Jądro ciemności - streszczenie szczegółowe
Część pierwsza
Jądro ciemności rozpoczyna się opisem, iż na Tamizie, w pobliżu Essex, podczas postoju w oczekiwaniu na odpływ pięć osób znajduje się na pokładzie jachtu "Nellie". Załoga jachtu wysłuchuje opowiadań kapitana łodzi Marlowa. Jest to jedyna uprawniona osoba do sterowania jachtem, był on doświadczonym marynarzem. Marlow snuje opowieści na temat egzotycznych i dalekich wypraw do centralnej Afryki. Marlow snuł rozważania na temat polityki kolonialnej, ale wraca także do osobistych wspomnień. Wspomina wizytę w gmachu dyrekcji spółki handlowej, gdzie po spotkaniu z dyrekcją został wyznaczony na głównego kapitana parowca.
Po krótkich przygotowaniach wypłynęli do Afryki, podczas której dogłębnie obserwował ludzi i naturę. Droga parowcem zajęła około trzydziestu dni. Po dotarciu do pierwszej stacji Marlow zobaczył trudne warunki czarnoskórych pracowników, wyczerpanych z głodu, zmęczonych. Zdaniem Marlowa praca tych ludzi była bezcelowa. Następnie pełen emocji spotkał gustownie ubranego, głównego księgowego spółki. Marlow spędził z księgowym jakiś czas, Księgowy opowiedział bohaterowi o Kurtzu — największym i najsłynniejszym handlarzu kością słoniową. Marlow udał się do Stacji Centralnej, gdzie miał pełnić funkcję kapitana parowca. Po przybyciu na miejsce okazało się, że łódź, którą miał płynąć, zatonęła. Marlow musiał najpierw naprawić zatopioną łódź. Na naprawę statku Marlow miał trzy miesiące.
Główny bohater poznał mężczyznę, który był wytwórcą cegieł, niemniej jednak ostatecznie zajmował się nieczystymi interesami. W jego mieszkaniu Marlow spostrzegł obraz namalowany przez Kurtza. Wielomiesięczne przebywanie w stacji pozwoliło mężczyźnie na obserwację zasad panujących w koloniach. Tematem dominującym jest niewątpliwie kość słoniowa i chęć jej posiadani. "Zaraza głupiej chciwości przenikała to wszystko jak trupi zapach". Marlow zauważył, że przybyła Wyprawa Odkrywcza Eldorado, która przeszukiwała okolicę w celu wiadomych łupów. "Białym" zależało wyłączni na kości słoniowej. "Owa zacna banda nazwała się Wyprawą Odkrywczą Eldorado; zdaje się, że jej członkowie zobowiązali się pod przysięgą do zachowania tajemnicy. Ale mowa ich była mową plugawych piratów: zuchwała bez dzikości, chciwa bez odwagi i okrutna bez męstwa: w całej tej sforze niepodobna się było [...] poważnego celu [...] Pragnieniem ich było wydrzeć skarby z wnętrzności tego kraju, a cel moralny przyświecał im nie bardziej, niż złodziejom dobierającym się do kasy". [...] Wuj naszego dyrektora był jej kierownikiem" [...] Wyglądem przypominał rzeźnika z ubogiej dzielnicy".
Część druga
Marlow dowiedział się, że dyrektor stacji wraz ze swoim wujem nie akceptują Kurtza, którego uważają, za największego wroga. Marlow nie mógł doczekać się spotkania z Kurtzem. Pomimo wielu przeciwności losu, Marlow w końcu naprawił statek i wypłynął w górę rzeki: "do najwcześniejszych początków świata, gdy po ziemi hulała roślinność, a królowały wielkie drzewa".
Podróż zajęła około dwa miesiące. Marlow w obliczu wszechogarniającej dżungli miał poczucie zagubienia i samotności, zaniepokoili go także mieszkańcy tych okolic. W odległości około 50 mil od stacji Kurtza spostrzegli obozowisko, coś w rodzaju trzcinowej chaty. Marlow odnalazł tam starą, żeglarską książkę oraz poufne informacje, by się pospieszyli. Nadchodziła już noc, łódź zacumowała. Następnego dnia nad ranem, załogę łodzi obudził przejmujący krzyk. Była gęsta mgła, więc ciężko było dostrzec kogokolwiek. Ostatecznie łódź została zaatakowana przez tubylców.
