie zaś tuczymy dla robaków. Tłusty król i chudy pachołek są to tylko różne potrawy, dwa dania na jeden stół, i basta.

 

KRÓL

Niestety!

 

HAMLET

Rybak może wsadzić na wędę robaka, który jego królewską mość pożywał, i spożyć rybę, która tego robaka zjadła.

 

KRÓL

Co przez to rozumiesz?

 

HAMLET

Nic; to tylko pokazuje, jakim sposobem król może odbyć podróż przez wnętrzności charłaka.

 

KRÓL

Gdzie Poloniusz?

 

HAMLET

W niebie. Każ go tam szukać; a jeżeli go posłowie twoi tam nie znajdą, poszukaj go sam w innym miejscu. To pewna jednak, że jeżeli go nie znajdziecie w tym miesiącu, poczujecie go w następnym na schodach prowadzących do galerii.

 

KRÓL

do kilku osób z orszaku

Idźcie go tam poszukać.

 

HAMLET

Będzie czekał, aż przyjdziecie.

Wychodzi kilka osób z orszaku.

 

KRÓL

Hamlecie, własne twoje bezpieczeństwo,

Którego pragniem, tak jak opłakujem

To, coś uczynił, wymaga, ażebyś

Czyn ten niezwłocznym opłacił wyjazdem.

Gotuj się przeto; okręt już pod żaglem,

Wiatr sprzyja; orszak twój czeka i wszystko

Wskazuje–ć drogę do Anglii.

 

HAMLET

                        Do Anglii?

 

KRÓL

Tak jest, Hamlecie.

 

HAMLET

                        Dobrze.

 

KRÓL

                        Będzie dobrze,

Hamlecie; gdybyś widział moje chęci!

 

HAMLET

Widzę cherubina, który je widzi. Do Anglii zatem! Idźmy, panowie. Bądź zdrowa, kochana matko.

 

KRÓL

Jam przywiązany twój ojciec, Hamlecie.

 

HAMLET

Matko! Ojciec i matka tyle znaczą co mąż i żona, a mąż i żona są jednym ciałem; a więc, matko! Dalej, do Anglii!

wychodzi

 

KRÓL

Idźcie w trop za nim. Zwabcie go czym prędzej

Na okręt; niechaj odpłynie dziś jeszcze,

Przygotowane już i przewidziane

Wszystko, co będzie wam potrzebne. Spieszcie,

Spieszcie, nie tracąc czasu.

Wychodzą ROZENKRANC i GILDENSTERN.

                        A ty, Anglio,

Jeśli ci przyjaźń moja pożądana

(O czym nie wątpię, boś świeżo uczuła

Moją potęgę, i gojąc dotychczas

Blizny zadane duńskim mieczem, trwożne

Niesiesz nam hołdy), Anglio, nie waż lekce

Wszechwładnej woli mojej, która w listach,

Zaklinających cię o tę przysługę,

Wyraźnie żąda od ciebie niezwłocznej

Śmierci Hamleta. Wypełnij to, Anglio,

Bo on mi trawi krew jak zaród suchot,

Z którego ty mnie masz uleczyć. Póki

To się nie stanie, póty w żadnej doli

Nic mnie nie znęci i nie zadowoli.

wychodzi

 

SCENA CZWARTA

Równina w Danii.

Wchodzi FORTYNBRAS z wojskiem.

 

FORTYNBRAS

Mości rotmistrzu, idź, pozdrów ode mnie

Duńskiego króla; powiedz mu, że wskutek

Przyrzeczeń, jakie od niego otrzymał,

Fortynbras prosi go o glejt do przejścia

Przez duńskie kraje. Wiesz, gdzie się zejść mamy.

Jeżeli jego królewska mość będzie

Miała co do nas, to mu przyjdziem oddać

Należną czołobitność. Tak mu powiedz.

 

ROTMISTRZ

Oznajmię mu to, panie.

 

FORTYNBRAS

                        Naprzód! z wolna!

wychodzi z wojskiem

Wchodzą HAMLET, ROZENKRANC i GILDENSTERN.

 

HAMLET

Czyje to wojska, rotmistrzu?

 

ROTMISTRZ

                        Norweskie.

 

HAMLET

Gdzie one idą?

 

ROTMISTRZ

                        Ku granicom Polski.

 

HAMLET

Kto ma nad nimi dowództwo?

 

ROTMISTRZ

                        Synowiec

Starego króla, Fortynbras.

 

HAMLET

                        Czy pochód

Ich ma na celu podbój całej Polski

Lub pewnej części tylko?

 

ROTMISTRZ

                        Prawdę mówiąc

I bez dodatków, idziemy zagarnąć

Marny kęs ziemi, z którego krom sławy

Żaden nam inny nie przyjdzie pożytek.

Za parę mendli dukatów nie chciałbym

Wziąć go w dzierżawę, i pewnie by więcej

Nie przyniósł ani nam, ani Polakom,

Gdyby był w czynsz puszczony.

 

HAMLET

                        W takim razie

Polacy pewnie bronić go nie będą.

 

ROTMISTRZ

Już tam są ze swym wojskiem.

 

HAMLET

                        Wartoż tracić

Parę tysięcy dusz i dziesięć razy

Tyle dukatów za taki psi ogon?

Jest to, zaprawdę, ślepy wrzód pokoju

I pomyślności, który wewnątrz pęka

I ani znaku nie daje na zewnątrz,

Dlaczego człowiek umiera. Dziękuję–ć,

Mości rotmistrzu.

 

ROTMISTRZ

                        Bóg z wami, panowie.

wychodzi

 

ROZENKRANC

Pójdziemyż dalej, mości książę?

 

HAMLET

                        Zaraz

Służyć wam będę. Idźcie trochę naprzód.

Wychodzą ROZENKRANC i GILDENSTERN.

Jakże mnie wszystko oskarża i wszystko

Leniwej zemście mej bodźca dodaje!

Czymże jest człowiek, jeżeli najwyższym

Jego zadaniem i dobrem na ziemi

Jest tylko spanie i jadło? Bydlęciem,

Szczerym bydlęciem. Ten, co nas obdarzył

Tak dzielną władzą myślenia, że może

I wstecz, i naprzód poglądać, nie na to

Dał nam tę zdolność, ten udział boskości

Rozumem zwany, aby w nas jałowo

Leżał i butwiał. Jest–li to więc skutkiem

Zwierzęcej, bydła godnej niepamięci,

Czy trwożliwego i drobiazgowego

Przewidywania, które ściśle biorąc,

Zawsze ma w sobie trzy części tchórzostwa,

A tylko jedną mądrości. Doprawdy,

Nie mogę tego pojąć, że aż dotąd

Mówię do siebie: trzeba to uczynić,

I kończę na tym, kiedy mi do czynu

Nie brak powodów, woli, sił i środków.

Przykłady, wielkie jak świat, stoją przecie

Przede mną; choćby to wojsko tak liczne

I tak zasobne, pod wodzą takiego

Młodego księcia, który, zapalony

Szlachetną żądzą sławy, lekceważy

Ukrytą szalę wypadków i chętnie,

Co jest doczesne i przemijające,

Na sztych wystawia hazardom, zagładzie,

Za co? za marną łupinę orzecha.

Prawdziwie wielkim być to nie wojować

O byle głupstwo bez wielkiej przyczyny,

Lecz wielkomyślnie o źdźbło nawet walczyć,

Gdzie honor każe. I cóż ja wart jestem,

Ja, który ojca zgon, zhańbienie matki

Śpiąco przepuszczam? gdy oto ze wstydem

Widzę przed sobą bliską śmierć dwudziestu

Tysięcy ludzi, którzy dla chimery,

Dla widma sławy, w grób idą jak w łóżko,

Aby wywalczyć nikczemną piędź ziemi,

Na której nie ma dość miejsca do walki

Ani dość darni, by skryła mogiły

Tych, co polegną. Bądź odtąd zażartą,

O wolo moja, albo wzgardy wartą!

wychodzi

 

SCENA PIĄTA

Elzynor. Pokój w zamku. 

Wchodzą KRÓLOWA i HORACY.

 

KRÓLOWA

Nie chcę jej widzieć.

 

HORACY

                        Natarczywie prosi

O możność wnijścia; stan jej budzi litość.

 

KRÓLOWA

Cóż jej jest?

 

HORACY

                        Ciągle wspomina o ojcu;

Słyszała, mówi, że świat krzywo idzie;

Wzdycha i chwyta się za serce; lada

Fraszka ją drażni; słowa jej bez związku

Nie określają niczego, jednakże

Zastanawiają; podnosi je słuchacz

I zszywa podług kroju własnych myśli;

Każdy zaś wyraz jej, obok wyrazu

Jej twarzy, ruchów i postawy, takie

Czyni wrażenie, że można by myśleć,

Iż jest w nim jakaś myśl, tylko zawiła

I bardzo smutna.

 

KRÓLOWA

                        Muszę z nią pomówić;

Mogłaby bowiem złym ludziom dać powód

Do niebezpiecznych przypuszczeń. Niech wnijdzie.

HORACY wychodzi.

Chora ma dusza każdą rzecz powszednią

Złowrogich następstw sądzi przepowiednią,

Jak głupio w trwodze występek przesadza,

Że drżąc przed zdradą sam się prawie zdradza.

HORACY wprowadza OFELIĘ.

 

OFELIA

Gdzie jest ozdoba majestatu Danii?

 

KRÓLOWA

Czego chcesz, luba Ofelio?

 

OFELIA

śpiewa

 

Po czym ja cię poznam teraz,

    O kochanku mój?

Płaszcz pielgrzymi, kij, sandały,

    Twójże to jest strój?

 

KRÓLOWA

Niestety, kochane dziewczę, co znaczy ten śpiew?

 

OFELIA

Czy tak? nie, pani; posłuchaj tylko:

śpiewa

 

On zmarł, znikł z naszego grona;

    Zmarł, opuścił nas;

U nóg jego darń zielona,

    W głowach zimny głaz.

Och! Och!

 

KRÓLOWA

Ależ, Ofelio.

 

OFELIA

Proszę cię, pani, słuchaj,

śpiewa

                        Całun jego, jak śnieg biały.

KRÓL wchodzi.

 

KRÓLOWA

Ach, patrz, mój mężu.

 

OFELIA

śpiewa

 

    Na całunie kwiat;

Choć go łzy nie opłakały,

    Na mogiłę padł.

 

KRÓL

Jak się masz, śliczna panienko?

 

OFELIA

Dobrze; Bóg wam zapłać. Mówią, że sowa była córką piekarza. Ach, panie! Wiemy, czym jesteśmy, ale nie wiemy, co się z nami stanie. Niech wam Bóg pomaga przy wieczerzy!

 

KRÓL

Marzy jej się o ojcu.

