Przedmiotem niniejszych rozważań, będzie próba nakreślenia okoliczności oraz zdarzeń na skutek których, upadło państwo polskie. Już na wstępie warto podkreślić, iż procesy te nie maiły charakteru jednowymiarowego, i rozgrywały się przez niemal trzy, kolejne stulecia. Początek niezwykle niepokojącego procesu destrukcji i upadku państwa, dał o sobie znać już w wieku XVII. Z biegiem lat, trudności wewnętrzne (przede wszystkim samowola szlachecka czy regres obyczajów stanowych) oraz zagrożenie granic państwa od strony zewnętrznej, zaowocowały ostateczną katastrofą, oraz zniknięciem Polski z map Europy na 123 lata.
Jak już nadmieniono, chronologicznie, poniższa praca obejmować będzie trzy stulecia, a konkretnie wiek XVI, XVII i XVIII. Pierwszą datą, datą otwierającą pracę, będzie rok 1572, tj. rok śmierci króla Zygmunta Augusta (z dynastii Jagiellońskiej), który umierając nie pozostawił na tronie męskiego potomka. Datą graniczną - kończącą rozważania, będzie rok 1795. Był to rok ostatniego, trzeciego rozbioru Polski, rozbioru, po którym nasz kraj zniknął jako państwo z map ówczesnej Europy.
Przejdźmy do meritum pracy. W XVI stuleciu na forum politycznym Rzeczpospolitej zaszły ogromne zmiany. Coraz częściej, widoczne było zachwianie wzajemnej równowagi pomiędzy dwoma stanami sejmującymi, a mianowicie pomiędzy królem i posłami. Z kolei, u końca stulecia coraz bardziej namacalny i odczuwalny, był wpływ na życie polityczne kraju, grupy magnackiej. Zdecydowanie jednak, najtrudniejsze czasy miały nadejść dla XVI wiecznej Polski, wraz ze śmiercią syna Zygmunta Starego - Zygmunta Augusta. Wówczas to, należało sprecyzować warunki prawne przeprowadzenia w kraju elekcji nowego władcy. Konsekwencją takiego stanu rzeczy było między innymi, uchwalenie artykułów henrykowskich oraz pacta cnonventa (króla Henryka Walezego, Stefana Batorego czy Zygmunta III Wazy). W wymiarze długotrwałym, nowa (ale i powtarzalna) rzeczywistość elekcyjna, zaowocowała ciągłymi rokoszami, konfederacjami i sporami.
W kolejnym stuleciu, XVII, w Rzeczpospolitej Obojga Narodów, bilans strat zdecydowanie przewyższał bilans zysków. Na tronie, do roku 1668, zasiadali przedstawiciele dynastii Wettinów. W okresie tym, równie mocno co brak umiejętności personalnych do sprawowania władzy, dało o sobie znać niebezpieczeństwo zewnętrzne oraz coraz bardziej wyczuwalny brak stabilności granic. Aspekty polityczny, geograficzny oraz zewnętrzny coraz wyraźniej przeplatały się ze sobą, zagrażając coraz bardziej stabilności i prawidłowemu funkcjonowaniu państwa.
W II połowie XVII wieku, Polskę związano z Saksonią. Wydawało się, że kandydatura Augusta II Mocnego, da państwu nową (choćby gospodarczą), lepszą jakość. Niestety oczekiwania nie znalazły swojego odzwierciedlenia w rzeczywistości. Nie tylko, że kraj popadł w długi finansowe, ale nade wszystko, Rzeczpospolita została wmieszana w wojnę północną. Pojawiła się precedensowa sytuacja. Tak bowiem oto, przez większy okres trwania konfliktu, państwo, które nie było bezpośrednio stroną w sporze, było państwem na terytorium którego, wspomniany konflikt toczono. Kraj ulegał nie tylko ogromnemu zniszczeniu, a nade wszystko plądrowaniu, okradaniu, a jego obywatele narażeni zostali na gwałt, i przemoc.