Tubylcy Afryki z wrogim nastawieniem zaatakowali załogę, zaczęli kierować strzały w kierunku parowca. W wyniku ataku śmierć poniósł sternik. Niemniej jednak za pomocą broni palnej załoga odparła atak. Tubylcy przestraszyli się głośnego hałasu i postanowili uciec w głąb dzikiej dżungli. Po niespodziewanym ataku na załogę kapitan jeszcze intensywniej rozmyślał na temat wizerunku legendarnego i sławnego Kurtza. Wyobraził sobie znanego handlarza kością słoniową jako człowieka wielu talentów, nietuzinkowego, wybitnego. Marlow w końcu stworzył obraz Kurtza jako tego, który niesie postęp cywilizacyjny. Kurtzem ma kierować idea niesienia zmian cywilizacyjnych na dzikich terenach. Po niedługiej podróży parowiec dopłynął do stacji centralnej. Do załogi łodzi wyszedł kolorowo ubrany młody Rosjanin. Mężczyzna był wyznawcą Kurtza. To on zostawił informacje i książkę w opuszczonej trzcinowej chacie, którą znalazł Marlow.
Część trzecia
W trzeciej części Marlow dowiaduje się od nowo poznanego znajomego, że tubylcy zaatakowali łódź, ponieważ sądzili, że zabierze on Kurtza. Tajemniczy Kurtz był wielbiony i stawiany do piedestału przez miejscowych. Kurtz jest dla ludzi tam mieszkających, kimś w rodzaju bóstwa, najwyższego dobra. Tubylcy tańczą, cieszą się, składają handlarzowi ofiary. Kurtz zaś nieposłusznych skazuje na śmierć, ścinając im głowy. Marlow jest przerażony tym, co słyszy, zastanawia się nad fenomenem mężczyzny – zaczyna dostrzegać w nim zagrażającego życiu wariata. Marlow zauważa zafascynowanie Rosjanina postacią Kurtza.
Rosjanin otwiera się przed Marlowem i ujawnia, że Kurtz z dużym prawdopodobieństwem oszalał. Handlarz miał stworzyć prywatną armię tubylców, którzy napadali i okradali pobliskie miejscowości, w poszukiwaniu tak cennej kości słoniowej. Marlow zaczął się rozglądać i dostrzegł, że na palach wokół chaty Kurtza są wbite pościnane głowy. Marlow doczekał się momentu, gdy poznał owianego sławą Kurtza – chudego, schorowanego, w złej kondycji życiowej. Kurtz był tak słaby, że trzeba było go przenieść na noszach. Położono mężczyznę w kabinie łodzi. Niemniej jednak tłum czarnoskórych tubylców był gotowy zrobić dla swojego bóstwa niemal wszystko.
Statek miał odpłynąć o świcie. W nocy Marlowa przebudziły hałasy i wrzaski. Mężczyzna spostrzegł, że nie ma Kurtza. Postanowił więc go odnaleźć i zmusił do powrotu. Kolejnego dnia łódź wypłynęła. Tubylcy także towarzyszyli przy wypłynięciu parowca. Tańczyli, cieszyli się. Przewodziła im piękna czarnoskóra kobieta. „W masie ciał ludzkich na brzegu utworzył się wir i kobieta o włosach upiętych w kształt hełmu, o ciemnych policzkach, zbiegła aż na skraj wody. Wyciągnęła ręce przed siebie, krzyknęła coś i cała ta dzika tłuszcza podjęła jej okrzyk wrzaskliwym chórem […], Czy Pan to rozumie – zapytałem. Patrzył wciąż ku brzegowi rozognionymi, spragnionymi oczami, z wyrazem pełnym tęsknoty i nienawiści. Nie odpowiedział, ale na jego bezbarwnych wargach zarysował się uśmiech […]”. Mężczyźni wiele ze sobą rozmawiali. „Brunatny nurt płynął wartko z jądra ciemności, niosąc nas w dół ku morzu dwa razy szybciej niż przedtem w górę rzeki; a życie Kurtza biegło tak szybko, odpływając i odpływając z jego serca ku morzu nieubłaganego czasu. […] cała historia skończyła się tak pomyślnie, jak tylko można było sobie życzyć”. Kurtz wspominał o swoich niezrealizowanych planach czy niespełnionych marzeniach. Pewnego dnia poprosił o przyjęcie na przechowanie rzeczy i wkrótce potem zmarł.
Marlow wrócił do Brukseli, aby przekazać kochance Kurtza jego list. Marlow okłamał kobietę, jeżeli chodzi o ostatnie słowa Kurtza, zmieniając treść ostatnich słów. Była to wyjątkowo piękna dziewczyna, która także wierzyła, że jej ukochany ma przed sobą ważną misję do wypełnienia. Marlow zasugerował, że Kurtz umierał z imieniem ukochanej na ustach. Zakamuflował także prawdę o działalności Kurtza w kolonii: „Nie mogłem jej powiedzieć: byłoby się zrobiło za ciemno – beznadziejnie ciemno…”. Marlow umilkł i siedział w ciszy. „Straciliśmy początek odpływu […] Podniosłem głowę. Otwarte morze było zagrodzone czarną ławą chmur, a spokojny wodny szlak, wiodący do najdalszych krańców ziemi, ciągnął się mroczny, pod zasępionym niebem, zdając się prowadzić do jądra niezmierzonej ciemności”.