 

OFELIA

Nie mówmy już o tym, proszę; ale jak się was pytać będą, co to znaczy, to powiedzcie:

 

Dzień dobry, dziś święty Walenty.

    Dopiero co świtać poczyna;

Młodzieniec snem leży ujęty,

    A hoża doń puka dziewczyna.

Podskoczył kochanek, wdział szaty,

    Drzwi rozwarł przed swoją jedyną

I weszła dziewczyna do chaty,

    Lecz z chaty nie wyszła dziewczyną.

 

KRÓL

Nadobna Ofelio!

 

OFELIA

Dajmy pokój przysięgom; zaraz skończę:

 

Bezbożność to wielka; Bóg widzi,

    Jak wielka w mężczyznach bezbożność!

Cny młodzian się tego nie wstydzi,

    Gdy tylko nastręczy się możność.

Wszak nim–eś cel życzeń otrzymał,

    Przysiągłeś się ze mną ożenić!

To ona mu tak mówi, a on jej odpowiada:

 

I byłbym był słowa dotrzymał,

    Lecz trzeba ci było się cenić.

 

KRÓL

Jak dawno ona w tym stanie?

 

OFELIA

Jeszcze się wszystko naprawi, mam nadzieję. Tylko cierpliwości! Ale nie mogę nie zapłakać, pomyślawszy, że go mają złożyć w zimną ziemię. Mój brat dowie się o tym, a zatem dziękuję państwu za dobrą radę. Niech powóz zajeżdża! Dobranoc, panie; dobranoc, śliczne panie, dobranoc, dobranoc.

wychodzi

 

KRÓL

Idź waćpan za nią, niech jej pilnie strzegą.

HORACY wychodzi.

Jest to trucizna głębokiej boleści,

Której śmierć ojca źródłem. O Gertrudo!

Gertrudo! ziszcza się na nas ta prawda,

Że kiedy kogo nawiedzają smutki,

To nigdy luzem, a zawżdy gromadnie.

Naprzód zabójstwo jej ojca, następnie

Wyjazd twojego syna, nieszczęsnego

Sprawcy własnego swojego wygnania;

Głuche szemranie ludu, uprzedzone

I złem brzemienne żywiącego myśli

Z powodu śmierci cnego Poloniusza,

Którego skore pochowanie było

Niedorzecznością z naszej strony; teraz

To biedne dziewczę, wyzute z szlachetnej

Władzy rozumu, bez której jesteśmy

Lalkami tylko albo zwierzętami;

Nareszcie, i to jedno tyle waży

Co tamto wszystko, brat jej potajemnie

Powraca z Francji, karmi się zdumieniem,

Kryje się w chmurach i nadstawia ucho

Donosicielom, którzy jadowite

O śmierci ojca wdmuchują mu wieści —

Wieści z uszczerbkiem naszym, przeciw którym

Zastanowienie, ubogie w dowody,

Nic nie podoła. O Gertrudo, zbieg ten

Wypadków, na kształt kilkuramiennego

Narzędzia śmierci, z wielu stron od razu

Zabójczą ranę mi zadaje.

Zgiełk zewnątrz.

 

KRÓLOWA

                        Przebóg!

Cóż to za hałas?

Wchodzi jeden z DWORZAN.

 

KRÓL

                        Hola! Szwajcarowie!

Gdzie oni? Niechaj drzwi pilnie obsadzą.

Skąd ten zgiełk?

 

 

DWORZANIN

                        Chroń się, miłościwy królu,

Ocean, z łoża swojego wybiegły,

Nie chłonie z większą gwałtownością nizin,

Jako Laertes na czele powstańców

Straż twą powala. Lud go głosi panem;

I jakby świat był dopiero w zawiązku,

Przeszłość zatarta, zapomniany zwyczaj,

Te słów hamulce i wszelkiej swawoli,

Słychać wołanie: „Wybierajmy króla!

Laertes królem!” Czapki, dłonie, usta

Ze wszech stron wtórzą temu okrzykowi:

„Laertes królem! Wiwat król Laertes!”

 

KRÓLOWA

Jak ujadają za fałszywym wiatrem!

O, pod trop gonisz, podła duńska psiarnio!

 

KRÓL

Drzwi wyłamano.

LAERTES wchodzi uzbrojony, za nim DUŃCZYCY.

 

LAERTES

Gdzie ten król? — Stańcie ówdzie, przyjaciele.

 

DUŃCZYCY

Pozwól nam także wejść.

 

LAERTES

                        Nie wchodźcie, proszę.

 

DUŃCZYCY

Będziem posłuszni.

cofają się za drzwi

 

LAERTES

                        Dziękuję wam; stójcie

Przy drzwiach na straży. — Nienawistny królu.

Oddaj mi ojca!

 

KRÓLOWA

                        Z wolna, Laertesie,

Zbierz trochę zimnej krwi.

 

LAERTES

                        Kropla krwi zimnej

Byłaby we mnie świadectwem bękarctwa,

Urągowiskiem przeciw memu ojcu,

Zakałem, który by piętno bezwstydu

Wyrył na czystym czole matki mojej.

 

KRÓL

Jakiż cię powód skłania, Laertesie,

Tak buntowniczo przeciw nam powstawać?

Odstąp, Gertrudo, nie lękaj się o nas;

Taka jest bowiem boskość majestatu,

Że zdrada, choćby nie wiedzieć co chciała,

Tępi o niego swój pocisk. —

Powiedz mi, Laertesie, co to znaczy? —

Gertrudo, daj mu pokój. — Mów młodzieńcze.

 

LAERTES

Ty sam mów raczej: gdzie mój ojciec?

 

KRÓL

                        Umarł.

 

KRÓLOWA

Ale nie z jego winy.

 

KRÓL

                        Daj mu pokój.

Niech się wypyta do sytości.

 

LAERTES

                        Jakim

Sposobem umarł? Nie dam się omamić.

Do czarta z uległością! Niechaj w piekło

Pójdą przysięgi! Sumienie, powinność

Niech w najczarniejszej przepadną otchłani!

Urągam potępieniu. Na to przyszło,

Że oba światy niczym są w mych oczach:

Wszystko mi obojętne, bylem tylko

Sowicie pomścił ojca.

 

 

KRÓL

                        Któż ci broni?

 

LAERTES

Nikt w świecie, jeno własna moja wola;

Możność zaś moją k'temu tak urządzę,

Że z małą garścią środków wiele wskóra.

 

KRÓL

Chcesz–li się czegoś pewnego dowiedzieć

O śmierci ojca twego, Laertesie?

Jestże w twej zemście zapisana zguba

Zarówno jego przyjaciół i wrogów?

Tych, co zyskali, i tych, co stracili?

 

LAERTES

Niczyja, tylko jego nieprzyjaciół.

 

KRÓL

Chceszże ich poznać?

 

LAERTES

                        Przyjaciołom jego

Szeroko moje otworzę ramiona

I, jak pelikan dzielący się życiem,

Obdzielę ich krwią moją.

 

KRÓL

                        Teraz mówisz

Jak nieodrodny syn i prawy szlachcic.

Żem ja nie winien śmierci twego ojca,

Owszem, najmocniej nią jestem dotknięty,

To się okaże wnet rozwadze twojej

Tak jasne jak dzień oczom.

 

DUŃCZYCY

za sceną

                        Puśćcie ją!

 

LAERTES

Co to jest? Skąd ten hałas?

OFELIA wchodzi, fantastycznie ubrana w kłosy i kwiaty.

                        O wściekłości!

Spal mi mózg! Soli łez, straw mi zmysł wzroku!

Na Boga! Za to twoje obłąkanie

Ciężką zapłatę ściągnę z jego sprawców,

Tak, że aż szala od jej wagi całkiem

Na dół opadnie. O majowa różo!

Kochane dziewczę, luba siostro, wdzięczna

Moja Ofelio! Boże! czy podobna,

Aby dziewczęcy umysł był tak wątły

Jak życie starca? Miłość uszlachetnia

Naturę ludzką, gdy zaś ta szlachetna,

Wtedy zamyka najlepszą swą cząstkę

W grobie tych, których kochała.

 

OFELIA

śpiewa

 

Pochłonęła go zimna mogiła,

Pieszczoty moje, nie ma was już!

I na grób jego ściekło łez siła.

Bądź zdrów, mój gołąbku!

 

LAERTES

Gdybyś przy zdrowych zmysłach chciała kogo

Zagrzać do zemsty, wymowniej byś tego

Dopiąć nie mogła.

 

OFELIA

Trzeba wam mówić pacierz po nim, skoro mówicie, że już po nim. Nieprawdaż, jak się to ładnie składa? Fałszywy to sługa, który uwiódł córkę swego pana.

 

LAERTES

Ten nonsens więcej wart niż sensowność.

 

OFELIA

do LAERTESA

Oto rozmaryn na pamiątkę; proszę cię, luby, pamiętaj; a to bratki, żebyś o mnie myślał.

 

LAERTES

Przezorny obłędzie! Niezapomnienie łączysz do pamięci.

 

OFELIA

do KRÓLA

Oto koper dla was i orliki.

do KRÓLOWEJ

Oto ruta; część jej wam daję, a część sobie zachowam; w niedzielę możemy ją nazywać zielem łaski, ale ty swoją rutkę musisz nosić trochę inaczej niż ja. Oto stokrotki. Rada bym wam dać i fiołków, ale mi wszystkie ze śmiercią ojca powiędły. Mówią, że szczęśliwie skończył.

śpiewa

 

Bo luby mój Jasio to skarb mój jedyny.

 

LAERTES

Tęsknotę, smutek, boleść, piekło samo

Zamienia ona w wdzięk i lubość.

 

OFELIA

śpiewa

 

Czyliż on już nie powróci?

Czyliż on już nie powróci?

Nie, nie, on śpi w grobie:

Zaśnij i ty sobie.

Już on nigdy nie powróci.

Śnieżną była jego broda,

Włos na głowie cały mleczny;

Już po nim, już po nim

Na próżno łzy ronim.

Boże, daj mu pokój wieczny!

i wszystkim dobrym chrześcijanom! Będę się za was modliła. Bóg z wami!

wychodzi

 

LAERTES

Boże! Ty patrzysz na to?

 

 

KRÓL

                        Laertesie,

Muszę podzielić z tobą to cierpienie,

Chyba mi prawa do tego zaprzeczysz,

Ustąp tymczasem. Wybierz, kogo zechcesz,

Spośród przyjaciół swych najzaufańszych,

Niech ten rozsądzi nas, jeśli mię uzna

Winnym w tej sprawie bądź wprost, bądź pośrednio,

Natychmiast oddam ci na satysfakcję

Tron, państwo, życie, wszystko, co posiadam;

W przeciwnym razie ty twoją zranioną

Duszę cierpliwie porucz naszej pieczy,

A wtedy razem pomyślimy nad tym,

Jakby ją spełna zaspokoić.