Konsekwencją polityki w II połowie XVII wieku, oraz sytuacji rysującej się w wieku XVIII, był ostateczny rozkład państwa, trzy rozbiory i nieudane powstanie kościuszkowskie. Wreszcie, w 1795 roku, przestało istnieć państwo polskie, a jego rodacy musieli walczyć przez kolejne 123 lata o narodową tożsamość i o polskość w ogóle.
Pytanie: Dlaczego w ostatecznej sytuacji, w roku 1795, jedynym scenariuszem jaki został napisany Rzeczpospolitej i Polakom, był rozbiór i upadek państwa? Spróbujmy odpowiedzieć sobie na wskazane pytanie, jak również na pytanie o to: Co lub kto do takiego stanu rzeczy doprowadził?
Po pierwsze, za fatalny stan Rzeczpospolitej w XVIII, odpowiadały obce siły, które już z nadejściem wieku XVI, rozpoczęły konsekwentne mieszanie się i ingerowanie w sprawy polskie. Na skutek nie pozostawienia przez Zygmunta Augusta potomka męskiego na tronie polskim, należało określić prawne warunki przeprowadzenia w kraju elekcji. Okres bezkrólewia i napięcia w kraju, stale monitorowali obserwatorzy sceny politycznej z państw ościennych. Doskonale zdawali sobie oni sprawę z położenia zewnętrznego i wewnętrznego naszego kraju.
Wobec braku realnego kandydata do tronu polskiego, wywodzącego się ze społeczności rodzimej, wybór tak w roku 1573, jak i 1575, musiał paść na przedstawiciela obcego domu panującego. We wspomnianym roku 1573, do rywalizacji o władzę stanęli przedstawiciele rodów: Habsburgów oraz Walezjuszy. Przedstawicielem dynastii Habsburgów, ubiegającym się o polską koronę, był Ernest Habsburg, z kolei kandydatem dworu francuskiego, był Henryk Walezy. Kandydatura Habsburga nie cieszyła się najmniejszym zainteresowaniem, głównie poprzez fakt, że polityka domu niemieckiego słynęła z prokatolickiego, a antyprotestanckiego charakteru. Nie bez znaczenia były także działania zmierzające do pogwałcenia i nieprzestrzegania praw wolnościowych ludności czeskiej i węgierskiej. Najlepiej nie rokował także Henryk Walezy. W ówczesnej Polsce kojarzył się on z nocą św. Bartłomieja i hugenocką rzezią. Oczywiście był i trzeci kandydat, w osobie Iwana Groźnego. Podobnie jak w przypadku dwóch pozostałych kandydatów, i na jego rękach pozostawała krew niewinnych ludzi. W carskiej Rosji rządził bowiem Iwan, bezwzględnie i z dużą dozą tyranii. Polska szlachta miała nie mały problem. W każdym bowiem z wymienionych przypadków, zachodziło prawdopodobieństwo zaprowadzenia w przyszłości namiastki francuskich, habsburskich czy rosyjskich rządów w Rzeczpospolitej.
Ostatecznie wybór padł na Henryka Walezego. Niemniej jednak, jego rządy w kraju nie trwały długo. Zaledwie kilka dni po przejęciu władzy, Walezjusz uciekł do Paryża. W tej sytuacji należało przeprowadzić następną elekcję. Tym razem zwyciężył kandydat siedmiogrodzki - Stefan Batory. Rządy Stefana Batorego nie tylko, że trwały dłużej od rządów jego poprzednika, ale także obfitowały w ważne dla kraju, nierzadko chwalebne, wydarzenia. Niestety, książę siedmiogrodzki, podobnie jak wcześniej Zygmunt August, nie pozostawił po sobie potomka, który po jego śmierci mógłby zasiąść na polskim tronie.
W roku 1578 przeprowadzono w Rzeczpospolitej niecodzienną, bo podwójną, elekcję. Z ramienia orędowników nurtu jagiellońskiego, wybrano Zygmunta Wazę. Kontrkandydatem Zygmunta Wazy, został Maksymilian Habsburg, który bynajmniej nie zamierzał się poddać i zrzec praw do tronu polskiego, bez walki. O ostatecznym wyniku rywalizacji, zadecydowała konfrontacja wojsk pod Byczyną (Śląsk), po której Habsburgowie byli zmuszeni się wycofać.
Udział w elekcji, był nie tylko możliwością pozyskania nowych wpływów przez konkretną linię lub dom panujący w Europie. Dawał także szanse na wmieszanie w polską politykę, gospodarkę czy obyczajowość. Problem udziału i zwycięstwa w elekcji był złożony. Jak bardzo był to problem złożony, świadczy choćby, wymieniona jako ostatnia, elekcja króla Zygmunta III Wazy. I tak, po dotarciu Zygmunta do Krakowa i uroczystej koronacji, zaczęto snuć plan złączenia Polski i Szwecji, unią personalną. Stanowisko takie, deklarował jednak kanclerz Zamoyski (specjalizujący się w polityce zewnętrznej i wewnętrznej), a nie sam król. Jak się bowiem okazało, Zygmunt III, niemal natychmiast po objęciu tronu, przystąpił do pertraktacji z domem habsburskim, w sprawie odstąpienia praw do korony polskiej, Maksymilianowi Habsburgowi. Ceną jaką za ten przywilej mieli zapłacić Habsburgowie, było wsparcie finansowe, niezbędne do zachowania przez Zygmunta III, dziedzicznego tronu szwedzkiego. Pomysł ten nie przypadł do gustu hetmanowi Zamoyskiemu, a ostatecznie pokrzyżował go Karol Sudermański, przejmując szwedzkie dziedzictwo Zygmunta III.
Po drugie o ostatecznym upadku kraju w wieku XVIII, zadecydowały także wojny jakie Rzeczpospolita zmuszona była stoczyć w poprzedzającym go wieku XVII.
Pierwszym z krajów, z którym we wspomnianym stuleciu wojowała Polska, była Szwecja. Obydwa kraje starały się o dominację w rejonie Morza Bałtyckiego. Poza tym, warto pamiętać, że Zygmunt III Waza, został pod swoją nieobecność w Szwecji pozbawiony władzy na rzecz rady regencyjnej, na czele z Karolem Sudermańskim. Nie bez znaczenia, był także spór o Inflanty. Pierwsze dwa etapy konfliktu o Inflanty, toczyły się w latach 1600-1611 oraz 1617-1622. W roku 1605 wojska dowodzone przez Jana Karola Chodkiewicza, odniosły nad wojskami przeciwnika, zwycięstwo pod Kircholmem. Niemniej jednak, w roku 1611, podpisano rozejm, pozostawiający w szwedzkich rękach niemal całe Inflanty. Podobnie zdecydowano w Mittawie, w roku 1622, gdzie podpisano rozejm, kończący drugi etap sporu. I znowu za wyjątkiem Kurlandii i tzw. Infant Polskich, pozostałe terytorium stawało się szwedzką własnością. Wkrótce, bo w latach 1625-1629, toczył się kolejny etap rozgrywki polsko-szwedzkiej o Inflanty. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że najgorsze ze starć, miało nadejść i trwać w latach 1655-1660. Podczas potopu szwedzkiego, bo o nim mowa, nieprzyjaciel wykorzystując spory i problemy wewnętrzne polskiego państwa, chciał je opanować i całkowicie sobie podporządkować. Sytuację komplikowali: Radziwiłłowie spiskujący na Litwie z Karolem X Gustawem oraz król Jan Kazimierz, który w momencie próby, opuścił kraj. Całej sprawy nie ułatwiły także podpisane w roku 1657, traktaty welawsko-bydgoskie. Zawarte z księciem pruskim Fryderykiem Wilhelmem, oznaczały zniesienie zależności lennej Prus Książęcych wobec Polski, oraz przekazanie na rzecz Prus ziem lęborskiej oraz bytomskiej (w charakterze lenna). A wszystko to w zamian, za odstąpienie przez Fryderyka Wilhelma, od sojuszu ze Szwedami. Zupełnie odwrotnie od politycznych dygnitarzy, zachował się polski naród, który poruszony obłudą, zakłamaniem oraz gwałtem popełnianymi przez Szwedów, stanął ochoczo do powstania przeciwko najeźdźcy. Ostatecznie konflikt ze Szwecją, zakończył podpisany w roku 1660 pokój w Oliwie.