 

LAERTES

                        Zgoda,

Ta jego nagła śmierć, ten cichy pogrzeb,

Bez żadnych oznak, szpady ani herbów,

Bez ceremonii, bez pompy pogrzebu.

Wszystko to woła na mnie wniebogłosy

O ścisłe śledztwo.

 

KRÓL

                        Sprostasz temu snadnie;

Gdzie zaś jest wina, tam niech kara spadnie.

Chodź ze mną.

Wychodzą.

 

SCENA SZÓSTA

Inny pokój w zamku.

HORACY i jego SŁUGA.

 

HORACY

Co to za ludzie, co chcą mówić ze mną?

 

SŁUGA

Są to majtkowie, panie; mają, mówią,

Listy do pana.

 

HORACY

                        Wpuść ich.

SŁUGA wychodzi.

                        Nie wiem, kto by

Spomiędzy całej rzeszy tego świata,

Mógł pisać do mnie, jeżeli nie Hamlet.

MAJTKOWIE wchodzą.

 

PIERWSZY MAJTEK

Bóg wam pomagaj, panie.

 

HORACY

                        I wam wzajem.

 

PIERWSZY MAJTEK

Pomoże, jeżeli mu się podoba. Oto list do was, jeżeli tylko miano wasze Horacy, jak nas o tym zapewniono. Oddał nam go jakiś poseł wyprawiony do Anglii.

 

HORACY

czyta

 

„Horacy, jak tylko ten list przeczytasz, dopomóż oddawcom jego dostać się do króla, mają oni pismo i do niego. Zaledwieśmy przebyli dwa dni na morzu, gdy silnie uzbrojony statek korsarski wyprawił na nas łowy. Ponieważ miał nad nami w żaglach przewagę, zmuszeni byliśmy stawić mu czoło i przyjąć bitwę, wśród której wrzenia wskoczyłem na ów statek. W tejże chwili piraci oddalili się od naszego okrętu i tym sposobem sam jeden zostałem ich jeńcem. Obeszli się ze mną, jak poczciwym łotrom przystoi; ale wiedzieli, co czynią; muszę się im za to dobrze wywdzięczyć. Postaraj się, aby król odebrał to, co doń piszę, i śpiesz do mnie tak chyżo, jak gdybyś uciekał przed śmiercią. Mam ci coś do powiedzenia na ucho, co cię w oniemienie wprawi, a przecież słowa będą tu tylko cieniem rzeczy samej. Ci dobrzy ludziska doprowadzą cię do miejsca, gdzie się znajduję. Rozenkranc i Gildenstern peregrynują do Anglii; o nich także mam ci wiele do powiedzenia. Bądź zdrów.

Twój, jak go znasz,

Hamlet”

 

Chodźcie, ułatwię drogę tamtym listom,

O ile tylko będę mógł najprędzej,

Byście tym prędzej mnie zaprowadzili

Do tego, co je wam oddał.

Wychodzą.

 

SCENA SIÓDMA

Inny pokój tamże.

KRÓL i LAERTES.

 

KRÓL

Teraz mię musisz w sądzie swym rozgrzeszyć

I w sercu swoim umieścić przyjaźnie,

Skoroś jawnego nabrał przekonania,

Że ten, co zabił twego ojca, godził

Na własne moje życie.

 

LAERTES

                        Rzecz widoczna;

Nie mogę sobie tylko wytłumaczyć,

Dlaczego przeciw tym jego knowaniom,

Tak karygodnym i wyrodnym razem,

Nie przedsięwziąłeś, panie, żadnych środków,

Jak ci to własne twoje bezpieczeństwo,

Monarsza godność, mądrość, wszystko zgoła

Powinno było radzić?

 

KRÓL

                        O, z dwóch przyczyn,

Które ci może wydadzą się błahe,

Dla mnie są jednak bardzo ważne. Najprzód

Królowa, matka jego, żyje prawie

Jego widokiem, a ja, niech to będzie

Słabość lub cnota, tak dalece jestem

Ciałem i duszą do niej przywiązany,

Że jako gwiazda w jednej tylko sferze

Krążąca, przez nią się tylko poruszam.

Drugą przyczyną, dla której go jawnie

Skarcić nie mogłem, była miłość ludu,

Która usterki jego topi w sobie.

I, jako owo źródło drzewo w kamień,

Zmienia naganę w chwalbę. Strzały moje

Za tępe przeciw takiemu wiatrowi,

Byłyby w łuk mój powróciły nazad,

Zamiast dosięgnąć, gdzie bym je był posłał.

 

LAERTES

Tak więc straciłem najlepszego ojca;

Siostrę znajduję pchniętą w głąb rozpaczy.

Siostrę, ach! której szanowne przymioty

(Jeżeli można chwalić, co minione)

Wyzywająco jaśniały na szczycie

Widowni wieku. Ależ przyjdzie chwila

Mej zemsty.

 

KRÓL

                        Możesz być o to spokojny,

Nie sądź, ażebym był z tak miękkiej gliny,

Iżbym pozwolił się niebezpieczeństwu

Targać za brodę i miał to za fraszkę.

Wkrótce ci powiem coś więcej. Kochałem

Twojego ojca, kocham też i ciebie:

To ci powinno dać do zrozumienia!

Wchodzi POKOJOWIEC.

Co tam masz?

 

POKOJOWIEC

                        Listy od księcia Hamleta:

Ten do was, panie, a ten do królowej.

 

KRÓL

Od kogo? Od Hamleta? Któż je przyniósł?

 

POKOJOWIEC

Jacyś majtkowie, panie; tak przynajmniej

Mówił mi Klaudio, który je odebrał

I mnie doręczył. Ja ich nie widziałem.

 

KRÓL

Zostaw nas; słuchaj listu, Laertesie.

Wychodzi POKOJOWIEC, KRÓL czyta.

 

„Pośpieszam waszą królewską wielkość uwiadomić, żem nago na jej ziemię wysadzony został. Jutro prosić będę o pozwolenie ujrzenia jego królewskiego oblicza i wtedy, wybłagawszy sobie najprzód waszej wielkości przebaczenie, będę miał honor zdać jej sprawę z wypadku, który spowodował mój nagły i osobliwszy powrót.

Hamlet”

 

KRÓL

Co się to znaczy? Wróciliż i tamci?

Czyli też to jest tylko jakiś podstęp?

 

LAERTES

Nie poznajesz–li, panie, kto to pisał?

 

KRÓL

Ręka Hamleta. Nago — i w przypisku

Stoi: „Sam jeden.” Rozumiesz to waćpan?

 

LAERTES

Bynajmniej. Ale niech wraca! Raźnieje

Chore me serce na myśl, że niebawem

Będę mu w ucho mógł wtłoczyć te słowa:

„Tyś to jest tego sprawcą”.

 

KRÓL

                        Skoro tak jest —

A czyżby mogło być inaczej? — chceszże

Posłuchać mojej rady, Laertesie?

 

LAERTES

I owszem, panie; pod warunkiem jednak,

Aby tej rady celem nie był pokój.

 

KRÓL

Twój własny tylko. Jeśli on, wstręt czując

Do tej podróży i niełatwo skłonny

Znów ją przedsiębrać, istotnie powrócił,

Mam ja nań inny środek w pogotowiu,

Który nie może chybić; śmierć zaś jego

Nie ściągnie ani cienia podejrzenia,

I sama nawet matka jego nazwie

To dzieło skutkiem trafu.

 

LAERTES

                        Radź więc, panie.

Chętnie–ć posłusznym będę, i tym chętniej,

Jeżeli będę mógł być wykonawcą

Tego pomysłu.

 

KRÓL

                        O toć właśnie idzie.

Od czasu twego wyjazdu szeroko

Wobec Hamleta mówiono o pewnym

Talencie, w którym masz być celujący.

Wszystkie zdolności twoje razem wzięte

Nie obudzały w nim tyle zazdrości

Ile ta jedna, najmniej w moich oczach

Ceny mająca.

 

LAERTES

                        Jakaż to jest zdolność?

 

KRÓL

Błaha jak wstążka, którą sobie młodzież

Zdobi kapelusz, jednakże potrzebna;

Lekki, swobodny strój przystoi bowiem

Rześkiej młodzieży, tak jak ciepłe futro

I długa suknia późnemu wiekowi,

Bo mu przyczynia zdrowia i powagi.

Był tu przed paru miesiącami pewien

Normandzki rycerz; widziałem Francuzów,

Służyłem nawet kiedyś między nimi;

Mistrze to w konnej jeździe; ale ten był

Diabłem wcielonym; przyrastał do siodła

I tak cudownie zażywał rumaka,

Że koń i jeździec zdawali się w jednej

Formie ulani. Co bądź o tym kunszcie

Pomyśleć mogłem, wszystko niższym było

Od tego, czego ów zuch dokazywał.

 

LAERTES

Normandczyk, mówisz, panie?

 

KRÓL

                        Tak. Normandczyk.

 

LAERTES

Lamond! jak żyw tu stoję!

 

KRÓL

                        Ten sam.

 

LAERTES

                        Lamond.

Od razu go poznałem. On jest chlubą,

Istnym klejnotem swojego narodu.

 

KRÓL

Ten tedy Lamond szeroko i długo

Rozwodził się nad tobą, Laertesie.

I tak wynosił twą biegłość i zręczność

W robieniu bronią, zwłaszcza też rapierem,

Że, wnosząc z jego opisu, ciekawy

Byłby to widok, gdyby ci kto sprostał.

Spomiędzy jego współziomków najpierwsi,

Mówił, fechmistrze stracili przytomność,

Oko i zwinność w spotkaniu się z tobą.

Opowiadanie to wzbudziło taką

Zawiść w Hamlecie, że niczego odtąd

Nie pragnął, jeno twojego powrotu

I spróbowania się z tobą na ostrze.

Otóż więc…

 

LAERTES

                        Cóż więc, panie?

 

 

KRÓL

                        Laertesie,

Kochałżeś ojca? albo jestżeś tylko

Pokrowcem żalu, postacią bez serca?

 

LAERTES

Dlaczego się mnie, panie, o to pytasz?

 

KRÓL

Nie przeto, abym w wątpliwość podawał

Twoją ku niemu miłość, lecz dlatego,

Iż wiem, że miłość jest dziecięciem czasu;

A doświadczenie uczy mnie codziennie,

Że czas miarkuje jej siłę i zapał.

Płomień miłości zawżdy mieści w sobie

Coś na kształt knota, co moc jego tłumi,

I w jednostajnym nic nie trwa wigorze;

Bo wigor, z zbytku krwi dostając pleury,

Własnym nadmiarem zabity zostaje.