Drugą osią konfliktu Rzeczpospolitej w XVII wieku, była Turcja. Wojny z tego okresu zwykło się było dzielić na dwa etapy: pierwszy w latach 1620-1621, i drugi w latach 1627-1699. Przyczyny wybuchu konfliktu, tkwiły w trzech kwestiach. Po pierwsze, chodziło o chęć opanowania Mołdawii, przez obie strony, tj. polską i turecką. Po drugie, Polaków niepokoiły ciągłe wyprawy tureckich lenników - Tatarów, na ziemie Rzeczpospolite. I wreszcie po trzecie, Turcy nie byli zadowoleni z ekspedycji kozackich, na ich obszary. Stosunkowo długo, bo do roku 1620, udawało się nie podejmować bezpośredniej konfrontacji zbrojnej. Sytuacja uległa zmianie we wspomnianym roku 1621, kiedy to wojska polskie, zostały rozgromione przez siły tureckie, w bitwie pod Cecorą. I choć w kolejnym roku, 1621, strony porozumiały się układem pokojowym chocimskim, to następnego etapu wojny (w latach 1627-1699), zwyczajnie nie udało się powstrzymać. W konflikcie polsko-tureckim, w II połowie XVII wieku, szczególnie spektakularnym wydarzeniem, było odniesienie zwycięstwa przez wojska dowodzone, przez hetmana Jana Sobieskiego, nad armią przeciwnika, w bitwie pod Chocimiem (1673 rok). Z inicjatywy Jana Sobieskiego, trzy lata później, tj. w roku 1676, strony zawarły traktat pokojowy w Żórawnie, na mocy którego Turcja zrezygnowała z pobierania z terenów Rzeczpospolitej, haraczu (choć nie zrezygnowała z Kamieńca Podolskiego oraz Bracławszczyzny). Jan Sobieski raz jeszcze miał odcisnąć swoje piętno podczas walk z tureckim nieprzyjacielem. Tym razem, dokonał tego pod Wiedniem w roku 1683, walcząc w ramach tzw. Świętej Ligi. Pokój podpisany w Karłowicach w roku 1699, ostatecznie zakończył konfrontację zbrojną prowadzoną od niemal wieku, z Turkami.
Nie bez znaczenia były także wojny prowadzone przez Rzeczpospolitą w XVII wieku z Rosją. Zapoczątkowały ją konflikty z lat 1500-103, 1507-1508, 1512-1522, 1534-1537, z czasem dołączył spór o Inflanty (1558-1570, 1577-1582), jak również Dymitriady. Apogeum wojen pomiędzy wspomnianymi stronami, przypada na lata 1632-1634 oraz na lata 1654-1686. Oczywiście nie należy także zapominać o wojnie polsko-kozackiej z lat 1648-1667.
Trzecim powodem upadku państwa polskiego w XVIII wieku, był konsekwentny i pogłębiający się kryzys parlamentarny. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że pierwsze bardzo niepokojące w tym względzie wydarzenia, dały o sobie znać już w wieku XVI. W latach 1582 i 1585 sejmy, uległy zerwaniu po raz pierwszy. Z kolei, w dobie panowania króla Władysława IV, szczególną pozycję w kraju, tak w sensie politycznym, jak i społecznym, zdobyły rody magnackie. Coraz wyraźniej dawał o sobie znać następujący model działania politycznego w kraju. Szlachta chcąc osłabić pozycję króla, zawiązywała rokosze. Korzyści z zaistniałych rokoszy, czerpała magnateria. Wzmacniała ona bowiem, swoją pozycję polityczną, kosztem osłabianego przez brać szlachecką - króla. Przekupując i korumpując szlacheckich posłów, magnaci działali na niekorzyść polskiego ustroju i gospodarki. Kwintesencją tak prowadzonej polityki, było ukonstytuowanie się zasady sejmowej liberum veto. Wolne nie pozwalam podniesiono nie tylko do rangi najważniejszego przywileju szlacheckiego, ale także do rangi najistotniejszego czynnika powodującego parlamentarny kryzys. Po raz pierwszy do zerwania sejmu, zasadę liberum veto, wykorzystał poseł ziemi trockiej, Władysław Siciński, w roku 1652. Od tego też momentu, sejmową praktyką stało się unieważnienie uchwalonych dotychczas praw, na drodze wspomnianego wolnego nie pozwalam. W konsekwencji, w kraju zaczęła się krzewić prawodawcza anarchia oraz dysfunkcja podstawowych mechanizmów prawnych i ustawodawczych. Dodatkowo decentralizację Rzeczpospolitej potęgowały sejmiki ziemskie. Coraz częściej, to one stawały się organami prawodawczymi, nie mówiąc już o ich roli, w charakterze organu samorządu stanowego, szlacheckiego.
Rzeczywistość rysowała się w czarnych barwach, sejm bowiem realnie tracił na swej mocy i znaczeniu. W kraju przestano szanować najważniejszą instytucję prawodawczą i ustrojową, nikt nie zważał nawet na to, że nie doprowadza się do skutku, sejmów koronacyjnych czy konwokacyjnych. Polski parlamentaryzm sypał się u samych podstaw.
Problem upadku państwa tkwił jednak nie tylko w dysfunkcji parlamentu, ale także w funkcjonowaniu samego stanu szlacheckiego. Szlachta panicznie obawiała się decyzji królewskich, zmierzających do przekształcenia Rzeczpospolitej w monarchię absolutystyczną. Jak dalece te obawy sięgały, i jak wiele szlachta była gotowa poświęcić, by do absolutyzmu w Polsce nie dopuścić, pokazał rokosz Zebrzydowskiego z lat 1606-1609. Co by o rokoszu nie powiedzieć, nie da się ukryć, że w jego konsekwencji, idea wzmocnienia przez Zygmunta III władzy królewskiej, całkowicie legła w gruzach. Nie inaczej było i w przypadku króla Jana Kazimierza. I jego zamierzenia co do możliwości naprawy i usprawnienia działania władzy centralnej w kraju, nie powiodły się z powodu zorganizowanego przez szlachtę rokoszu Lubomirskiego. Zwycięstwo rokoszan, przypieczętował sukces w bitwie pod Mątwami.
I wreszcie po piąte, nie należy zapomnieć o czasach saskich. W 1696 roku, po śmierci króla Jana III Sobieskiego, Rzeczpospolita miała się zmierzyć z kolejnym bezkrólewiem. Sytuacja wydawała się być nader skomplikowana. Niemal bez szans na tron, był syn zmarłego króla - Jakub, dodatkowo skompromitowany rywalizacją z matką o spadek po ojcu. Realnymi kandydatami do tronu, okazali się więc być w roku 1697 - Franciszek Ludwik Burbon oraz August II z dynastii saskiej Wettinów. Przeprowadzono podwójny wybór, tak bowiem osobę Burbona poparł prymas, z kolei kandydatura Wettina przypadła do gustu, biskupowi kujawskiemu. Ostatecznie zwyciężył August II, który dał początek unii