Kto chce, powinien wraz to, co chce, spełnić;

Bo to „chce” zmienne tyle napotyka

Tam i szkopułów, ile jest na świecie

Ramion, języków i przygód, a później

Owo „powinien” staje się niewczesnym

Westchnieniem, które, niosąc ulgę, szkodzi.

Lecz wróćmy w sam rdzeń wrzodu: Hamlet wraca,

Cóż chcesz przedsięwziąć, aby się okazać

Nie w słowach, ale w czynie dobrym synem?

 

LAERTES

Podciąć mu gardło na środku kościoła.

 

KRÓL

Zemsta, zaiste, nie może znać granic

I żadne miejsce uświęcać mordercy;

Chceszli się jednak zemścić, Laertesie,

Zamknij się na czas jakiś w swym pokoju.

Hamlet przybywszy dowie się, żeś wrócił.

Głosić będziemy przed nim twoją zręczność

I sławę, którą ci zrobił ów Francuz,

W dubelt powleczem werniksem. Wyjdź wtedy

I przyjm spotkanie się z nim, do którego

Znajdziesz sposobność. Jego lekkomyślność,

Niepodejrzliwość i szlachetność sprawią,

Że nie obejrzy kling, z łatwością zatem,

Chociażby trochę używszy podstępu,

Będziesz mógł wybrać rapier nie stępiony

I umiejętnym pchnięciem odwetować

śmierć ojca.

 

LAERTES

                        Zrobię tak i dla pewności

Nabalsamuję ostrze mego miecza.

Nabyłem od pewnego szarlatana

Taką maść, że gdy nóż w niej umaczany

Najmniej zadraśnie żyjącą istotę,

Nie ma pomiędzy najzbawienniejszymi

Ziołami środka, który by potrafił

Uchronić ją od śmierci. Tym to jadem

Miecz mój omaszczę; niech go drasnę tylko,

I Już będzie po nim.

 

KRÓL

                        Rozważmy to głębiej

baczmy, jakie nam okoliczności

I czas w tej mierze mogą dać poparcie;

Bo gdyby to nas miało zawieść, gdyby

Plan nasz chybiony miał wypłynąć na wierzch,

Lepiej by go zaniechać. Trzeba zatem,

Aby ten projekt miał w odwodzie drugi,

Który w potrzebie przyszedłby mu w pomoc.

Czekaj — pomyślmy trochę. Uroczysty

Postawię zakład na kartę twej sztuki;

A potem — potem… Ha! wiem już, co robić.

Gdy was bój znuży, tak że się aż obu

Czuć da pragnienie (ostro żgaj dlatego),

I gdy on zechce czego do ochłody,

Wtedy podadzą mu puchar, z którego

Jeden łyk, w razie gdyby jakim trafem

Uszedł twojego zatrutego ciosu,

Da nam skuteczny sukurs! Skąd ta wrzawa?

Wchodzi KRÓLOWA.

Co to jest, droga małżonko?

 

KRÓLOWA

                        Nieszczęścia

Nawałem biegną jedne za drugimi.

Laertes, siostra twoja utonęła.

 

LAERTES

Przebóg! Gdzie?

 

KRÓLOWA

                        Owdzie nad potokiem stoi

Pochyła wierzba, której siwe liście

W lustrze się czystej przeglądają wody.

Tam ona wiła fantastyczne wieńce

Z pokrzyw, stokrotek, jaskrów i podłużnych

Karmazynowych kwiatów, którym nasi

Sprośni pasterze szpetną dają nazwę,

A zaś dziewice w skromności je zowią

Palcami zmarłych. Otóż chcąc zawiesić

Jeden z tych wianków na zwisłej gałęzi,

Nie dość ostrożnie wspięła się na drzewo.

Złośliwa gałąź złamała się pod nią.

I z kwiecistymi trofeami swymi

Wpadło w toń biedne dziewczę. Przez czas jakiś

Wzdęta sukienka niosła ją po wierzchu

Jak nimfę wodną i wtedy, nieboga,

Jakby nie znając swego położenia

Lub jakby czuła się w swoim żywiole,

Śpiewała starych piosenek urywki,

Ale niedługo to trwało, bo wkrótce

Nasiąkłe szaty pociągnęły z sobą

Biedną ofiarę ze sfer melodyjnych

W zimny muł śmierci.

 

LAERTES

                        A więc utonęła?

 

KRÓLOWA

Niestety!

 

LAERTES

                        Biedna Ofelio, za wiele

Masz już wilgoci, wstrzymam więc łzy moje,

A jednak jest to rzecz ludzka, natura

Żąda praw swoich na przekór wstydowi;

Gdy te strumienie ściekną, zniewieściałość

Wyjdzie wraz z nimi z serca,

Żegnam cię, panie, mam w ustach wyrazy,

Które płomieniem rade by wybuchnąć;

Ale je gasi to dzieciństwo.

wychodzi

 

KRÓL

                        Idźmy

Za nim, Gertrudo. Ten wypadek może

Na nowo zażec jego wściekłość, którą

Z takim mozołem ledwie uśmierzyłem.

Idźmy więc za nim.

Wychodzą.

 

AKT PIĄTY

 

SCENA PIERWSZA

Cmentarz.

Dwóch GRABARZY z rydlami itd. wchodzi na scenę.

 

PIERWSZY GRABARZ

Godziż się po chrześcijańsku grzebać kogoś, co samowolnie szuka zbawienia?

 

DRUGI GRABARZ

Co się tam o to pytasz; bierz się lepiej żywo do kopania. Fizyk był przy niej i zakwalifikował ją do chrześcijańskiego pogrzebu.

 

PIERWSZY GRABARZ

Jak to być może? Nie utopiła się przecie bez przyczynienia się własnego.

 

DRUGI GRABARZ

Powiadam ci, że tak zeznano.

 

PIERWSZY GRABARZ

Musiało być przyczynienie się, a to punkt właśnie stanowi. Kiedy się topię, w takim razie popełniam czyn, a czyn się popełnia trojako: działając, wykonywając i uskuteczniając. Tak więc widzisz, że się ona utopiła z umysłu.

 

DRUGI GRABARZ

Ależ, pozwól…

 

PIERWSZY GRABARZ

Gadaj zdrów. Tu płynie woda, dajmy na to, a tu stoi człowiek, dajmy na to: jeżeli człowiek pójdzie do wody i utopi się, rad nierad, to już ci nie zaprzeczy temu, że poszedł; ale jeżeli woda przyjdzie do niego i zatopi go, to co innego; wtedy nie można powiedzieć, że on się utopił. Wierzaj mi, kumie, że kto sam nie jest winien swojej śmierci, ten sam sobie życia nie skraca.

 

DRUGI GRABARZ

Czy prawo tak mówi?

 

PIERWSZY GRABARZ

Ma się rozumieć prawo fizyczne.

 

DRUGI GRABARZ

Chcesz wiedzieć prawdę? Gdyby to nie była dygnitarska córka, nie byłaby po chrześcijańsku chowana.

 

PIERWSZY GRABARZ

Trafiłeś w sedno. Czy to sprawiedliwie, że panowie dygnitarze większą na tym świecie mają zachętę do topienia się i wieszania niż ich współbracia w Chrystusie? Podaj mi rydel. Nie ma dawniejszych dygnitarzy niż ogrodnicy, górnicy i grabarze, bo oni idą w prostej linii od ojca Adama.

 

DRUGI GRABARZ

Czy Adam był dygnitarzem?

 

PIERWSZY GRABARZ

A jakże? on pierwszy przecie krzyż nosił.

 

DRUGI GRABARZ

Ejże, ejże! nie nosił żadnego.

 

PIERWSZY GRABARZ

Czyś waść poganin? Tak–że Pismo rozumiesz? Pismo powiada, że Adam ziemię kopał: kopiąc, musiał ci się schylać, a jakże by się mógł schylić nie mając krzyża? Zadam ci jeszcze jedno pytanie, a jeżeli mi sprytnie nie odpowiesz, to cię nazwę…

 

DRUGI GRABARZ

No, no.

 

PIERWSZY GRABARZ

Co to za rzemieślnik, co trwalej buduje niż murarz, cieśla i majster okrętowy?

 

DRUGI GRABARZ

Szubienicznik, bo jego budowla przetrzyma tysiąc lokatorów.

 

PIERWSZY GRABARZ

Podoba mi się twój dowcip. W istocie, szubienica wyświadcza przysługi, ale komu? oto tym, co się źle zasługują; a ponieważ ty się źle zasługujesz Bogu, twierdząc, że szubienica jest trwalsza niż kościół, powinna ci więc szubienica wyświadczyć swoją przysługę. Ale wróćmy do rzeczy.

 

DRUGI GRABARZ

Któż buduje trwalej niż murarz, cieśla i majster okrętowy?

 

PIERWSZY GRABARZ

O to właśnie idzie.

 

DRUGI GRABARZ

Zaraz ci powiem.

 

PIERWSZY GRABARZ

Słucham.

 

DRUGI GRABARZ

Do licha, nie mogę jakoś.

HAMLET i HORACY ukazują się w pewnej odległości.

 

PIERWSZY GRABARZ

Nie łam sobie już nad tym mózgownicy; osła batem nie popędzisz; a kiedy cię kto o to jeszcze raz zapyta, to mu powiedz: grabarz. Domy jego roboty przetrwają do dnia sądu. Idź do szynku i przynieś mi półkwaterek gorzałki.

Drugi grabarz wychodzi.

Pierwszy grabarz kopie i śpiewa.

 

Za młodu — o, gdyby ten wiek mógł powrócić!

Miłostki mym były żywiołem;

Pokochać, odkochać, uścisnąć, porzucić

To u mnie zwyczajnym szło kołem.

 

HAMLET

Czy ten człowiek nie zna natury swego rzemiosła? Śpiewa przy kopaniu grobu.

 

HORACY

Przyzwyczajenie wyrobiło w nim ten rodzaj swobody.

 

HAMLET

Tak to bywa we wszystkim; im mniej się do czego rękę przykłada, tym delikatniejsze jej czucie.

 

PIERWSZY GRABARZ

śpiewa

 

Lecz starość nie radość napadłszy znienacka

Zwaliła mię swoim obuchem;

Znikł kuraż i rezon, i mina junacka:

Ni śladu, żem kiedyś był zuchem.

wyrzuca czaszkę

 

HAMLET

Ta czaszka miała także język i mogła śpiewać. Patrz, jak nią poniewiera ten hultaj; pomiata nią, jak gdyby była szczęką Kaina, pierwszego mordercy. Może to czaszka jakiego dyplomaty, co to chciał podejść Pana Boga, a teraz ją podszedł ten osioł. No nie?

 

HORACY

Być może.

 

HAMLET

Albo jakiego dworaka, który mógł mówić: dzień dobry, jaśnie wielmożny panie; jakże zdrowie waszej ekscelencji? Albo jakiego zausznika, który chwalił konia swego mecenasa, aby go od niego wyłudzić? Jak myślisz?