personalnej między Rzeczpospolitą i Saksonią. Unia, na którą tak bardzo liczono, okazała się porażką z punktu widzenia interesów obu stron. Dlaczego? Ponieważ związano nią dwa, zasadniczo różne pod względem politycznym i gospodarczym, kraje w Europie. Ponad to, priorytetem polityki Wettina, było uczynienie z Polski kraju, o charakterze absolutystycznym, kraju silnego, utrzymywanego w ryzach dzięki saskiej armii. Jak można się domyślać, podobna polityka nie przypadła do gustu szlachcie. Dalsze rozprężenie polityki wewnętrznej, nastąpiło za panowania Augusta III. Sejmy zrywano notorycznie, a słabość Rzeczpospolitej na forum polityki europejskiej, stawała się nie tylko namacalna, ale przez państwa ościenne coraz bardziej pożądana. Kiedy obóz Familii, reprezentowany przez Michała i Augusta Czartoryskich oraz Stanisława Poniatowskiego, zaproponował przeprowadzenie reform (np. systemu podatkowego czy wojska), wydawało się, że może nie wszystko w kraju jest jeszcze stracone. Tym bardziej, że inicjatywę tę, podjął także Sejm Konwokacyjny. Zaproponowano następujące zmiany: 1) podejmowanie decyzji w kwestiach skarbowych, zasadą większościową, 2) zniesienie przysięgi na instrukcje sejmowe, 3) zniesienie zasady liberum veto, czy wreszcie 4) utworzenie Komisji Skarbowych dla Litwy i Korony. Niestety, polityka reform nie przypadła do gustu frakcji magnackiej, korumpującej polskie sejmy, sejmiki, a nawet poniekąd skarb państwa. Stąd też, przy udziale rosyjskiego ambasadora, Mikołaja Repnina, sejm roku 1767, uchwalił tzw. prawa kardynalne. Gwarantowały one: liberum veto, wolną elekcję, prawo wypowiadania posłuszeństwa panującemu oraz potwierdzały szereg dotychczasowych przywilejów szlacheckich. Postanowiono także, że kwestie podatkowe, wojskowe oraz dotyczące polityki zagranicznej kraju, mają być rozstrzygane na sejmikach konwokacyjnych. Reformy w Polsce usiłowano lansować raz jeszcze, po I rozbiorze, decyzjami sejmu rozbiorowego, obradującego w latach 1773-1775. wówczas to: powołano do życia Radę Nieustającą (pierwszy od wielu już lat prężnie działający organ władzy wykonawczej w kraju), utworzono Komisję Edukacji Narodowej, czy ustanowiono na nowo cło generalne oraz podatek z przeznaczeniem na liczącą sobie 30 000 żołnierzy, armię. Niestety były to decyzje i działania tak spóźnione, jak i niewystarczające. Polskę czekały kolejne rozbiory, a państwa ościenne przygotowywały się do podziału łupów po skreślonej z europejskich map - Rzeczpospolitej. Ostatecznie państwo przestało bowiem istnieć z dokonaniem III rozbioru Polski, a dokładnie z rokiem 1795.
Prawdopodobnie, można by podać jeszcze wiele przyczyn upadku państwa polskiego w XVIII wieku. Niemniej jednak, najważniejszą rzeczą jest uzmysłowienie sobie, że nie był to proces jednorazowy, ale wielowiekowy i wielopłaszczyznowy. Potrzeba było trzech wieków, nieudolnych królów, bezmyślności społecznej (najpierw szlachty potem także magnaterii), błędów ustrojowo-prawnych, słabej i nierynkowej gospodarki, nieodpowiedniej na czasy oświeconego absolutyzmu armii, i wielu innych przesłanek, by ponieść tak dotkliwą, bo państwową, klęskę. Podczas gdy nasi zaborcy, Rosja, Austria czy Prusy, zbroiły się i budowały swój potencjał militarny i państwowy, Polska podupadała i z dnia na dzień, coraz bardziej słabła. Jako państwo, Rzeczpospolita, w roku 1795 przestała istnieć. Jako naród musieliśmy, przez 123 lata, udowadniać, że jesteśmy, i że domagamy się niepodległego i nieskrępowanego bytu.
Bibliografia:
1) Davies N., Boże Igrzysko, Kraków 2000.
2) Topolski J., Dzieje Polski, Warszawa 1978.
3) Tazbir J., Zarys Historii Polski, PIW 1980.