 

HORACY

Mogłoby to być, mości książę.

 

HAMLET

Taka to kolej rzeczy. A teraz, gdy stracił szczękę, musi służyć pani Gliście i cierpieć szturchańce zakrystiańskiej łopaty. Co za radykalna przemiana! Szkoda, że jej nie możemy oglądać. Czyliż utrzymanie tych kości na to tylko tyle kosztowało, aby z czasem grano w nie jak w kręgle? Ból czuję w moich na tę myśl.

 

PIERWSZY GRABARZ

śpiewa 

 

Łoże w ziemi i wór zgrzebny

Na pokrycie kości;

Oto cały sprzęt potrzebny

Dla tutejszych gości.

wyrzuca czaszkę 

 

HAMLET

Masz i drugą. Nie jestże to czasem czerep adwokata? Gdzież się podziały jego kruczki i wykręty, jego ewentualności, jego kazualności i matactwa? Jak może znieść, aby go ten grubianin bił w ciemię swoją plugawą motyką, i nie wystąpić przeciw niemu z akcją o czynną obelgę? Hm! hm! A może też to był swojego czasu jaki wielki posesjonat, który skupował dobra drogą licytacji, subhastacji, komplanacji, transakcji i cesji? Na toż mu się zdała czysta masa nieruchomości, aby sam, stawszy się nieruchomością, obróci się w masę błota? Nie zdołaliż ci, co mu pisali ewicje, ewinkować mu większej przestrzeni, tylko taką jaką wzdłuż i wszerz pokryje para fascykułów? Kontrakty kupna jego majątków zaledwie by się w takim obrębie zmieściły; a samże ich dziedzic nie ma mieć więcej miejsca? Hę?

 

HORACY

Ani o włos więcej, mości książę.

 

HAMLET

Nie jestże pergamin ze skór baranich!

 

HORACY

Nie inaczej, i z cielęcych także.

 

HAMLET

Barany i cielęta z tych, co w nim bezpieczeństwa szukają! Muszę pomówić z tym człowiekiem. Czyj to grób, przyjacielu?

 

PIERWSZY GRABARZ

Mój.

śpiewa

 

Oto cały sprzęt potrzebny

Dla tutejszych gości.

 

HAMLET

Twój, nie przeczę, bo w nim siedzisz.

 

PIERWSZY GRABARZ

Waspan w nim nie siedzisz, toteż on nie waspana; co do mnie, nie siedzę w nim, a jednak jest moim.

 

HAMLET

Twoim więc jest, bo w nim stoisz.

 

PIERWSZY GRABARZ

Nie stoję w nim; stoję tam pod kościołem.

 

HAMLET

Cóż to za jegomość ma leżeć w tym grobie?

 

PIERWSZY GRABARZ

Żaden jegomość.

 

HAMLET

A więc kobieta.

 

PIERWSZY GRABARZ

Kobieta też nie.

 

HAMLET

Więc któż tu będzie pochowany?

 

PIERWSZY GRABARZ

Ktoś, kto był kobietą, ale wieczne jej odpoczywanie, bo umarła.

 

HAMLET

Cięty hultaj! Trzeba nam ważyć słowa, inaczej igraszka ich wystrychnie nas na dudków. Zaprawdę, mój Horacy, świat się stał tak dowcipny, od trzech lat to uważam, że chłop swoim wielkim palcem u nogi nagniotków nabawia dworaka następując mu na pięty. O jak dawna jesteś grabarzem?

 

PIERWSZY GRABARZ

Dniem, w którym zacząłem tę profesję, był właśnie ten dzień roku spomiędzy wszystkich innych, w którym nieboszczyk nasz król Hamlet pobił Fortynbrasa.

 

HAMLET

Jakże to dawno?

 

PIERWSZY GRABARZ

Nie wiesz, waspan? Każdy smyk u nas wie o tym. Było to tego dnia, kiedy młody Hamlet przyszedł na świat; ten sam, co to zwariował i został wysłany do Anglii.

 

HAMLET

Czy tak? A dlaczegóż on został wysłany do Anglii?

 

PIERWSZY GRABARZ

Dlatego właśnie, że zwariował. Ma on tam rozum odzyskać; ale chociażby go nie odzyskał, nie będzie tam o to kłopotu.

 

HAMLET

Dlaczego?

 

PIERWSZY GRABARZ

Bo tam tego nie dostrzegą nawet; tam wszyscy wariaci, tak jak on.

 

HAMLET

Skutkiem czego on zwariował?

 

PIERWSZY GRABARZ

Skutkiem pewnej przyczyny.

 

HAMLET

Jakiej przyczyny?

 

PIERWSZY GRABARZ

Skutkiem utraty rozumu.

 

HAMLET

Gdzieżby to być mogło?

 

PIERWSZY GRABARZ

Gdzie? Tu w Danii, której ziemię kopię od lat trzydziestu.

 

HAMLET

Jak długo może kto leżeć w ziemi, nim zgnije?

 

PIERWSZY GRABARZ

Jeżeli nie zgnił przed śmiercią (co się w tych czasach zdarza, mamy bowiem ciała, które pod tym względem nie czekają, aż się je w ziemię włoży), to może przeleżeć jakie osiem albo dziewięć lat. Grabarz przeleży lat dziesięć.

 

HAMLET

Dlaczego ten jeden więcej niż drudzy?

 

PIERWSZY GRABARZ

Bo mu jego rzemiosło tak wygarbowało skórę, że kawał czasu może wodę wstrzymać: a woda, panie, jest straszliwą naszych grzesznych ciał niszczycielką. Oto czaszka, która od dwudziestu trzech lat leży w ziemi.

 

HAMLET

Czyjąż ona była?

 

PIERWSZY GRABARZ

Sławnego wartogłowa. Czyją, na przykład, jak myślicie?

 

HAMLET

Nie domyślam się wcale.

 

PIERWSZY GRABARZ

Zaraza na niego! Przypominam sobie, jak mi wylał na głowę całą butlę reńskiego. Ta czaszka, proszę pana, była własnością Yoryka, królewskiego błazna.

 

HAMLET

podnosząc czaszkę

Jego?

 

PIERWSZY GRABARZ

Jego samego.

 

HAMLET

Pozwól, niech się jej przyjrzę. Biedny Yoryku! Znałem go, mój Horacy; był to człowiek niewyczerpany w żartach, niezrównanej fantazji, mało tysiąc razy piastował mię na ręku, a teraz — jakże mię jego widok odraża i aż w gardle ściska! Tu wisiały owe wargi, które nie wiem jak często całowałem. Gdzież są teraz twoje drwinki, twoje wyskoki, twoje śpiewki, twoje koncepty, przy których cały stół trząsł się od śmiechu? Nicże z nich nie pozostało na wyszydzenie swych własnych, tak teraz wyszczerzonych zębów? Idźże teraz do gotowalni modnej damy i powiedz jej, że chociażby się na cal grubo malowała, przecież się takiej fizjognomii doczeka. Pobudź ją przez to do śmiechu. Proszę cię, mój Horacy, powiedz mi jedną rzecz.

 

HORACY

Co, mój książę?

 

HAMLET

Czy myślisz, że Aleksander Wielki tak samo w ziemi wygląda?

 

HORACY

Zupełnie tak.

 

HAMLET

I tak samo pachniał? Brr!

odrzuca czaszkę 

 

HORACY

Zupełnie tak, mości książę.

 

HAMLET

Jak nikczemna dola może się stać naszym udziałem! Nie mogłażby wyobraźnia, idąc w trop za szlachetnym prochem Aleksandra, znaleźć go na ostatku zatykającego dziurę w beczce?

 

HORACY

Tak brać rzeczy, byłoby to brać je za ściśle.

 

HAMLET

Bynajmniej; można by go tam przeprowadzić, rozumując z umiarem i z wszelkim prawdopodobieństwem, przykład w taki sposób: Aleksander umarł, Aleksander został pogrzebiony, Aleksander w proch się obrócił, proch jest ziemią, z ziemi robimy kit i dlaczegóż byśmy tym kitem, w który on się zamienił, nie mogli zalepić beczki piwa?

Potężny Cezar przedzierzgnął się w glinę,

Którą przed wiatrem chłop zatkał szczelinę.

Zatrząsłszy światem pójść na polep chaty,

Toż kres wielkości, toż los potentaty?!

Lecz cicho — patrz: król tu nadchodzi.

Księża procesjonalnie wchodzą, za nimi niosą zwłoki OFELII, tuż za zwłokami postępuje LAERTES i żałobnicy, następnie KRÓL, KRÓLOWA i orszak.

Królowa, cały dwór. Czyjże to pogrzeb?

I ceremonia skrócona! To znaczy,

Że ten, którego zwłoki tak prowadzą,

Sam sobie musiał rozpaczliwą dłonią

Odebrać życie. Ktoś to z wyższej klasy.

Odstąpmy na bok i patrzmy.

usuwa się z HORACYM na stronę

 

LAERTES

Jakiż obrządek pozostaje?

 

HAMLET

                        Jest to

Laertes, zacny młodzian. Uważajmy.

 

LAERTES

Jakiż obrządek jeszcze pozostaje?

 

KSIĄDZ

Posunęliśmy ten akt tak daleko,

Jak tylko mandat nam pozwala. Śmierć jej

Była wątpliwa i gdyby był wyższy

Nakaz nie przemógł rygoru przepisów,

W niepoświęconej musiałaby ziemi

Przeleżeć do dnia sądu. Miasto modłów

Spadłyby na nią gruzy i kamienie;

Tak zaś zachowa swój dziewiczy wieniec

I towarzyszyć jej będzie do grobu

Kwiat i dźwięk dzwonów.

 

LAERTES

                        Więcej nic?

 

KSIĄDZ

                        Nic więcej.

Skazilibyśmy obrządek za zmarłych,

Gdybyśmy nad nią requiem śpiewali,

Tak jak to czynim tym, co bogobojnie

Oddali ducha.

 

LAERTES

Spuśćcie ją do grobu,

Niechaj z tych pięknych, nieskalanych szczątków

Fiołki wykwitną! A ty, twardy księże,

Wiedz, że pomiędzy chórami aniołów

Wznosić się będzie moja siostra wtedy,

Gdy ty się w prochu wić będziesz.

 

HAMLET

                        Ofelia!

 

KRÓLOWA

sypiąc kwiaty

Najmilsza z dziewic, bądź zdrowa! Myślałam

Widzieć cię żoną mojego Hamleta;

Prędzej się w kwiaty spodziewałam stroić

Twoje małżeńskie łoże niż mogiłę.

 

LAERTES

Trzykroć trzydzieści razy ciężkie „biada”

Niech na przeklętą głowę tego spada,

Kto podłym czynem zmącił twoje zmysły!

Nie sypcie jeszcze ziemi, niech się jeszcze

Raz jej kochanym widokiem napieszczę!

wskakując w grób

Walcie proch teraz na dwojakie zwłoki,

Aż usypiecie kurhan tak wysoki

Jak Pelion albo prujący obłoki

Podniebny Olimp.

 

HAMLET

ukazując się 

                        Co to jest za człowiek,

Którego boleść brzmi z taką przesadą?

Którego objaw żalu zatrzymuje

Gwiazdy w ich biegu i obraca one

W słuchaczy osłupiałych? To ja jestem

Hamlet, syn Danii.

wskakuje w grób

 

LAERTES

                        Poleć duszę czartu!

 

HAMLET

Źle się waść modlisz. Puść mi gardło, proszę;

Bo choć nie jestem prędki i drażliwy,

Ale mam w sobie coś niebezpiecznego,

Czego ci radzę strzec się. Odejm rękę.

 

KRÓL

Hola! Rozdzielcie ich.

 

KRÓLOWA

                        Hamlecie, synu!

 

DWORZANIE

Panowie!

 

HORACY

                        Hamuj się, łaskawy książę.

DWORZANIE rozdzielają ich i obydwaj wychodzą z grobu

 

HAMLET

Walczyć z nim będę o lepszą dopóty,

Dopóki powiek na wieki nie zawrę.

 

KRÓLOWA

O co, mój synu?

 

HAMLET

                        Kochałem Ofelię —

Tysiąc by braci z całą swą miłością

Nie mogło memu wyrównać uczuciu.

Cóż byś ty dla niej uczynił?

 

KRÓL

do LAERTESA 

                        To nowy

Wyskok szaleństwa.

 

KRÓLOWA

podobnież

                        O, miej wzgląd na niego!

 

HAMLET

Mów, do pioruna! Mów, co byś uczynił?

Jesteś–li gotów płakać, bić się, pościć?

Dać się rozedrzeć? rzekę wypić do dna?

Jeść krokodyle? I jam także gotów.

Przyszedłeś tutaj jęczeć, w grób jej skakać

Dla urągania mi? Daj się z nią razem

Żywcem pogrzebać, i ja to uczynię;

A jeśli prawisz o górach, niech na nas

Runą miliony włók ziemi, aż kopiec,

Co z niej powstanie, stercząc w głąb eteru

Ossę w brodawkę zmieni. Jeśli umiesz

szermować gębą, i ja to potrafię.

 

KRÓLOWA

Szał to, któremu chwilowo ulega;

Gdy go ominie, wraz jak gołębica,

Po wylężeniu swoich złotych piskląt,

Potulnie zwiesi głowę i zamilknie.

 

HAMLET

Powiedz mi, waćpan, co się to ma znaczyć,

Że się obchodzisz ze mną tak niegodnie?

Jam ci tak sprzyjał! Ale mniejsza o to;

Choćby Herkules dał się i posiekać,

Zawsze kot miauczeć będzie, a pies szczekać.

wychodzi

 

KRÓL

Horacy, proszę cię, miej go na oku.

HORACY wychodzi. KRÓL do LAERTESA.

Uzbrój cierpliwość tym, co ułożone

Pomiędzy nami; rzecz się sama składa.

Gertrudo, każ tam komu nad nim czuwać.

Grób ten mieć będzie wkrótce żywy pomnik,

A my spokojność; lecz nim to się stanie,

Cierpliwie nasze prowadźmy zadanie.

Wszyscy wychodzą.

 

SCENA DRUGA

Sala w zamku.

HAMLET i HORACY.

 

HAMLET

Dosyć już o tym; słuchaj teraz dalej.

Pamiętasz dobrze całą okoliczność?

 

HORACY

Pamiętam, mości książę.

 

HAMLET

                        W duszy mojej

Wrzał jakiś rodzaj walki, skutkiem której

Ani na chwilę nie zmrużyłem oka.

Zdawało mi się, żem był w położeniu

Gorszym niż więzień przykuty do galer.

Nagle, i niech się święci owa nagłość!

Trzeba ci bowiem wiedzieć, że nie wszystko

Bywa po diable, co czynimy nagle.

Że, owszem, czasem niezastanowienie

Lepiej nam służy niż najumiejętniej

Skombinowane plany; co dowodzi,

Że jakieś dobre bóstwo kształt nadaje

Naszym działaniom z gruba obciosanym.

 

HORACY

To pewna.

 

HAMLET

                        Nagle przywdziałem kapotę

I wyskoczywszy z kajuty, po macku

Szukałem miejsca, gdzie spali; znalazłem

Wreszcie mych śpiochów, wyjąłem im pakiet

I powróciłem z nim do mego kąta.

Strach tak dalece zrobił mię niepomnym

Na delikatność, żem rozpieczętował

Dokument, w którym odkryłem, cóż na to

Powiesz, Horacy! królewskie szelmostwo:

Jawne wezwanie, mnóstwem różnych racji

Naszpikowane, w imię dobra Danii

Anglii dobra, z którym się istnienie

Takiego jak ja upiora nie zgadza,

Aby za odebraniem niniejszego,

Bez ceremonii i bez zwłoki, nawet

Na wyostrzenie miecza nie czekając,

Głowa mi była zdjęta.

 

HORACY

                        Czy podobna?

 

HAMLET

Oto dokument; przejrz go w wolnej chwili.

A teraz, chceszli wiedzieć, com ja zrobił?

 

HORACY

Błagam cię, panie, powiedz.

 

HAMLET

                        Tak wplątany

W hultajskie sidła, nie zdołałem jeszcze

Do mego mózgu z prologiem wystąpić,

Gdy on już zaczął swoją rolę. Siadłem

I napisałem inny list, jak tylko

Mogłem najpiękniej. Dawniej, naśladując

Przykład uczonych naszych i statystów,

Za ujmę miałem sobie pięknie pisać

I zadawałem sobie wielką pracę

Nad zapomnieniem tego kunsztu; teraz

Wyświadczył mi on kapitalnie ważną

Przysługę. Chceszli usłyszeć, co w sobie

Mój list zawierał?

 

HORACY

                        Pragnę, mości książę.

 

HAMLET

Oto zaklęcia jak najuroczystsze

Ze strony króla: jeśli Anglia szczerze

Chce mu dać dowód hołdowniczej wiary;

Jeśli stosunki między nami mają

Kwitnąć jak palma; jeśli pokój stale

Ma nam zaplatać swą girlandę z kłosów

I stać jak koma między okresami

Naszej przyjaźni (takich szumnych „jeśli”

Było tam więcej), aby w takim razie

Angielski władca wraz po odczytaniu

I rozpoznaniu treści tego pisma,

Nie namyślając się i ćwierć sekundy,

Oddawców jego, bez spowiedzi nawet,

Ze świata sprzątnąć kazał.

 

HORACY

                        Jak żeś, panie,

Zapieczętował to pismo?

 

HAMLET

                        Tu właśnie

Najwidoczniejszy był wpływ Opatrzności;

Miałem przy sobie sygnet mego ojca,

Rżnięty zupełnie tak jak pieczęć Danii.

Złożywszy tedy list na wzór tamtego

I opatrzywszy stemplem i adresem,

Niepostrzeżenie wsadziłem podrzutka

W miejsce prawego pomiotu. Nazajutrz

Mieliśmy bitwę morską; wiesz już resztę.

 

HORACY

Tak więc Rozenkranc i Gildenstern poszli

Na śmierć niechybną.

 

HAMLET

                        Sami–ć jej szukali;

Sumienie moje spokojne w tej mierze:

Własne to wścibstwo wtrąciło ich w przepaść.

Biada podrzędnym istotom, gdy wchodzą

Pomiędzy ostrza potężnych szermierzy.

 

HORACY

Cóż to za człowiek z tego króla!

 

HAMLET

                        Mamże

Jeszcze się wahać? On mi zabił ojca,

Zhańbił mi matkę i niecnie się wcisnął

Między elekcję a moje nadzieje.

Na życie moje tak podstępnie godził.

Nie będzież to czyn najzupełniej zgodny

Z słusznością dać mu odwet tym ramieniem?

I nie byłożby to krzyczącą rzeczą

Pozwolić, aby się taki rak dłużej

Wpośród nas szerzył?

 

HORACY

                        Wkrótce mu zapewne

Doniosą z Anglii o skutku poselstwa.

 

HAMLET

Zapewne, trzeba mi przeto się śpieszyć.

Życie człowieka zdmuchnąć jest to tyle

Co zliczyć jeden. Przykro mi jednakże,

Żem się zapomniał względem Laertesa;

W obrazie bowiem jego losu widzę

Wierne odbicie mojej własnej doli.

Cenię go bardzo; słysząc wszakże owe

Przechwałki jego boleści, nie mogłem

Być panem siebie.

 

HORACY

                        Cicho, ktoś nadchodzi.

Wchodzi OZRYK.

 

OZRYK

Stokroć szczęśliwa chwila, która nam pozwoliła waszą książęcą mość ujrzeć znowu.

 

HAMLET

Pokornie dziękuję waćpanu.

na stronie do HORACEGO

Czy znasz tę muchę wodną?

 

HORACY

Nie, mości książę.

 

HAMLET

Tym lepiej dla zbawienia duszy twojej, bo znać go jest występkiem. Ma on pod dostatkiem ziemi, i żyznej. Niech bydlę będzie panem między bydlętami, wraz będzie miało swój żłób przy królewskim stole. To istny gawron, ale, jak powiadam, hojnie uposażony błotem.

 

OZRYK

Łaskawy książę, jeżeli wasza książęca mość masz czas wolny, miałbym szczęście zakomunikować mu coś z polecenia jego królewskiej mości.

 

HAMLET

Z całym natężeniem ducha gotów jestem to coś odebrać. Zrób pan właściwy użytek ze swojej czapki: czapka stworzona na głowę.

 

OZRYK

Dziękuję waszej książęcej mości; bardzo dziś gorąco.

 

HAMLET

Gdzież tam! raczej bardzo zimno; wiatr z północy.

 

OZRYK

W istocie, mości książę, zimno jakoś.

 

HAMLET

Podobno jednak masz waćpan słuszność; parno jest i gorąco jak na moje usposobienie.

 

OZRYK

Nadzwyczajnie, mości książę; tak jest parno, że wypowiedzieć tego nie umiem. Łaskawy książę, król jegomość kazał mi waszej książęcej mości oznajmić, że wielki na waszą książęcą mość zakład stawił. Rzecz się tak ma…

 

HAMLET

Nie zapominajże, waćpan, bardzo proszę.

pokazuje mu, aby włożył kapelusz

 

OZRYK

Nie, mości książę; doprawdy, dla własnej mojej wygody. Od niejakiego czasu jest tu na dworze Laertes, nieporównany młodzian, pełen najwytworniejszych przymiotów, nadzwyczaj miły w towarzystwie i dystyngowany w obejściu. Na honor, jest to, że użyję poetycznego wyrażenia, istny inwentarz albo kalendarz ukształcenia, bo znajdziesz w nim, mości książę, kwintesencję tego wszystkiego, co prawdziwie ukształcony człowiek znaleźć pragnie.

 

HAMLET

Mości panie, zalety jego nie cierpią upośledzenia w ustach waćpana; jakkolwiek wyliczenie ich inwentarzowe nabawiłoby arytmetykę pamięciową zawrotu głowy i jeszcze by mogło rzecz oddać tylko in crudo ze względu na wysoki stopień jego ogłady. Co do mnie, sprowadzając pochwały do najprostszych wyrazów mam go za młodego człowieka wielkich nadziei; za zlewek cnót tak rzadkich i szacownych, że bez przesady mówiąc, podobne do niego jest zwierciadło, w którym się przegląda; kto zaś idzie w jego ślady, jest jego cieniem, niczym więcej.

 

OZRYK

Opis waszej książęcej mości ze wszech miar trafny.

 

HAMLET

Do czegóż to zmierza, mój panie? W jakimże celu chuchamy na tę doskonałość naszym ułomnym oddechem?

 

OZRYK

Jak to, mości książę?

 

HORACY

Czyż można nie rozumieć ojczystego języka? Ale myślę, że się porozumiecie.

 

HAMLET

Co znaczy wyjechanie na harc z tym panem?

 

OZRYK

Wasza książęca mość mówi o Laertesie?

 

HORACY

Worek jego już próżny; wyszyplił całą gotówkę dowcipu.

 

HAMLET

Nie inaczej, o Laertesie.

 

OZRYK

Widzę, że książę pan nie jesteś nieumiejętny.

 

HAMLET

Cieszę się, że pan to widzisz, lubo zaprawdę, niewiele mogę na tym zyskać. Cóż dalej?

 

OZRYK

Widzę, że książę pan nie jesteś nieumiejętny w ocenianiu znakomitej wyższości Laertesa.

 

HAMLET

Nie mogę tego przyznać, nie porównawszy się z nim poprzednio; znać bowiem drugich dokładnie jest to znać samego siebie.

 

OZRYK

Mówię o jego wyższości w władaniu bronią, powszechna bowiem opinia uważa go za nieporównanego w tym kunszcie.

 

HAMLET

W jakimże on rodzaju broni tak jest mocny?

 

OZRYK

Na rapiery i florety.

 

HAMLET

W dwóch aż rodzajach broni tak odrębnych! Cóż dalej?

 

OZRYK

Król jegomość stawił w zakład sześć berberyjskich koni; on zaś, ile wiem, sześć francuskich szpad i puginałów, z należącymi do nich przyborami, jako to: pendentami, pasami i tak dalej. Spomiędzy tych rynsztunków trzy są w istocie bardzo ozdobne, pasujące do rękojeści, nader misternie wyrobione i świeżego pomysłu.

 

HAMLET

Co pan nazywasz rynsztunkami?

 

HORACY

Wiedziałem, książę, że będą ci potrzebne komentarze, zanim dowiesz się końca.

 

OZRYK

Rynsztunki, mości książę, to pendenty.

 

HAMLET

Wyrażenie to byłoby bardziej z rzeczą spokrewnione, gdybyśmy armaty mogli nosić u boku; tymczasem jednak przyjmijmy je za pendenty. Tak więc sześć berberyjskich koni z jednej strony, a z drugiej sześć francuskich rożnów z ich przyborami i trzy świeżego pomysłu rynsztunki. To prawdziwie francuski zakład przeciw duńskiemu. O cóż on stawiony?

 

OZRYK

Król jegomość założył się, że w spotkaniu z waszą książęcą mością w dwunastu pchnięciach z obojej strony Laertes nie osiągnie przewagi trzech trafień. Szansa więc jego do szansy Laertesa ma się jak dwanaście do dziewięciu; i zaraz by się to rozstrzygnęło, gdybyś książę pan raczył przychylnie odpowiedzieć.

 

HAMLET

A gdybym odpowiedział: nie?

 

OZRYK

Chciałem powiedzieć, gdybyś książę pan raczył osobą swoją odpowiedzieć temu zadaniu.

 

HAMLET

Będę się tu przechadzał w tej sali; jest to czas, w którym używam wytchnienia. Jeśli ten pan ma ochotę, królowi jegomości to dogadza, mogę im służyć zaraz. Niech przyniosą florety. Rozegram ten zakład na rzecz króla; jeżeli zaś mi się nie powiedzie, zyskam tylko na własny mój rachunek trochę konfuzji i kontuzji.

 

OZRYK

Mamże to odnieść w tym sposobie?

 

HAMLET

W tym duchu; z przyozdobieniami, jakie się panu stosowne wydadzą.

 

OZRYK

Polecam waszej książęcej mości moje usługi.

wychodzi

 

HAMLET

Uniżony, uniżony. Dobrze czyni, że się sam poleca, żaden ludzki język nie czyniłby tego.

 

HORACY

Ta czajka lata z skorupą od jaja na głowie.

 

HAMLET

On komplementy stroił już do cycka, nim go ssać go zaczął. Jest to jedna z baniek tego wietrznego świata, wydęta tchnieniem mody i przybrana w konwencyjną szatę; rodzaj szumowiny różnorodnych pierwiastków, łudzącej oczy zarówno najciemniejszej, jak najświatlejszej opinii; ale dmuchnij tylko, natychmiast pryśnie bąbel.

Wchodzi DWORZANIN.

 

DWORZANIN

Mości książę, jego królewska mość przesłał waszej książęcej wysokości pozdrowienie przez Ozryka, który wróciwszy oznajmił mu, że książę czekasz na niego w tej sali. Przysyła on mnie teraz z zapytaniem, czy wasza książęca mość trwasz w chęci fechtowania się z Laertesem, czyli też żądasz zwłoki.

 

HAMLET

Stały jestem w mych postanowieniach, a te są zgodne z życzeniami króla. Jeśli on gotów, moja gotowość nie zostanie w tyle, tak teraz, jak kiedykolwiek, pod warunkiem, że zawsze będę do tego równie sposobny jak teraz.

 

DWORZANIN

Król i królowa, i wszyscy inni nadejdą tu niebawem.

 

HAMLET

W stosowną porę.

 

DWORZANIN

Królowa życzy sobie, abyś, książę, przemówił kilka uprzejmych słów do Laertesa, nim się z nim spotkasz.

 

HAMLET

Dobrze mi radzi.

DWORZANIN wychodzi.

 

HORACY

Przegrasz ten zakład, książę.

 

HAMLET

Nie sądzę; od czasu jego wyjazdu do Francji nie przestawałem się ćwiczyć; wygram przy korzystnych warunkach. Nie uwierzysz jednak, jak mi coś ciężko na sercu; ale to nic.

 

HORACY

Drogi książę.

 

HAMLET

To dzieciństwo; jakiś rodzaj przeczucia, które by mogło zastraszyć kobietę.

 

HORACY

Jeżeli dusza twoja, panie, czuje wstręt jakowy, bądź jej posłuszny. Pójdę ich wstrzymać od przybycia tu; powiem, że się, książę, nie czujesz usposobiony.

 

HAMLET

Daj pokój; drwię z wróżb. Lichy nawet wróbel nie padnie bez szczególnego dopuszczenia Opatrzności. Jeżeli się to stanie teraz, nie stanie się później, jeżeli się później nie stanie, stanie się teraz; jeżeli nie teraz, to musi się stać później; wszystko polega na tym, żeby być w pogotowiu, ponieważ nikt nie wie, co ma utracić, cóż szkodzi, że coś wcześniej utraci?

KRÓL, KRÓLOWA, LAERTES, dworzanie i słudzy z floretami i inne osoby wchodzą na scenę.

 

KRÓL

Synu Hamlecie, weź tę dłoń z rąk moich.

łączy rękę LAERTESA z ręką HAMLETA

 

HAMLET

Przebacz mi, waćpan, krzywdę–m ci wyrządził;

Lecz przebacz jako honorowy człowiek.

Wszyscy tu wiedzą i pan sam wiesz pewnie,

Jak ciężka trapi mię niemoc umysłu,

Oświadczam przeto, iż to, com uczynił

W grubiański sposób ubliżającego

Twojemu sercu, czci twej lub stopniowi,

Nie było niczym innym jak szaleństwem.

Czyliż to Hamlet skrzywdził Laertesa?

Nie; Hamlet bowiem nie był samym sobą.

Skoro więc Hamlet nie sam był krzywdzącym,

Więc Hamlet temu nic nie winien; Hamlet

Zaprzecza temu. Któż więc temu winien?

Jego szaleństwo. W takim razie Hamlet

Sam raczej także został pokrzywdzony;

Szaleństwo jego było jego wrogiem.

Oby to moje wyparcie się jawne

Wszelkiej złej względem waćpana intencji

Mogło mię w jego szlachetnym uznaniu

Tak uniewinnić, jak gdybym był na wiatr

Wypuścił strzałę, która poza domem

Trafiła brata mojego.

 

LAERTES

                        Dość na tym

Mojemu sercu, które by mię było

W tym razie głównie skłaniało do zemsty;

Wszakże stosując się do praw honoru,

Muszę się z dala mieć od pojednania,

Dopóki starsi mężowie, uznanej

W rzeczach honoru powagi,

Nie upoważnią mię do tego kroku

I nie wyrzekną, że sławy mej żadna

Nie kazi plama. Tymczasem atoli

Przyjmuję, panie, ofiarę twych uczuć

Jako prawdziwą i uwłaczać onej

Nie myślę.

 

HAMLET

                        Z serca dziękuję waćpanu.

Swobodnie mogę teraz ten braterski

Zakład rozegrać. Podajcie mi floret.

 

LAERTES

Podajcie i mnie także.

 

HAMLET

                        Laertesie,

Biegłość twa wobec mojego fuszerstwa

Jak gwiazda błyszczeć będzie wpośród nocy.

 

LAERTES

Żartujesz ze mnie, książę.

 

HAMLET

                        Nie, na honor.

 

KRÓL

Podaj im, Ozryk, florety. Hamlecie,

Znasz już warunki zakładu?

 

HAMLET

                        Znam, panie.

Wasza królewska mość zawarowałeś

For słabszej stronie.

 

KRÓL

                        Nie skutkiem obawy:

Widziałem dawniej was obu. Laertes

Postąpił odtąd, dlatego for daję.

 

LAERTES

Ten jest za ciężki dla mnie, dajcie inny.

 

HAMLET

Ten mi do ręki. Są–li to florety

Równej długości?

 

OZRYK

                        Równej, mości książę.

 

KRÓL

Postawcie kubki z winem tu na stole.

Gdy Hamlet zada pierwszy cios lub drugi,

Lub gdy zwycięsko odparuje trzeci,

Niech wtedy działa zagrzmią z wszystkich wałów;

Król spełni toast za zdrowie Hamleta

I w puchar jego wrzuci perłę, droższą

Niż te, co czterech z rzędu duńskich królów

Diadem zdobiły. Przynieście puchary.

Niech trąby kotłom, a kotły armatom,

Armaty niebu, a niebiosa ziemi

Oznajmią grzmiącym echem, że król pije

Na cześć Hamleta. Zaczynajcie teraz;

A wy, sędziowie, baczcie pilnym okiem.

 

HAMLET

Dalej więc!

 

LAERTES

                        Jestem w pogotowiu, panie.

Składają się.

 

HAMLET

To raz.

 

LAERTES

                        Nie.

 

HAMLET

                        Niechaj sędziowie rozstrzygną.

 

OZRYK

Dotknięcie było jawne.

 

LAERTES

                        Dobrze; dalej!

 

KRÓL

Stójcie! Hej! wina! Ta perła do ciebie

Należy, synu; piję za twe zdrowie.

Oddajcie puchar księciu.

Odgłos trąb i huk dział.

 

HAMLET

                        Poczekajcie:

Niech się załatwię pierwej z drugim pchnięciem.

Dalej!

Składają się.

                        To drugi raz; cóż waćpan na to?

 

LAERTES

Dotknąłeś, mości książę; nie zaprzeczam.

 

KRÓL

Nasz syn wygrywa.

 

KRÓLOWA

                        On tłustej kompleksji

I tchu krótkiego. Hamlecie, masz chustkę.

Obetrzyj sobie czoło; matka pije

Za powodzenie twoje.

 

HAMLET

                        Dobra matko.

 

KRÓL

Gertrudo, nie pij.

 

KRÓLOWA

                        Chcę pić. Wybacz, panie.

 

KRÓL

na stronie

Zatruty był ten kielich; już za późno.

 

HAMLET

Nie mogę teraz pić, pani, za chwilę.

 

KRÓLOWA

Czekaj, obetrę ci twarz.

 

LAERTES

do KRÓLA

                        Teraz, panie,

Ja go ugodzę.

 

KRÓL

                        Powątpiewam o tym.

 

LAERTES

na stronie

Lecz jest to niemal wbrew memu sumieniu.

 

HAMLET

No, Laertesie; żarty ze mnie stroisz.

Proszę cię, natrzyj z całą gwałtownością.

Bo mógłbym myśleć, że mię masz za fryca.

 

LAERTES

Sam tego żądasz, książę; dobrze zatem.

Składają się.

 

OZRYK

Chybione z obu stron.

 

LAERTES

                        Pilnuj się teraz.

LAERTES rani HAMLETA; po czym w zapale przemieniaj florety i HAMLET rani LAERTESA. 

 

KRÓL

Hola, rozdzielcie ich, zbyt się zaparli.

 

HAMLET

Nie; jeszcze, jeszcze.

KRÓLOWA pada.

 

OZRYK

                        Patrzcie, co się dzieje

Z królową.

 

HORACY

                        Z obu krew ciecze. O! panie,

Tyś ranny.

 

OZRYK

                        Jestżeś ranny, Laertesie?

 

LAERTES

Jak bekas w własne złowiłem się sidło;

Słusznie ofiarą padam własnej zdrady.

 

HAMLET

Cóż to królowej?

 

KRÓL

                        Omdlała z przestrachu,

Widząc cię rannym.

 

KRÓLOWA

                        Nie, nie, ten to napój.

Ten napój, drogi Hamlecie! ten napój…

Jestem otruta.

umiera

 

HAMLET

                        O podłości! Hola!

Pozamykajcie drzwi! Szukajcie zdrajcy!

LAERTES pada.

 

LAERTES

Oto tu leży. Zgubionyś, Hamlecie.

Nie uratują–ć żadne leki świata;

I pół godziny życia nie ma w tobie.

Narzędzie zdrajcy sam trzymasz w swym ręku.

Nie przytępione i zatrute. Wpadłem

W ten sam dół, którym wykopał pod tobą.

Już nie powstanę, królowa otruta;

Nie mogę więcej mówić, król, król winien.

 

HAMLET

Więc i to ostrze zatrute? Trucizno,

Dokończ swojego dzieła.

przebija KRÓLA

 

OZRYK I INNI

Zdrada! Zdrada!

 

KRÓL

Ratujcie! to nic, nic, draśniętym tylko.

 

HAMLET

Wszeteczny, zbójczy, przeklęty Duńczyku,

Wysącz ten kielich. A co? jest w nim perła?

Idź w ślad za moją matką.

KRÓL umiera.

 

LAERTES

                        Sprawiedliwą

Śmierć poniósł; on to sam jad ten przyrządzał.

Przebaczmy sobie wzajem, cny Hamlecie,

Niech duszy twojej nie cięży śmierć moja

I mego ojca — ani twoja mojej!

umiera

 

HAMLET

Niechaj ci nieba jej nie pamiętają!

Zaraz za tobą pójdę. O Horacy!

Umieram. Żegnam cię, matko nieszczęsna!

Wam, co stoicie tu bladzi i drżący,

Tylko jak niemi widzowie tragedii,

Mógłbym ja, gdybym miał czas, wiele rzeczy

Powiedzieć, ale śmierć, ten srogi kapral,

Stoi nade mną. Umieram, Horacy.

Ty pozostajesz. Wytłumacz mą sprawę

Tym, co jej z bliska nie znają.

 

HORACY

                        Nic z tego,

Więcej mam w sobie krwi rzymskiej niż duńskiej.

Jeszcze tam trochę jest wina!

 

HAMLET

                        Człowieku,

Jeśli masz serce, oddaj mi ten kielich!

Oddaj, na Boga! Jak upośledzone

Imię by po mnie pozostało, gdyby

Ta tajemnica nie miała wyjść na jaw!

O, mój Horacy! Jeśli kiedykolwiek

W poczciwym sercu twoim miałem miejsce,

Wyrzecz się jeszcze na chwilę zbawienia

I ponieś trudy oddychania dłużej

W zepsutej atmosferze tego świata

Dla objaśnienia moich dziejów.

Marsz w odległości i wystrzały.

                        Cóż to

Za zgiełk wojenny?

 

OZRYK

                        To młody Fortynbras,

Wracając z polskiej wojny, daje salwy

Angielskim posłom.

 

HAMLET

                        Żegnam cię, Horacy;

Potęga jadu mroczy zmysły moje.

Już się angielskich posłów nie doczekam!

Lecz przepowiadam ci, że wybór padnie

Na Fortynbrasa. Za nim, konający,

Głos daję; powiedz mu to i opowiedz,

Co poprzedziło. Reszta jest milczeniem.

umiera

 

HORACY

Pękło cne serce. Dobranoc, mój książę;

Niechaj ci do snu nucą chóry niebian!

Marsz za sceną.

Po co ten odgłos aż tu?

FORTYNBRAS i posłowie angielscy z orszakiem swoim wchodzą.

 

FORTYNBRAS

                        Niech zobaczę

Na własne oczy!

 

HORACY

                        Cóż to chcecie widzieć?

Chcecie–li ujrzeć coś nadzwyczajnego

Lub żałosnego nad wszelkie wyrazy,

Przestańcie szukać dalej.

 

FORTYNBRAS

                        Czy zniszczenie

Tron tu obrało sobie? Dumna śmierci,

Jakież dziś święto w twym ciemnym królestwie.

Żeś tak morderczo za jednym zamachem,

Tyle książęcych głów ścięła!

 

PIERWSZY POSEŁ

                        Ten widok

Zbyt jest okropny. Spóźniony nasz przyjazd.

Głuche są uszy tego, który miał nam

Dać posłuchanie, aby się dowiedzieć,

Że zadość stało się jego żądaniu

I że Rozenkranc wespół z Gildensternem

Straceni; któż nam podziękuje za to?

 

HORACY

Nie on zapewne, chociażby ku temu

Miał odpowiednie warunki żywota;

Nigdy on bowiem ich śmierci nie pragnął.

Lecz skoro po tych fatalnych wypadkach

Wy z polskiej wojny, a wy z granic Anglii

Tak bezpośrednio przybywacie, każcież,

Aby te zwłoki wysoko na marach

Na widok były wystawione; mnie zaś

Pozwólcie i wszem wobec, i każdemu

Nieświadomemu prawdy opowiedzieć,

Jak się to stało. Przyjdzie wam usłyszeć

O czynach krwawych, wszetecznych, wyrodnych,

O chłostach trafu, przypadkowych mordach,

O śmierciach skutkiem zdrady lub przemocy,

O mężobójczych planach, które spadły

Na wynalazcy głowę. O tym wszystkim

Ja wam dać mogę wieść dokładną.

 

FORTYNBRAS

                        Pilno

Nam to usłyszeć. Niechaj się w tym celu

Niezwłocznie zbierze czoło waszych mężów.

Co się mnie tyczy, z boleścią przyjmuję,

Co mi przyjazny los zdarza; mam bowiem

Do tego kraju z dawien dawna prawa,

Które obecnie muszę poprzeć.

 

HORACY

                        O tym

Będę miał także coś do powiedzenia,

Zgodnie z życzeniem tego, co już nigdy

Nie wyda głosu, ale pierwej muszę

Wypełnić tamto, aby obłęd ludzki

Więcej tymczasem klęsk i niefortunnych

Przygód nie zrządził.

 

FORTYNBRAS

                        Niech czterech dowódców

Złoży Hamleta, jako bohatera,

Na wywyższeniu, niewątpliwie bowiem

Byłby był wzorem królów się okazał

Dożywszy berła; a gdy orszak ciało

Jego niosący postępować będzie,

Niechaj muzyka i salwy rozgłośnie,

Czym był, zaświadczą. Podnieście te zwłoki.

Bo nie to miejsce, lecz pobojowisko

Godne oglądać takie widowisko.

Każcie dać ognia z dział.

Marsz pogrzebowy. Wychodzą unosząc zwłoki, po czym huk dział słyszeć się daje.

 

Utwór znajduje się w domenie publicznej. Masz prawo do jego wykorzystywania, publikowania i rozpowszechniania. 

Tekst opracowany na podstawie: William Shakespeare, Hamlet, królewicz duński, tłum. Józef Paszkowski, Państwowy Instytut Wydawniczy, wyd. 11, Warszawa 1973


Prywatność. Polityka prywatności. Ustawienia preferencji. Copyright: INTERIA.PL 1999-2025 Wszystkie prawa zastrzeżone.